08.2008 – „Żywe srebro”.
Rtęć i jej związki są truciznami komórkowymi. Wykazują wysoki stopień powinowactwa do grup sulfhydrylowych, co oznacza, że mogą zakłócić prawie wszystkie reakcje enzymatyczne w organizmie.
Choć trujące właściwości rtęci są znane od dawna, substancja ta nie stanowiła znaczącego problemu toksykologicznego do czasu rozpowszechnienia jej przez człowieka w wielu gałęziach przemysłu. Skażenie środowiska rtęcią następuje nieustannie na wiele różnych sposobów, jednak człowiek ma najbliższy kontakt z rtęcią poprzez zwykły termometr. Należy zdać sobie sprawę, iż każdy zakupiony w aptece przyrząd rtęciowy do pomiaru temperatury został nabyty, aby zastąpić ten uszkodzony, lub najczęściej – rozbity.
Rozlaną rtęć najlepiej zebrać do szklanego pojemnika za pomocą kartki papieru lub zakraplacza. Zmiotki lub pędzelki, zwykle rozbijają plamę na mnóstwo drobnych kropelek, które rozbiegają się po całym pomieszczeniu. Z tej samej przyczyny nie zaleca się odkurzania wycieku. Drobiny metalicznej rtęci są tak ruchliwe, iż mówi się o nich że zachowują jakby „żyły własnym życiem”. W postaci niewidzialnej pajęczyny potrafią opleść całe mieszkanie. Ze względu na reaktywność rtęci nie zaleca się stosowania żadnych detergentów do oczyszczenia powierzchni zalanych rtęcią.
Najpewniejszą metodą pozbycia się rtęci jest zasypanie jej proszkiem cynkowym. Powstaje wówczas amalgamat, który neutralizuje rtęć i jest łatwy do sprzątnięcia. Do dezaktywacji rtęci nadaje się również siarka, jednak proces chemiczny z jej udziałem jest dużo wolniejszy.
Zaniedbanie uprzątnięcia rtęci naraża mieszkańców skażonego pomieszczenia na długotrwałe wdychanie par rtęci. Przy dużym ich stężeniu może to powodować ostre zatrucie. Manifestuje się ono głównie uszkodzeniem płuc. Przy długotrwałym podtruwaniu parami rtęci pojawiają się niespecyficzne objawy typu bóle głowy, osłabienie, czy też skłonność do biegunek. Charakterystyczny jest jedynie niebieskofioletowy rąbek na dziąsłach. W dalszym przebiegu zatrucia pojawiają się objawy ze strony układu nerwowego. Znowu są to mało specyficzne zaburzenia snu i koncentracji, wzmożona pobudliwość, stan nieśmiałości z odczynem trwogi, czy zmienność nastrojów. Niestety pierwsze łatwe do rozpoznania symptomy to drżenia, będące objawem zespołu encefalopatii rtęciowej lub polineuropatia będące znakiem zmian w obwodowym układzie nerwowym.
W efekcie omyłkowego wprowadzenia do spożycia ziarna siewnego zabezpieczonego organicznymi związkami rtęci przed porażeniem grzybami, w latach 1971-1972 nastąpiło tragiczne, masowe zatrucie ludności w Iraku. Natomiast największa katastrofa ekologiczna powiązana z zatruciem rtęcią pochodzącą z przemysłu miała miejsce w latach 1953-1970 w Japonii, nad zatoką Minamata. Wodę w zatoce zanieczyściła fabryka produkująca polichlorek winylu. Stężenie rtęci nie było wysokie, jednak w naturalny sposób kumulowała się ona w kolejnych ogniwach łańcucha pokarmowego, osiągając w rybach drapieżnych stężenie kilka tysięcy razy wyższe niż w wodzie. Ryby natomiast były podstawą diety mieszkańców wybrzeża. U dorosłych stwierdzono objawy przytoczone powyżej. Zanotowana także wiele poronień, a dzieci matek zatrutych rtęcią rodziły się z wadami wrodzonymi – zniekształceniem kończyn i niedorozwojem.
Istnieją uzasadnione podejrzenia, iż w Ameryce Południowej rtęć jest nadal wykorzystywana do nielegalnego pozyskiwania złota ze złotonośnego piasku. W tych tropikalnych warunkach powstają łatwo znaczące ilości metylortęci. Skala zjawiska nie jest do końca znana, ale ekolodzy biją na alarm, lub mówiąc wręcz o Brazylii „ociekającej rtęcią”.
O zatrucie rtęcią podejrzewa się też Abrahama Lincolna, który wprawdzie nie był syfilitykiem, lecz zażywał popularne w XIX wieku tzw. „niebieskie pigułki”. W ich skład oprócz rtęci wchodził korzeń lukrecji, woda różana, miód, cukier i zasuszone płatki róż. Miały one być pomocne w leczeniu depresji, ale Lincoln skojarzył ich działanie z nękającymi go napadami złości. Gdy kilka miesięcy po objęciu urzędu przestał je przyjmować, jego temperament znacznie się uspokoił, a sam polityk zachował się w pamięci potomnych jako ostoja spokoju i godności.
Szalony Kapelusznik z książki „Alicja w krainie czarów” czerpie prawdopodobnie swój źródłosłów w angielskim zwrocie „mad as a hatter”. Nie bez przyczyny, gdyż fraza ta pochodzi stąd, iż azotan rtęci używany był do konserwowania pilśniowych kapeluszy. Zatrucie tym metalem było przyczyną przypadków zaburzeń psychicznych i „szalonego” zachowania wśród pracowników zajmujących się modniarstwem.
W czasie II wojny światowej Polacy zmuszani do pracy w niemieckich fabrykach samolotów sabotowali produkcję poprzez skażanie rtęcią aluminiowych odlewów. Powstający amalgamat był niewykrywalny gołym okiem, ale pod wpływem wilgoci powodował błyskawiczną korozję latających maszyn.
Rtęć w amalgamacie dentystycznym stanowi drugi co do ilości zasób rtęci w społeczeństwie w Europie. Jej ilości są na tyle znaczące, iż w krajach w których przyjętym sposobem pochówku jest kremacja stanowi to realne ryzyko skażenia środowiska.
Niezwykle wysoki ciężar właściwy rtęci fascynował ludzi od dawna. Krążą pogłoski o basenach wypełnionych rtęcią po których można było wręcz spacerować. Opracowano nawet interesująca metodą fizjoterapeutyczną leczenia obrzęku limfatycznego, w której gradient ciśnień pomiędzy rtęcią a kończyną działał na zasadzie kompresoterapii.
mgr farm. Michał Grzegorczyk
fot. OS