grudzień 2010, nr 52/30 online
OBECNE POGLĄDY NA ROLĘ ŻYWIENIA
W PROFILAKTYCE I LECZENIU
CHORÓB UKŁADU SERCOWO-NACZYNIOWEGO
Współczesna kardiologia jednoznacznie zaakceptowała konieczność modyfikacji sposobu żywienia w procesie terapii zaburzeń metabolicznych, które leżą u podstaw rozwoju miażdżycy i chorób układu sercowo-naczyniowego. Jednak w porównaniu do lat poprzednich nastąpiły istotne zmiany w podejściu do stosowania określonych typów diet opartych z reguły na ograniczaniu poszczególnych jej składników jak również redukcji ilości kalorii. Biorąc pod uwagę osiągnięcia biologii molekularnej i nutrigenomiki oraz doświadczenia z badań klinicznych, staramy się teraz optymalizować sposób żywienia, aby uzyskać możliwie najlepsze wyniki w obniżaniu poziomu czynników ryzyka, tj. nadwagi, nadciśnienia, lipidów, jak również przewlekłego stanu zapalnego i arytmii. Nie ulega bowiem wątpliwości, że zastosowanie odpowiedniego żywienia w praktyce może być bardziej skuteczne niż terapia lekami recepturowymi. Wynika to z faktu, że w naszym pożywieniu występują specjalne składniki zwane „nutrientami”, posiadające zasadniczy wpływ na prawidłową homeostazę ustroju począwszy od wieku płodowego. Biologiczne znaczenie „nutrientów” zostało udowodnione na poziomie ludzkiego genomu i wiadomo dziś, że ich obecność w organizmie na odpowiednim poziomie warunkuje ekspresję i regulację wielu genów, których upośledzenie prowadzi do wielu schorzeń metabolicznych.
Do „nutrientów” zaliczamy obecnie wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega-3, foliany (kwas foliowy), witaminę D oraz flawonoidy i karotenoidy. Nie można również zapominać o innych elementach naszego żywienia, które wspierają procesy metaboliczne na poziomie wchłaniania jelitowego, tj. o sterolach roślinnych, błonniku i bakteriach probiotycznych.
Niezależnie od tych pierwszoplanowych działań trzeba równolegle kształtować racjonalne zachowania żywieniowe ściśle związane z fizjologią człowieka. To jest dostosować ilość spożywanych kalorii do wydatku energetycznego. Jeść w małych porcjach (4-5 razy dziennie) oraz zachować odpowiednie proporcje pomiędzy białkiem, tłuszczami i węglowodanami w codziennej diecie (15%-30%-55%). Bez zachowania tych podstawowych zasad trudno oczekiwać na uzyskanie pozytywnych efektów w postaci redukcji wagi, normalizacji poziomu glukozy czy zmniejszenia poziomu lipidów we krwi. Dodatkowym problemem dla zdrowia współczesnego człowieka stało się częste spożywanie produktów wysoko-przetworzonych, które z reguły zawierają szereg substancji wywołujących określone negatywne skutki dla zdrowia. Bowiem z reguły poza wysoką zawartością cukru lub soli kuchennej, zawierają kwasy tłuszczowe trans, utlenione formy cholesterolu, akrylamid, różne barwniki i substancje konserwujące. Niestety wciąż brakuje nam prospektywnych badań klinicznych i epidemiologicznych dotyczących konsekwencji zdrowotnych wspominanych dodatków do żywności, stąd tak trudno określić ramy prawne ograniczające ich użytkowanie. Należy jednak zdawać sobie sprawę, że większość tych składników fast food’ów wywołuje przewlekły stan zapalny przyspieszający rozwój miażdżycy i może niwelować pozytywne oddziaływanie „nutrientów” na organizm. Natomiast jak ważne jest utrzymanie odpowiedniego poziomu np. witaminy D w ustroju, wskazują ostatnie badania fińskie. Wykazano w nich, w obserwacji trwającej ponad 9 lat, że stan niedoborowy tej witaminy zwiększa znacząco śmiertelność z powodu chorób układu sercowo-naczyniowego. Warto dodać, że ta obserwacja dotyczyła zdrowej populacji kobiet i mężczyzn w wieku 53-73 lat.
W powszechnej wiedzy witamina D jak dotąd była wiązana z gospodarką wapniowo-fosforanową, układem kostnym, a jej stany niedoborowe z osteoporozą. Obecnie posiadamy wiele dowodów, że obniżenie spożycia witaminy D w dietach krajów zachodnich powoduje wzrost ryzyka cukrzycy typu II, nadciśnienia tętniczego i progresji miażdżycy. Również stany niedoborowe tej witaminy wpływają na zaostrzenie objawów astmy u dzieci. To z kolei może wpływać na uszkodzenie układu krążenia i przyspieszenie rozwoju chorób układu sercowo-naczyniowego w wieku dorosłym.
