08.2008 – „Żywe srebro”.

08.2008, nr 24/2 online
 
ŻYWE SREBRO
   Rtęć, zwana również żywym srebrem, jest pierwiastkiem unikalnym, ponieważ w normalnych warunkach występuje w stanie ciekłym. Jednocześnie jest uważana za jeden z najbardziej toksycznych metali nieradioaktywnych.
Rtęć i jej związki są truciznami komórkowymi. Wykazują wysoki stopień powinowactwa do grup sulfhydrylowych, co oznacza, że mogą zakłócić prawie wszystkie reakcje enzymatyczne w organizmie.
   Choć trujące właściwości rtęci są znane od dawna, substancja ta nie stanowiła znaczącego problemu toksykologicznego do czasu rozpowszechnienia jej przez człowieka w wielu gałęziach przemysłu. Skażenie środowiska rtęcią następuje nieustannie na wiele różnych sposobów, jednak człowiek ma najbliższy kontakt z rtęcią poprzez zwykły termometr.  Należy zdać sobie sprawę, iż każdy zakupiony w aptece przyrząd rtęciowy do pomiaru temperatury został nabyty, aby zastąpić ten uszkodzony, lub najczęściej – rozbity.

 

RTĘĆ METALICZNA, CZYLI „PANI MAGISTER, STŁUKŁEM TERMOMETR”
   W przyrządach pomiarowych, w tym w termometrach występuje rtęć w postaci metalicznej.  Wbrew pozorom, nie jest to najgroźniejsza forma tego pierwiastka.  Doustne przyjęcie rtęci zwykle nie wiąże się z poważniejszym niebezpieczeństwem. W dawnej medycynie pokaźne dawki rtęci aplikowano pacjentom jako środki  przeczyszczające. Jednak rozlana rtęć rzadko trafia do organizmu poprzez układ pokarmowy (przypadkowo mogą ją spożyć małe dzieci lub zwierzęta domowe). Zwykle bardzo szybko paruje (wysyca powietrze w ciągu kilku godzin) i dostaje się do organizmu drogą oddechową. Należy podkreślić, że rtęć nie jest organizmowi do niczego potrzebna nawet w mikroskopijnych ilościach, dlatego każdy jej atom jest uważany za skażenie. Stąd brak zgodności, jak duże niebezpieczeństwo może stworzyć 0,5-1,5 grama rtęci, bo tyle właśnie zawiera jeden termometr.  Wiele zależy od sposobu zabezpieczenia rtęci.
   Rozlaną rtęć najlepiej zebrać do szklanego pojemnika za pomocą kartki papieru lub zakraplacza. Zmiotki lub pędzelki, zwykle rozbijają plamę na mnóstwo drobnych kropelek, które rozbiegają się po całym pomieszczeniu. Z tej samej przyczyny nie zaleca się odkurzania wycieku.  Drobiny metalicznej rtęci są tak ruchliwe, iż mówi się o nich że zachowują jakby „żyły własnym życiem”. W postaci niewidzialnej pajęczyny potrafią opleść całe mieszkanie. Ze względu na reaktywność rtęci nie zaleca się stosowania żadnych detergentów do oczyszczenia powierzchni zalanych rtęcią.
   Najpewniejszą metodą pozbycia się rtęci jest zasypanie jej proszkiem cynkowym. Powstaje wówczas amalgamat, który neutralizuje rtęć i jest łatwy do sprzątnięcia. Do dezaktywacji rtęci nadaje się również siarka, jednak proces chemiczny z jej udziałem jest dużo wolniejszy.
   Zaniedbanie uprzątnięcia rtęci naraża mieszkańców skażonego pomieszczenia na długotrwałe wdychanie par rtęci. Przy dużym ich stężeniu może to powodować ostre zatrucie. Manifestuje się ono głównie uszkodzeniem płuc. Przy długotrwałym podtruwaniu parami rtęci pojawiają się niespecyficzne objawy typu bóle głowy, osłabienie, czy też skłonność do biegunek. Charakterystyczny jest jedynie niebieskofioletowy rąbek na dziąsłach.  W dalszym przebiegu zatrucia pojawiają się objawy ze strony układu nerwowego. Znowu są to mało specyficzne zaburzenia snu i koncentracji, wzmożona pobudliwość, stan nieśmiałości z odczynem trwogi, czy zmienność nastrojów. Niestety pierwsze łatwe do rozpoznania symptomy to drżenia, będące objawem zespołu encefalopatii rtęciowej lub polineuropatia będące znakiem zmian w obwodowym układzie nerwowym.

