Arkana medycyny

czerwiec 2014, nr 93/71 online
 
   Etnomedycyna i etnofaramacja to gałęzie nauk bardzo dobrze rozwijające się na całym świecie. W ośrodkach europejskich analizie i badaniom poddawane są dawne przekazy ludowe związane z leczeniem i wykorzystaniem roślin oraz wiadomości zawarte w pismach Dioskorydesa, Pliniusza oraz w późniejszych zielnikach i księgach medycznych. W wielu krajach działają także instytuty i kliniki medycyny naturalnej, gdzie metody te stosowane są w praktyce. Na gruncie polskim ciągle sceptycznie podchodzimy do historycznych źródeł medycznych, farmaceutycznych i botanicznych. Bardzo rzadko dyskutujemy z dawnymi  wiadomościami, szufladkujemy je ściśle, nie dając możliwości wyjścia poza obręb nauk historycznych. Tymczasem lektura pierwszych pisanych w języku polskim „Zielników” i „Herbarzy” może dostarczyć nam wiele informacji na temat dawnej medycyny, botaniki i farmakognozji. Niekiedy wiadomości te mogą wydawać się niezrozumiałe, ale w większości przypadków zdumiewa  szczegółowa wiedza  medyczna z czasów kiedy nie było jeszcze tak rozwiniętych narzędzi badawczych.
   Leki pochodzenia naturalnego – pod tym pojęciem mamy zazwyczaj na myśli surowce pochodzenia roślinnego, a w niewielkim stopniu również zwierzęcego czy mineralnego. Związki czynne zawarte w roślinach są przedmiotem zainteresowań farmakognostów. Wykrywanie ich i poznawanie mechanizmów działania jest nie mniej pasjonujące niż badania nad środkami farmakologicznymi. Studiując hasła prezentowane w renesansowych zielnikach polskich zauważymy, że w lecznictwie prócz roślin, minerałów i surowców zwierzęcych, prezentowane są tak nietypowe „leki” jak na przykład ślina (salivia), kał (stercus) czy krew (sangwis).
 
 
Leki wstrętne
 
 
   Historią wymienionych powyżej „środków leczniczych” zajmował się prof. Jan Muszyński, określając je mianem „leki wstrętne”. Do tej kategorii leków profesor Muszyński zaliczał ponadto: padlinę czyli produkty rozkładu zwierząt, a także „leki” będące częściami ciała zmarłych ludzi. Środki te najczęściej wykorzystywane były w praktykach ludowych, choć również w oficjalnej medycynie znajdują się potwierdzenia wykorzystywania mumi, czyli balsamowanych zwłok ludzkich (Farmakopea Wirtemberska 1786 r.) oraz cranium humanum (czerep ludzki). Terapie płynami ustrojowymi, wydzielinami i wydalinami ludzkimi i zwierzęcymi, a także niektórymi częściami ciała czy też organami mają bardzo długie tradycje medyczne. Picie własnego moczu zalecał Dioskorydes jako skuteczny środek przy ukąszeniach żmij i skorpionów. Kał zwierzęcy (konia, osła, krowy, kozy, owcy, dzikiej świni, psa, myszy, gołębia, kury, bociana i jaszczurki) używany był do okładów, a macerowany w winie albo occie stosowano do wewnątrz. Kał jaszczurek zawierający dużo kwasu moczowego używany był jako puder wybielający. Kał psi (stercus canium) i kał pawia (stercus pavonis) to surowce farmakopealne przedstawione w Farmakopei Wirtemberskiej. Krew za czasów Pliniusza była środkiem wspomagającym odwagę i waleczność i dlatego rzymscy patrycjusze wypijali krew gladiatorów ginących w walkach na arenie.
   Trudno dziś komentować zasadność stosowania wymienionych środków choć na przykład krew w dalszym ciągu podawana jest na drodze transfuzji w szczególnych stanach chorobowych. Szczególną rolę pełni krew pozyskiwana z pępowiny, jako źródło komórek macierzystych stosowana w przypadku chorób związanych z układem krwiotwórczym, w chorobach immunologicznych, a nawet w chorobach nowotworowych. Urynoterapia również należy do metod, które choć nie są stosowane w oficjalnym lecznictwie to jednak praktykowane są przez pacjentów.
 