Szczególnie ważnym z punktu widzenia profilaktyki miażdżycy jest zapewnienie optymalnego spożycia kwasów omega-3 pochodzących głównie z ryb morskich. Ich protekcyjne działanie jest ściśle powiązane z właściwościami przeciwzapalnymi, przeciwzakrzepowymi, a przede wszystkim zapobiegającymi arytmii, która jest główną przyczyną nagłej śmierci sercowej. Większość dużych badań epidemiologicznych wykazuje silne relacje pomiędzy spożyciem ryb morskich, a występowaniem ostrych incydentów wieńcowych szczególnie u mężczyzn. W krajach skandynawskich, to jest w Norwegii i w Szwecji, gdzie spożycie ryb, a zarazem kwasów omega-3 jest optymalne dla zdrowia, śmiertelność z powodu chorób układu sercowo-naczyniowego jest jedną z najniższych na świecie. Niestety, w Polsce zawartość kwasów omega-3 w diecie kształtuje się na bardzo niskim poziomie i jest prawie 8-krotnie niższa niż w Norwegii. Należy podejrzewać, że obecna wysoka nadumieralność mężczyzn i kobiet w polskiej populacji, przekraczająca nawet o 50% wskaźniki z 17 państw „starej” Unii Europejskiej, może być spowodowana niedoborami w spożyciu ryb morskich. Taki stan wymaga przeciwdziałania także u dzieci i młodzieży, gdyż kwasy omega-3 mają istotny wpływ na sprawne działanie centralnego układu nerwowego i mózgu.
Poza wskazanymi już stanami niedoborowymi w polskiej diecie brakuje również produktów (głównie zielonych warzyw), które pokrywają nasze zapotrzebowanie na kwas foliowy. Powszechnie wiadomo, że ta witamina jest niezbędna dla kobiet w pierwszym trymestrze ciąży, gdyż ma udział w procesach metylacji DNA w genomie płodu. Jej brak przyczynia się do powstawania patologii w centralnym układzie nerwowym – tak zwanych wad cewy nerwowej u dzieci przyczyniając się do ich przedwczesnego zgonu. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że stany niedoborowe dotyczące kwasu foliowego i witamin B6 i B12 powodują również określone skutki dla całej populacji, przyczyniając się do rozwoju chorób układu krążenia, jak i chorób neurodegeneracyjnych, tj. demencji, choroby Alzheimera oraz tak powszechnej obecnie depresji. Wiadomo już, że jest to następstwo tworzenia się i gromadzenia w ustroju cytotoksycznego aminokwasu, jakim jest homocysteina, gdyż nie może być ona prawidłowo metabolizowana ze względu na brak grup metylowych, których dostarcza kwas foliowy. Doceniając wagę tego zagadnienia dla zdrowia publicznego, w USA rozpoczęto obowiązkowe dodawanie kwasu foliowego i innych witamin grupy B do mąki w celu wzbogacenia w te ważne elementy codziennej diety. Akcja, rozpoczęta w 1998 roku i kontynuowana do dnia dzisiejszego, przyniosła znaczące efekty, tj. zmniejszenie o 40% narodzin dzieci z wadami cewy nerwowej, jak również spadku w populacji poziomu homocysteiny o 11%. Podobne efekty zaobserwowano również w Kanadzie i w Australii.
Aktualne badania przeprowadzone w Polsce (WOBASZ) wykazały, że ponad 80% dorosłej populacji nie ma w pełni pokrytego dziennego zapotrzebowania na kwas foliowy. Niestety, przekłada się to również na wysoki odsetek osób, u których stwierdza się podwyższone poziomy homocysteiny we krwi (około 5 milionów). Można przypuszczać, że jest to ważny czynnik ryzyka niedokrwiennego udaru mózgu, którego występowanie w naszym kraju rośnie niepokojąco w ostatnich latach. W związku z tym Polskie Towarzystwo Badań nad Miażdżycą podjęło kroki w celu dodawania kwasu foliowego do mąki, ale akcja, w której wzięły udział Polskie Młyny, zakończyła się umiarkowanym sukcesem, gdyż nie uzyskała odpowiedniego wsparcia Ministerstwa Zdrowia. Pozytywny w tej materii raport grupy ekspertów powołanych jeszcze przez ówczesnego Ministra prof. Zbigniewa Religę zaginął w biurkach urzędników.