 

ORGANICZNY, NIE ZNACZY ZDROWY
   Najsilniejszymi truciznami są organiczne połączenia rtęci: metylo- i etylortęć.  Powstają one z rtęci metalicznej w wodach i glebie pod wpływem mikroorganizmów. Wchłaniane drogą pokarmową z łatwością przenikają do mózgu. Niektóre z tych związków wchłaniają się także przez skórę. Powodują patologiczne zmiany w ośrodkowym układzie nerwowym, głównie móżdżku. Oznacza to, iż objawami zatrucia są zaburzenia ruchowe – partestezje, a następnie ataksja. Jeśli trucizna kumuluje się dalej występują zaburzenia mowy, głuchota, a w końcu śmierć.
   W efekcie omyłkowego wprowadzenia do spożycia ziarna siewnego zabezpieczonego organicznymi związkami rtęci przed porażeniem grzybami, w latach 1971-1972 nastąpiło tragiczne, masowe zatrucie ludności w Iraku. Natomiast największa katastrofa ekologiczna powiązana z zatruciem rtęcią pochodzącą z przemysłu miała miejsce w latach 1953-1970 w Japonii, nad zatoką Minamata. Wodę w zatoce zanieczyściła fabryka produkująca polichlorek winylu. Stężenie rtęci nie było wysokie, jednak w naturalny sposób kumulowała się ona w kolejnych ogniwach łańcucha pokarmowego, osiągając w rybach drapieżnych stężenie kilka tysięcy razy wyższe niż w wodzie.  Ryby natomiast były podstawą diety mieszkańców wybrzeża. U dorosłych stwierdzono objawy przytoczone powyżej. Zanotowana także wiele poronień, a dzieci matek zatrutych rtęcią rodziły się z wadami wrodzonymi – zniekształceniem kończyn i niedorozwojem.
   Istnieją uzasadnione podejrzenia, iż w Ameryce Południowej rtęć jest nadal wykorzystywana do nielegalnego pozyskiwania złota ze złotonośnego piasku. W tych tropikalnych warunkach powstają łatwo znaczące ilości metylortęci. Skala zjawiska nie jest do końca znana, ale ekolodzy biją na alarm, lub mówiąc wręcz o Brazylii „ociekającej rtęcią”.

 

SOLE NIELECZNICZE
   Sole rtęci są dużo bardziej niebezpieczne niż rtęć metaliczna. Już niewielkie ilości przyjęte doustnie mogą okazać się śmiertelne. Zagrożeniem są głównie sublimat (dichlorek rtęci), cyjanek rtęciowy i siarczek rtęciowy (cynober). Zatrucie tymi związkami prowadzi do uszkodzenia czynności nerek, oraz wystąpienia poważnych zaburzeń pracy układu pokarmowego – krwawej biegunki z martwicą błony śluzowej jelit.

