76/54 online, grudzień 2012
Jest rośliną właściwą krajom ciepłym Europy, nadbrzeżnym morza śródziemnego. Przełożeni szkół używali dawniej tej lekkiej latorośli do karania swych uczniów; zwyczaj ten jest bardzo starożytny. Matialis nazywa ją berłem nauczycieli – takim to zagadkowym opisem zapoznaje nas autor „Botaniki dla płci pięknej” Adam Podymowicz z rośliną, która obecnie dostarcza nam żywicy jako przyprawy, a która niegdyś była surowcem aptecznym. Choć w naszym kraju przyprawa ta nie należy do najpopularniejszych (najczęściej znana jest miłośnikom kuchni indyjskiej), a w aptece nie mamy już z nią do czynienia od dawna to zapewne większość farmaceutów słyszała o niej i zapamiętała chociażby polską nazwę. Zanim zdradzę o jakiej roślinie i przyprawie będzie mowa, posłużę się jeszcze jednym cytatem – podpowiedzią z XVIII-wiecznej „Botaniki stosowanej” Stanisława Jundziłła: roślina ta rośnie w Persyi; wszystkie jey części pełne są obrzydłego smrodu, a mianowicie korzenie; te są do marchwi podobne, wewnątrz białe, zewnątrz zaś czarne, około dwóch stop długie, a na kilka calów grube. Sok z korzeni zebrany i suszeniem zgęstwiony znaiomy iest w Aptekach pod nazwiskiem Asa foetida a w wielu językach czartowskiem łaynem iest nazywany. U Persów jednak wszystkich potraw pospolitą iest zaprawą; u nas w Medycynie tylko się zażywa.
*kliknij, aby powiększyć
Ilustracja 1.1 i 1.2. Monografie gumożywicy smrodzieńcowej, zamieszczone w „Farmakopei Austriackiej VIII” z roku 1906 i „Farmakopei Polskiej II” z 1937.
Asa foetida, lub inaczej gumożywica smrodzieńcowa (Gumoresina Asa foetida), to stężały sok mleczny, który pozyskuje się przez nacinanie korzeni rośliny nazywanej zapaliczką cuchnącą (Ferula asa-foetida). Oficjalnie funkcjonuje również nazwa czarcie łajno, a dawniej mówiono także, jak dowiadujemy się z „Botaniki lekarskiej” profesora Ignacego Rafała Czerwiakowskiego, diable g…. Określenia te używane są także i w innych językach europejskich: angielskim – devil’s dung, francuskim – merde di diable, czy niemieckim – teufelsdreck. Tę niezbyt chlubną nazwę zapaliczka zawdzięcza „nadzwyczajnemu smrodowi” – jak pisze Krzysztof Kluk w „Dykcyonarzu” z 1805 roku. I choć dzisiaj wielu pacjentów uskarża się na niezbyt przyjazne zapachy medykamentów, to na szczęście żaden nie sprawia takiego kłopotu w transporcie jak niegdyś Asa foetida: na okrętach, na których do Europy przychodzi, zwykli go na wierzchu masztów przywiązywać, aby smrodem swoim ludziom okrętowym nie był uprzykrzonym, lub innych towarów nie zarażał – informuje nas Stanisław Jundziłł w „Botanice stosowanej”.
Zapaliczka cuchnąca występuje w Afganistanie i Iranie, a uprawiana jest w krajach subtropikalnych i w środkowej Europie. Jest to okazała bylina dorastająca do trzech metrów wysokości, należąca do rodziny selerowatych (Apiaceae), dawniej nazywanych baldaszkowatymi (Umbelliferae). Zapaliczka posiada gruby, mięsisty korzeń i grubą (o średnicy 8 cm) łodygę. Cała roślina zawiera sok mleczny o szczególnie nieprzyjemnym zapachu, który wypływa przy najdrobniejszym skaleczeniu tkanek, zastygając w miękką elastyczną masę czyli gumożywicę. Najczęściej jednak asafetydę otrzymuje się ścinając łodygę tuż przy nasadzie i zbierając wypływający sok z korzeni. Sok żywiczy twardnieje na powietrzu tworząc grudki różnej wielkości, koloru czerwono-brunatnego lub szarego z zewnątrz, a w środku białego. Zapach żywicy, jak podaje większość źródeł, jest bardzo nieprzyjemny, zwłaszcza dla Europejczyków. Porównywany jest do zapachu czosnku, stąd też zapaliczka nazywana była dawniej smrodzieńcem lub czosnoniem. Jeden z ciekawszych opisów dotyczących zbiorów żywicy odnajdujemy w „Komentarzu do VII wydania farmakopei austryjackiej”: sok mleczny czosnonia cuchnącego zbierają w następujący sposób: w połowie kwietnia, po okwitnięciu rośliny, zbieracze smrodzieńca udają się na step, obnażają z ziemi górną część korzenia, szczególniej z czteroletnich roślin, odcinają łodygę, liście odziomkowe i pęczek włosisty przy samej podstawie korzenia, następnie pokrywają go warstwą liści i ziemi w celu zasłonięcia od promieni słonecznych i wszystko pozostawiają tak około 30 dni w spokoju. Magister Wilhelm Zajączkowski, autor „Komentarza…”, zaznacza, że po upływie tego czasu, rozpoczyna się zbieranie soku mlecznego. W tym celu odkrywają najpierw górną część korzenia, odrzucają liście i ziemię, następnie robią poprzeczne przecięcia i przykrywają je liśćmi, lecz tak ażeby liście nie dotykały powierzchni przecięcia, z której wypływa obfita ilość soku mlecznego. Po dwóch dniach zbierają sok stwardniały, poczem znowu odrzucają cienką warstwę wyschłej górnej części korzenia i otrzymują nową ilość soku, którą powtórnie po dwóch dniach zbierają. Powtórzywszy tę czynność trzy razy, w przeciągu sześciu dni, pozostawiają ten korzeń w spokoju na dni dziesięć.