Ważnym elementem patogenetycznym w rozwoju miażdżycy jest proces utleniania tzw. złego cholesterolu LDL przy udziale wolnych rodników tlenowych. Ich nadmierna produkcja w organizmie jest konsekwencją przewlekłego stanu zapalnego, który jest indukowany między innymi nadwagą, otyłością, cukrzycą typu II oraz nadciśnieniem tętniczym występującym u ponad 30% naszej populacji. Nie można również zapominać o roli chorób przyzębia, które występują u kolejnych 60% Polaków i przyczyniają się do pogłębienia procesów zapalnych w ustroju. Ostatnio wykazaliśmy, że żywność wysoko przetworzona, zawierająca akrylamid, tj. popularne chipsy ziemniaczane nasila wytwarzanie wolnych rodników tlenowych, a ich stałe spożywanie może tworzyć warunki do podwyższenia ryzyka postępu miażdżycy. Powstaje więc pytanie, czy możemy przy pomocy modyfikacji sposobu żywienia zmniejszyć zagrożenia wynikające z nadmiernej produkcji wolnych rodników tlenowych. Odpowiedzią są naturalne przeciwutleniacze, a w szczególności flawonoidy zawarte w owocach i warzywach, które usuwają wolne rodniki tlenowe. Niestety, niski stopień przyswajania flawonoidów przez organizm ludzki powoduje, że musimy spożywać od 0.5 do 1 kg dziennie warzyw i owoców, aby pokryć zwiększone zapotrzebowanie, szczególnie we wspomnianych stanach chorobotwórczych. Ponieważ nie zawsze jest to możliwe w warunkach współczesnej cywilizacji, pewnym rodzajem wspomagania może być spożycie herbaty i/lub czekolady, w szczególności tej o wysokiej, przekraczającej 70% zawartości ziarna kakaowego. Faktyczne badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Medycznym w Utrechcie, które objęło 37 tysięcy osób obserwowanych przez 13 lat, wykazało, że picie więcej niż 6 filiżanek herbaty dziennie zmniejsza ryzyko niedokrwiennej choroby serca nawet o 37%.
Podobne prospektywne badania opublikowano w tym roku, a dotyczyły one analizy spożycia czekolady na przestrzeni 8 lat przez 19 tysięcy osób w średnim wieku z populacji niemieckiej. Okazało się, że wyższe dzienne spożycie czekolady, tj. 7.5g, w porównaniu do niższego, tj. 1.7g, wiązało się z niższym skurczowym i rozkurczowym ciśnieniem tętniczym i obniżonym ryzykiem chorób układu sercowo-naczyniowego, a szczególnie niedokrwiennym udarem mózgu. Jest to wiązane z wysoką aktywnością przeciwrodnikową katechin, które występują zarówno w herbacie, jak i w ziarnie kakaowym. Chronią one w ten sposób nasz układ krążenia, który może wytwarzać więcej substancji o charakterze rozkurczowym (tlenek azotu). Podobne zalety mają także antocyjany występujące w owocach jagodowych i w ciemnych winogronach. Stąd potencjalne działanie przeciwmiażdżycowe czerwonego wina, które jednak zawiera alkohol, co przy regularnym spożyciu wiąże się z ryzykiem nowotworów wątroby, jak i wpływa na bezpieczeństwo drogowe. Fantastycznym źródłem antocjanów i katechin są owoce aronii, której największym producentem w Europie jest Polska. Nasze badania wykazały, że ekstrakt z tych owoców zarówno obniża ciśnienie tętnicze, jak i działa przeciwzapalnie oraz hamuje podobnie do aspiryny procesy zakrzepowe. Niestety, ze względu na właściwości smakowe aronia (wyjątkowa cierpkość) podobnie jak czarna porzeczka nie stały się polskim „remedium” na miażdżycę. Ciągle jednak istnieje szansa włączenia ekstraktu z aronii do procesów terapeutycznych schorzeń metabolicznych jako preparat wspomagający.
Na zakończenie warto wspomnieć o ważnej roli steroli roślinnych w profilaktyce nadmiernego wchłaniania cholesterolu z posiłku. Ponieważ nasz kraj cechuje wysokie spożycie zarówno tłuszczów zwierzęcych, jak i produktów o wysokiej zawartości cholesterolu, to u osób z tzw. hipercholesterolemią środowiskową należy wprowadzać produkty wzbogacone w sterole roślinne otrzymywane z olejów roślinnych lub z kory drzewnej (stanole). Tego typu produkty, tj. margaryny, jogurty itp., pozwalają obniżyć poziom tzw. złego cholesterolu LDL średnio od 10 do 15%, co istotnie zmniejszy ryzyko chorób układu sercowo-naczyniowego.
Podsumowując obecne poglądy na profilaktykę żywieniową miażdżycy, trzeba stwierdzić, że wymaga ona bardziej racjonalnego podejścia i powinna być oparta o fachową analizę codziennego spożycia. Stąd pilna potrzeba upowszechniania zawodu dietetyka, który musi na równi z lekarzem brać udział w procesie terapeutycznym, szczególnie u ludzi z rodzinną historią chorób układu krążenia (prewencja pierwotna) oraz u pacjenta z udokumentowaną miażdżycą (prewencja wtórna). Niestety, od wielu lat zawód dietetyka w naszym kraju nie uzyskał dotąd odpowiednich uprawnień zawodowych i ich udział w leczeniu pacjentów nie jest rozliczany przez Narodowy Fundusz Ochrony Zdrowia. Najwyższy czas, aby to zmienić!
prof. zw. dr hab. n. farm. Marek Naruszewicz
Warszawski Uniwersytet Medyczny
Honorowy Przewodniczący Polskiego
Towarzystwa Badań nad Miażdżycą
fot. dreamstime.com