06.2013 – „Aptekarz: misja czy zawód?”

czerwiec 2013, nr 82/60 online
   Nie przywołując jakiegoś szczególnego zdarzenia z codziennej pracy – a więc nie odnosząc się do konkretnej sytuacji – każda/-y z nas pracujących w aptece farmaceutów przyzna, że niejednokrotnie ma do czynienia w swojej praktyce z koniecznością „obrony swojej pozycji zawodowej” poprzez tłumaczenie „osobie odwiedzającej aptekę”, iż „apteka to nie sklep”. Ale jak to udowodnić, skoro przychodząca osoba [klient/pacjent] zadaje pytanie: „Panie, po ile macie to…?” albo dosadniej „Macie na sklepie to…?” lub klasyka „Co dziś w promocji?”. Ostatnio dowiedziałem się, że wypowiadając się o etyce zawodowej, reprezentuję archaiczne poglądy, skoro powszechnie wiadomo, iż apteka to „bardzo dobry biznes, który wynika głownie z umiejętności kupieckich”. W takim razie jak to jest z tą apteką i zawodem z nią kojarzonym? Obecna sytuacja nie przedstawia się ciekawie. Dlaczego? Bo z definicji w aptekach ogólnodostępnych prowadzi się obrót detaliczny produktami leczniczymi! [rozdział 5., art. 68., ust. 1 ustawy – Prawo farmaceutyczne z dnia 6 września 2001 r. (Dz.U. Nr 126, poz. 1381)]. I tak z „obrotu” uczyniono cel sam w sobie! Pamiętajmy jednak, że w naszej pracy i w naszych aptekach nie powinno chodzić o obrót, lecz o PACJENTA i farmakoterapię chorób, na które cierpi.*
   Gdy kończyłem studia w 1988 roku, narzekałem, podobnie jak moi rówieśnicy, że jestem „sprzedawcą z wyższym wykształceniem”. Pamiętam nasze, absolwentów, obawy, by nie trafić do apteki. Podówczas studia trwały pięć lat. Ci z nas, którzy je kończyli, mogli czuć się szczęściarzami. Aby się na nie dostać, trzeba było zdać znacznie trudniejszą maturę niż obecnie, a i same studia też nie były łatwe. Potwierdzały to również nasze koleżanki i koledzy z wydziału lekarskiego. Bynajmniej nie chcieli się wybierać na farmację, gdy widzieli, czego i ile musieliśmy się uczyć… Tu się nie przechwalam. Nie twierdzę, że dziś owe studia są łatwiejsze. Są zgoła inne. Jedno, co łączy nas wszystkich, absolwentów wydziałów farmaceutycznych, to fakt, że aby móc wykonywać zawód farmaceuty, trzeba ukończyć studia na wydziale farmaceutycznym. Tymczasem, choć minęło sporo lat od owego 1988 roku, nic się nie zmieniło w podejściu do apteki i do naszego zawodu w nich wykonywanego. Dlaczego tak się dzieje…?
   Lakonicznie można powiedzieć, że to wina prawa. To prawda. Kto zatem zmienia prawo i dlaczego, mimo tak częstych jego zmian, podejście zarówno do samej apteki, jak i do farmaceuty wykonującego w niej swój zawód jest coraz gorsze, a mało tego, widać coraz większe „usklepowienie” aptek? Dochodzenie powodu zmian jest bardzo dobrym tematem do analizy przez historyków zajmujących się współczesną historią farmacji.
 
 
Aptekarz: misja czy zawód?
 