Właściwości lecznicze gumożywicy smrodzieńcowej znane były starożytnym Grekom i Rzymianom. Dioskorydes, jak podaje Marcin z Urzędowa, zalecał: dobrze pić wnętrzny sok z feruli przeciw plwaniu krwią y żółtym biegunkam y gryzieniu około żołądka (…) przeciw krwie zbytniemu z nosa cieczeniu kłaść w nos. Obszerny opis zapaliczki odnajdujemy w „Zielniku” Szymona Syreniusza, co może świadczyć o dużym znaczeniu i częstym stosowaniu tej rośliny w XVI wieku. Oprócz zaleceń Dioskorydesa, według którego zapaliczka miała chronić nawet przed ukąszeniami (ukąszonym od Jaszczura, Żmiję y od innych gadzin iadowitych iest osobliwym i wielkim ratunkiem), w Zielniku Syreniusza czytamy: krew z ran trudną do zastanowienia, kłącze tego ziela na popiół albo węgle spalone, a miałko utłuczone, natychmiast zawściąga prochem ie zasypując. Dodawanie zapaliczki jako przyprawy zalecane było dla osób starszych, chorych i słabowitych, a także miało służyć jako afrodyzjak: oboie płeć do Wenusa wzbudza, że w tej mierze niemoże nic być potężniejszego y równieyszego nadto. Jak podaje Syreniusz sok z zapaliczki może nawet uzdrawiać pary, których: małżeński skutek przez czary iest zepsowany. Ferula uznawana była także jako środek czyszczący krew: krew dziwnym sposobem poleruie i chędoży. Wymienione właściwości zapaliczki długo były wykorzystywane w lecznictwie, co potwierdza w 1861 roku profesor Ignacy Rafał Czerwiakowski: Assa-foetida; działająca głównie i nader dzielnie na układ nerwowy pobudzająco i ożywiająco, również i na układ krwionośny oraz odżywianie w ogólności; w kurczowych zaś i macicznych cierpieniach nadzwyczaj ceniona. Na początku XX wieku głównym zaleceniem do stosowania gumożywicy smrodzieńca były choroby nerwowe i histeria. W „Farmakologii felczerskiej” doktora Oksa odnajdujemy przepis na lewatywę z asafetydą rozcieraną z żółtkami jaj, zalecaną w zaparciach, a także przepis na proszki przeciw histerii:
Rp 1.
Pulv. rad. Valerianae
Asae foetidae ana 4.0
q.s. ut f.pil. N XXX
consper lycopodio
D.S. Trzy razy dziennie po 3 pigułki (przy histerycznych przypadłościach)
Rp 2.
Asa foetid. 4,0
Galbani
Myrrhae ana 2,0
Castorei 1,0
Consp. Pulv. Cinnam.
S. Trzy razy dziennie po 3-8 pigułek (przy histerji)
Połączenie składników z drugiego przepisu z pewnością oprócz leczniczych właściwości dostarczało także pacjentom niezapomnianych wrażeń smakowych i zapachowych!
Obecnie asafetydę możemy zakupić w sklepach dostarczających produkty spożywcze i przyprawy kuchni egzotycznych. Najczęściej dostaniemy ją w postaci żółtego proszku. Asa foetida, oprócz żywicy (24-65%), której głównym składnikiem są estry kwasu felurowego z asarezynotanolem, zawiera także gumy (25-30%) typu basoryny i olejki z disiarczkowymi związkami. W gumożywicy występują również kumaryny, śluz i wanilina. Według współczesnej wiedzy medycznej przyprawa ta wskazana jest w zaburzeniach trawienia, wzdęciach, skurczach przewodu pokarmowego. Zalecana jest także w leczeniu zespołu jelita drażliwego i chronicznych wzdęć. Pamiętajmy jednak – jeżeli asa foetida miałaby stać się naszą przyprawą i lekarstwem, należy ją używać w niewielkich ilościach, najlepiej na „czubek noża”. W postaci nalewek i pigułek może być zastosowana w stanach napięcia nerwowego i histerii. Najnowsze badania prowadzone przez zespół azjatyckich naukowców wykazały, iż niektóre składniki gumożywicy smrodzieńcowej wykazują znacznie większą skuteczność działania wobec wirusa H1N1 niż amantadyna!
Pozostaje jeszcze wyjaśnienie nazwy: zapaliczka. Ponieważ najdokładniej i najbarwniej przedstawia to autor „Botaniki dla płci pięknej”, posłuchajmy i tym razem Adama Podymowicza: w środku łodygi znajduje się rdzeń biały, który uschnąwszy zapala się, jak hupka, ogień ten zachowuje się doskonale w tej łodydze i powoli psuje rdzeń nienaruszając kory i z tego powodu w niektórych krajach używają tej rośliny do przenoszenia ognia z miejsca na miejsce, to zapewne dało powód do wymyślenia bajki, że Prometeusz ukrył ogień niebieski w roślinie zapaliczką zwanej. Martialis powiada, że zapaliczki mogłyby mówić: świecimy przez dobrodziejstwa Prometeusza, chcąc przez to wyrazić, że rośliny te, od czasu kradzieży Prometeusza, mają własność zachowywania ognia.
Piśmiennictwo u autorki
Fot. Fotolia.com