09.2009 – „Po leki nie do apteki?”

   Na ulicach, stacjach benzynowych, w centrach handlowych – niemal wszędzie atakują nasze zmysły olbrzymie reklamy. Często są to reklamy nowych leków przeciwbólowych, cudownych specyfików na katar czy środków na natychmiastowe pozbycie się zbędnych kilogramów. I tak jak wszechobecna jest ich reklama, tak łatwy jest do nich dostęp. Bo najczęściej leżą tuż przy kasie, obok cukierków, batoników i gumy do żucia.
Także w nowoczesnej aptece, w centrum handlowym, już przy wejściu dostajemy koszyk, do którego możemy włożyć niemal wszystko co leży na półce. Na ból głowy – tabletki, na kaszel – syrop, na gorączkę saszetki. I przy kasie nikt nie zapyta, co rzeczywiście nam dolega. Za to chętnie obdaruje nas kolejnym rabatem.
Obserwując to zjawisko, można się zacząć zastanawiać, co takiego się stało, że zamiast poradzić się fachowca – lekarza lub farmaceuty – wolimy swoje apteczki zapełniać „lekami”, które wbrew swojej nazwie, coraz częściej zamiast leczyć, stają się przyczyną chorób?
Źródła tego można po części dopatrywać się w naszym prawie farmaceutycznym. Jeśli chodzi o dostępność do leków bez recepty zostało ono bowiem poważnie zliberalizowane, wpływając przy tym, jak się wydaje, również negatywnie na rangę zawodu farmaceuty. W ustawie „Prawo farmaceutyczne” z 6 września 2001 r., znajduje się bowiem szereg przepisów, które zmieniają obowiązujące dotąd w aptekach standardy.

„Leku” w aptece nie musi nam już wcale wydawać pani magister. Może to zrobić – i nawet nie w aptece, także listonosz. Art. 68 wskazanej ustawy dopuszcza bowiem prowadzenie przez apteki ogólnodostępne i punkty apteczne wysyłkowej sprzedaży produktów leczniczych wydawanych bez przepisu lekarza.
Takie „cudowne specyfiki” może nam także sprzedać „osoba prawna” czy „nie mająca osobowości prawnej spółka prawa handlowego”!
Art. 70 ustawy zezwala bowiem na obrót detaliczny „produktami leczniczymi” nie tylko prowadzącym apteki doświadczonym farmaceutom. Pozwala na to także właściwie każdemu, o ile założy spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością.  I akurat taką działalność wybierze sobie za cel. A na ile ta odpowiedzialność jest ograniczona, łatwo wyliczyć.
Koszty założenia spółki to około 8000 zł. A jej odpowiedzialność za nasze zdrowie można ograniczyć zaledwie do 5000 zł. Tyle bowiem od stycznia 2009 roku wynosi minimalny kapitał zakładowy spółki z ograniczona odpowiedzialnością. I tyle w razie czego można się od niej domagać.

Powadze zawodu farmaceuty nie służy też fakt,  że jak wchodzimy do wielu aptek, to możemy odnieść wrażenie, że jesteśmy w salonie kosmetycznym. Półki uginają się od kremów, dezodorantów, wacików. Tymczasem w ustawie jest art. 86 ust. 8, który brzmi bardzo stanowczo. W aptekach ogólnodostępnych na wydzielonych stoiskach można sprzedawać produkty określone w art. 72 ustawy, czyli np. środki kosmetyczne( w rozumieniu art. 2 ustawy o kosmetykach) z wyłączeniem kosmetyków przeznaczonych do perfumowania lub upiększania. I dodatkowo posiadające wymagane prawem atesty lub zezwolenia i pod warunkiem, że ich przechowywanie i sprzedaż nie będą przeszkadzać podstawowej działalności apteki.
Ale widocznie przeszkadzają tylko nielicznym.  Większość bowiem doskonale widzi Panią magister przez witrynę z poukładanymi starannie kremami, żelami i szamponami. I zdaje się nie zauważać, że dawniej takie rzeczy kupowało się po prostu w drogerii….

Możemy ubolewać nad tym stanem rzeczy. I życzyć sobie, aby środowisko farmaceutów wraz z polskim ustawodawcą zminimalizowali te negatywne zjawiska. Zwłaszcza, że w prawie farmaceutycznym jest wiele luk, brak natomiast procedur chroniących pacjentów przed opisanymi powyżej zagrożeniami. A to niewątpliwie w sposób negatywny wpływa na wizerunek osób wykonujących bardzo szanowany zawód farmaceuty. A przede wszystkim, może mieć fatalny wpływ na zdrowie nas wszystkich.

 

 Renata Mikulewicz
Radca prawny / Doradca podatkowy
Wrocław, ul. Sokolnicza 5/20
tel. 071 797 88 57
raport@raport.wroclaw.pl

Podobne wpisy