 
   Można te pojęcia rozpatrywać zarówno osobno, jak i łącznie. Jak kto woli. Ja natomiast, uczony jeszcze według tzw. starej szkoły, byłem przez cały czas studiów przygotowywany do sprawowania zawodu, którego misją jest niesienie pomocy drugiemu człowiekowi. Nie brakowało w tym czasie zajęć z etyki i deontologii. Jednak, co najważniejsze, nie brak było ludzi, którzy nam wpajali etyczne zasady funkcjonowania zawodu farmaceuty – aptekarza. Ludzi, którzy byli żywym przykładem do naśladowania. Paradoks tego wszystkiego polega jednak na tym, że choć studiowałem w tzw. głębokiej komunie, to zarówno nauczyciele akademiccy, jak i nasi starsi koledzy aptekarze z godnością, mimo wszelkich negatywnych uwarunkowań tego okresu, wykonywali swój zawód. Dlatego też zapatrzony w tych ludzi, w ich sposób postępowania oraz w sposób sprawowania zawodu, postanowiłem iść w ich ślady. Niestety, aktualnie mimo zgoła odmiennego ustroju politycznego, mimo zdecydowanie korzystniejszych warunków ekonomicznych nasz zawód upada. Kosztem jego misji prym wiedzie kupiectwo w najgorszym możliwym wydaniu, w możliwie najbardziej drapieżnej formie. Konkurujemy bowiem ze sobą nie jakością świadczeń zdrowotnych z wykorzystaniem produktów leczniczych, lecz ceną tych produktów.*  Całkowity brak lub wręcz szczątkowa liczba godzin zajęć z etyki i deontologii zawodowej prowadzi nasz zawód do upadku. Nie bez znaczenia w tym jest fakt oddania w imię zasad wolności i demokracji zawodu w ręce niefarmaceutów. Trudno w takiej sytuacji oczekiwać czegoś pozytywnego. Trudno oczekiwać od osób związanych z zawodem wyłącznie przez aspekt ekonomiczny postępowań etycznych i moralnie poprawnych. Tym bardziej możemy zapomnieć o pojęciu misji w naszym zawodzie. Dopóki to się nie zmieni, nie ma co myśleć o poprawie wizerunku zawodu aptekarza w Polsce.
 