 
Stercus
 
 
    W „Herbarzu” Marcina z Urzędowa (1595r.) odnajdujemy opis Fimus Animalus (Stercus apopatos) czyli gnój. Wśród licznych zaleceń medycznych przedstawione są  wskazania pochodzące z  nauk Disokorydesa: gnój usmierza i ulżywa zapalenie w ranach świeżych. Gnój wołowy, który chodzi  na pastwiskach, wziąwszy ij na list jaki szeroki zwłaszcza łopianowy i uwinąć zagrześć w popiół ciepły aby się zagrzał a tak ciepły przykładać dla przerzeczonych niemocy. Gnój wołowy zalecany był  ponadto w przypadku boleści w  biodrach i krzyżu oraz podagrach. Nieco inne właściwości posiadały kozie odchody. Szczególnie pomocne, według Dioskorydesa miały być w przypadku braku krwawienia miesięcznego i jako środek wspomagający poród. W tym celu należało ów „medykament” przyrządzić z czymś wonnym i wypić. Odmiennie miał działać gnój koński albo owczy – suchy albo spalony z dodatkiem octu miał zatrzymywać nadmierne krwawienia. Mysie odchody jak dowiadujemy się z „Herbarza” Marcina z Urzędowa, wypijane wraz z kadzidłem i miodem, miały za zadanie kruszyć i usuwać zalegające kamienie, a zastosowane w postaci czopków dla dzieci, przygotowanych przez wymieszanie z mąką jęczmienną, działały rozwalniająco.
   Ten sam „środek leczniczy” odnajdujemy również w  „Zielniku” Falimirza (1534r.). Pod hasłem stercus (łajno, po prostu gówno) autor zamieścił sugestywną ilustrację wraz z opisami właściwości wydalin psich, wilczych, kozich, wołowych, gołębich, dziczych, kurzych, mysich i kozich, a także dziecięcych. Każdy z wymienionych „specyfików” posiada odmienne właściwości. Moc łajna psiego pisze Falimirz jest ta iż bolączki w gardle leczy. Stefan Falimirz podaje również sposób przygotowania owego ”lekarstwa”: warzyć ie z gwoździki w wodności wycisnąwszy ją z jabłek, a to będzie przylawszy ocztu trochę płócz nim a pomoże. Też gdy z niego plastr uczynisz a będziesz gardło okładał, też gdy je osuszysz na proch a potem wziąwszy mleka a w to mleko nasypać tego prochu a wypić. Ten trunek czerwona niemoc zastanawia. W przypadku bolącego gardła równie skuteczne miało być łajno dziecięce. Tym specyfikiem należało po wymieszaniu z miodem okładać gardło. Z kolei łajno wołowe miało być pomocne w przypadku ukąszenia od pszczoły, szerszenia, osy lub trzmiela, a także: na sparzeliny i na otarcie gdy nim obłoży jest bardzo dobre.
 
 
Salivia
 
 
    Skład i właściwości ludzkiej śliny są obecnie  dokładnie zbadane. Czy jednak zastosowalibyśmy tę wydzielinę jako lekarstwo? Starożytni medycy zalecali „kuracje” śliną czyli pomazywania stosować w przypadku skórnych dolegliwości: liszajów, trądów, parchów. Salivia czyli ślina miała być również pomocna: przeciw wężom i jak podaje Marcin z Urzędowa (cytując Pliniusza): także gdzie pluniesz uciekają. Pliniusz poleca stosowanie ludzkiej śliny w przypadku piegów i liszaji u dzieci, w tym celu należy odpowiednio przygotować „leczniczy składnik” poprzez żucie w ustach pszenicy i tym pomazywać dotknięte chorobą miejsca na skórze. Salivia polecana była także do przemywania oczu: zamgłości a zawrzania oczu, które bywają ludziom z zaranku, pomazując śliną czczą wyczyszcza. Ślina miała być również ratunkiem w przypadku dostania się owadów do ucha: gdyby co wlazło w ucho nap lunąwszy śliną czczą tedy wnet wyjdzie albo umrze. W renesansowych zielnikach odnajdujemy również porady, które z naukowego punktu widzenia uznać musimy za zabobonne: jest ślina rzecz pomocna przeciw czarom a zarażeniu od złych rzeczy, gdy kto puszczając urynę po niej zawżdy plunie; także plunąć w but prawy pierwej niźli człowiek obuje, także plunąć gdy kto jakie złe miejsce przestąpi.
 