 

SZALONA KURACJA
   Zanim Aleksander Fleming obdarzył świat błogosławieństwem penicyliny jedynym skutecznym lekarstwem na syfilis były kuracje rtęcią. Wbrew pozorom na kiłę cierpiało wiele znamienitych osobistości – artystów, uczonych i władców. Po długim leczeniu, często to, co uznawano za ciężki rzut kiły było w istocie objawami uszkodzenia mózgu przez zatrucie rtęcią. Kuracje rtęciowe wprawdzie pomagały na krętka bladego, ale wyniszczały nerki, a dodatkowo powodowały wypadanie zębów i włosów…
   O zatrucie rtęcią podejrzewa się też Abrahama Lincolna, który wprawdzie nie był syfilitykiem, lecz zażywał popularne w XIX wieku tzw. „niebieskie pigułki”. W ich skład oprócz rtęci wchodził korzeń lukrecji, woda różana, miód, cukier i zasuszone płatki róż. Miały one być pomocne w leczeniu depresji, ale Lincoln skojarzył ich działanie z nękającymi go napadami złości. Gdy kilka miesięcy po objęciu urzędu przestał je przyjmować, jego temperament znacznie się uspokoił, a sam polityk zachował się w pamięci potomnych jako ostoja spokoju i godności.

 

NIESAMOWITE HISTORIE
   Niewykluczone, iż zatrucie rtęcią, a konkretnie cynobrem (siarczkiem rtęci) mogło być przyczyną śmierci skrybów, którzy zabarwiali tym związkiem atrament. Zwyczaj oblizywania narzędzi pisarskich podczas przepisywania długich fragmentów tekstu mógł prowadzić do przewlekłego podtruwania się tym czerwonym związkiem rtęci.
   Szalony Kapelusznik z książki „Alicja w krainie czarów” czerpie prawdopodobnie swój źródłosłów w angielskim zwrocie „mad as a hatter”. Nie bez przyczyny, gdyż fraza ta pochodzi stąd, iż azotan rtęci używany był do konserwowania pilśniowych kapeluszy. Zatrucie tym metalem było przyczyną przypadków zaburzeń psychicznych i „szalonego” zachowania wśród pracowników zajmujących się modniarstwem.
   W czasie II wojny światowej Polacy zmuszani do pracy w niemieckich fabrykach samolotów sabotowali produkcję poprzez skażanie rtęcią aluminiowych odlewów. Powstający amalgamat był niewykrywalny gołym okiem, ale pod wpływem wilgoci  powodował błyskawiczną korozję latających maszyn.
   Rtęć w amalgamacie dentystycznym stanowi drugi co do ilości zasób rtęci w społeczeństwie w Europie. Jej ilości są na tyle znaczące, iż w krajach w których przyjętym sposobem pochówku jest kremacja stanowi to realne ryzyko skażenia środowiska.
   Niezwykle wysoki ciężar właściwy rtęci fascynował ludzi od dawna. Krążą pogłoski o basenach wypełnionych rtęcią po których można było wręcz spacerować. Opracowano nawet interesująca metodą fizjoterapeutyczną leczenia obrzęku limfatycznego, w której gradient ciśnień pomiędzy rtęcią a kończyną działał na zasadzie kompresoterapii.

 

DO LAMUSA, CZYLI GDZIE?
   Mimo zagrożeń pacjenci bardzo cenią sobie termometry rtęciowe za ich dużą dokładność i niewygórowaną cenę. Prawdą jest, iż tradycyjny termometr to urządzenie, które nigdy się nie rozkalibruje – chyba, że zostanie uszkodzone. Niemniej niebawem wiele przyrządów pomiarowych opartych na rtęci przejdzie do lamusa. Pytanie brzmi – czyli właściwie gdzie? Potłuczone termometry wyrzucone do kosza zatruwają środowisko naturalne. Poprzez wysypiska trucizna przenika do zasobów wodnych, skaża mięso ryb. Stany Zjednoczone już w 2002 roku przeprowadziły akcję bezpłatnej wymiany termometrów rtęciowych na elektroniczne. Polska na razie szykuje się dopiero do wdrożenia dyrektywy 2007/51/WE z 25 września 2007 roku, która ostatecznie zakończy sprzedaż produktów zawierających rtęć.

mgr farm. Michał Grzegorczyk

fot. OS

Podobne wpisy