 
Sangvis
 
 
   Upusty krwi to znane w historii medycyny zabiegi mające na celu przywrócenie zdrowia poprzez usunięcie wraz z płynem ustrojowym chorobotwórczych czynników. Ale krew była także uznanym środkiem leczniczym.
   Na ten temat pisał miedzy innymi Marcin z Urzędowa: krwie, której upuszczamy szkoda zawżdy wylewać próżno albowiem i tej natura nie sprawiła darmo. Na podstawie gęstości i koloru krwi określano cechy człowieka: mężczyźni mają pospolicie krew czerniejszą a grubszą niż biale głowy, są też mocniejsi niż niewiasty. Subtelniejsza krew, jak czytamy w „Herbarzu” decyduje o mądrości i dowcipie, zaś „grubsza” dodaje animuszu do pracy i walki. Wśród zaleceń medycznych zastosowania krwi odnajdujemy między innymi wskazania: krwią człowieczą z którejkolwiek strony upuszczoną dobrze pomazywać bolączki w gardle, także krwią usta pomazywać zarażone padającą niemocą, wnet ustawia. Starożytni zalecali w niektórych dolegliwościach stosowanie krwi zwierząt: gęsi, kozłów, gołębi i kuropatwy w przypadku świeżych ran oka i przekrwieniach oczu. Krew kozia, zajęcza i jelenia przysmażana miała być pomocna na morzenia w trzewiach. A ponadto krew każdego z wymienionych zwierząt zalecana była w biegunkach, a w połączeniu z winem przeciw każdemu jadu śmiertelnemu. Równie ciekawe jest kosmetyczne zastosowanie krwi zajęczej: zajęcza krew osobliwie wyczyszcza piegi i każdą grubość i zmarszczki na licu mażąc nią; także ogorzenie na słońcu. Także i kobieca krew miesięczna poddana była analizie ówczesnych „naukowców”, przypisywano jej jednak negatywne właściwości: krew miesięczna niewieścia jest jadowita iż gdyby brzemienna była pomazana albo po niej chodziła tedy porzucenie czyni  a po tym niepłodność wieczna. W niektórych jednak problemach krew miesięczna miała być pomocna: gdyby niewiasta taką krwią pomazała nogę podagrę  cierpiąca; także guzy i gruczoły pod gardłem i  za uchem i pod pazuchy.
   Temat „leków wstrętnych” jest niełatwy do przedstawienia. Wątpliwości wzbudza nie tylko celowość użycia wymienionych środków jako substancji leczniczych, ale również względy estetyczne. Trudno nam dziś wyobrazić sobie nawet, że niektóre z tych „medykamentów” mogły być stosowane. Jednak jak wskazuje literatura medyczna i botaniczna w czasach renesansu zwyczaje lecznicze były nieco odmienne i w dużej mierze przejęte od starożytnych.
   Niniejszym artykułem chciałabym zapoczątkować cykl publikacji, w których prezentowana będzie wiedza na temat środków leczniczych, jakie stosowane były w okresie renesansu. Omówione zostaną surowce mineralne oraz medyczne wykorzystanie produktów spożywczych. W dalszej kolejności będę prezentować powszechniej już znane surowce roślinne. Postaram się zestawić  wiadomości z XVI i XVII-wiecznych „Zielników” i „Herbarzy” ze współczesną wiedzą medyczną i farmakognostyczną. Niewątpliwie pojawią się również zagadkowe informacje wynikające z odmienności języka staropolskiego lub też nie do końca zbadanych współcześnie zastosowań. Ale może to co nie zrozumiałe – dla bardziej dociekliwych stanie się impulsem do badań i szukania odpowiedzi?
mgr farm. Joanna Typek
 
Fot. Fotolia.com
 

Podobne wpisy