 
Farmaceuta
 
 
   Skoro w aptece powinien być farmaceuta, a mówimy o aptece jako o sklepie, to po co on tam musi być? Założenie prawne i etyczne jest takie, że jego osoba ma gwarantować m.in. bezpieczeństwo, kontrolę nad środkami o silnym działaniu, a więc nad truciznami czy narkotykami. Ma on również świadczyć usługę farmaceutyczną. Gwoli przypomnienia: „Apteka jest placówką ochrony zdrowia publicznego, w której osoby uprawnione świadczą w szczególności usługi farmaceutyczne [rozdział 7., art. 86., ust. 1 ustawy – Prawo farmaceutyczne z dnia 6 września 2001 r. (Dz.U. Nr 126, poz. 1381)]*. Piękne. A jaka jest prawda? Obecnie apteki nie muszą być prowadzone przez farmaceutów. Każdy, kto ma pieniądze i otwiera aptekę, określany jest przez prawo jako „podmiot prowadzący aptekę”. „Podmioty” zatem zatrudniają do pracy człowieka, którego obecność jest wymagana dzięki ustawie – Prawo farmaceutyczne. Gdyby tego zapisu nie było – nie byłoby ani jednego farmaceuty w aptece! Mówi o tym konkretny przepis [art. 88., ust  ustawy – Prawo farmaceutyczne z dnia 6 września 2001 r. (Dz.U. Nr 126, poz. 1381)], a zgodnie z innym artykułem [art. 92.] „W godzinach czynności apteki powinien być w niej obecny farmaceuta, o którym mowa w art. 88 ust. 1.”* Pracodawcy potrzebują kogoś, kto posiada umiejętność kreatywnego myślenia ze szczególnym naciskiem na perfekcyjne stosowanie technik sprzedaży. Nie mówiąc już o umiejętnym dokonywaniu zakupów. A gdzie tu ww. zasady wpajane na studiach? Czy podczas naboru pracodawca zadaje pytanie kandydatowi, w jaki sposób jest przygotowany do prowadzenia opieki farmaceutycznej oraz jak zamierza to robić i jakie ma doświadczenie w tym zakresie? Ilu pracodawców to robi? Skoro nasz zawód jest zawodem zdobywanym na uczelni, skoro jest tak ważny [jest zawodem zaufania publicznego!], dlaczego nasze państwo pozwala na jego deprecjację? Po co uczyć aż tylu ludzi za tak niemałe pieniądze i to z budżetu państwa? Czy ktokolwiek z włodarzy się zastanawia nad tym, że nie można łączyć ordynarnego kupiectwa z misją oddania swego powołania w służbie choremu? Nie można! Misją handlu nie jest troska o wartość bezcenną – zdrowie ludzkie, którego ratunek, podobnie jak życie każdego człowieka, nie ma ceny. Tu odwołam się do zawodu lekarza – zawodu również zdobywanego podczas trudnych studiów akademickich. Zawód ten ma wielki szacunek pośród pacjentów pomimo różnych opinii o lekarzach. Jednak nas, farmaceutów, nie prezentuje się jako element łańcucha ochrony zdrowia, bez którego łańcuch ten nie spełnia swojej roli. Jaki wniosek? Czas najwyższy zacząć zmieniać rolę i znaczenie farmaceuty. Pierwszy ruch został już wykonany. Od stycznia 2012 roku apteka jest miejscem realizacji „świadczenia”, jakim jest realizacja recept refundowanych. Apteka stała się „świadczeniodawcą”. Podobnie jak przychodnie. Tak jest napisane w umowach z NFZ. Jednak ŻADNA apteka nie jest świadczeniodawcą w pełni tego słowa znaczeniu! Dlaczego? Dlatego że samo wydawanie leków podlegających refundacji nie jest świadczeniem. Nie wymaga tak wysokich kwalifikacji, jakie posiadają farmaceuci. Gdyby apteka rzeczywiście była świadczeniodawcą, to świadczeniem powinna być prowadzona w niej opieka farmaceutyczna przez zatrudnionych tam farmaceutów. To za jej świadczenie powinno się płacić tak, jak za leczenie płacimy lekarzom. Jako farmaceuci nie otrzymujemy ani grosza za tę działalność! Nie wyobrażam sobie lekarza, który by się zgodził na takie warunki pracy. Przypominam, że nasze zawody zdobywane są w murach tej samej uczelni, wiedza przekazywana jest nam niejednokrotnie przez tych samych profesorów, a cel nauki prowadzi do tego samego wyniku – współpracy między nami, mającej na celu jak najlepszą opiekę nad chorymi i cierpiącymi ludźmi.
 
 
Apteka
 
 
   W obecnym systemie apteka ma się utrzymać z marży, a więc ze sprzedaży. W związku z tym apteka jest pojmowana dwojako – raz jako sklep [prymitywna forma widzenia apteki] i drugi raz jako miejsce świadczenia usługi [ta forma jest przypominana wówczas, gdy odwołujemy się do wszelkich zagadnień etycznych pod warunkiem, że nie mówimy wtedy o jakichkolwiek pieniądzach]. Na postać „sklepową” apteki wskazuje prezentowana ostatnio przemożna chęć przywrócenia wszelkiej formy lojalności oraz reklamy. Mało tego, o zgrozo, wprzęga się jako NORMĘ opiekę farmaceutyczną w tak rozumianą postać apteki! Cel funkcjonowania wszystkich aptek jest zawsze jeden – „dyspensacja leków połączona z opieką farmaceutyczną”. Skoro mamy ustawę refundacyjną, po wprowadzeniu której w aptekach dzieje się coraz gorzej i jednocześnie nie zanosi się na zmianę owych marż, może czas zacząć mówić o konieczności opłacania farmaceutów za faktyczną ich pracę, która nie mieści się w ramach szeroko rozumianej sprzedaży? Może właśnie ten kierunek jest właściwym dla podniesienia prestiżu zawodu? Jak długo będziemy wynagradzani z marży, tak długo będziemy tylko i wyłącznie postrzegani jako handlowcy. Patrząc na „średnią” wysokość marż w sklepach, już teraz stawiam tezę, że apteka nie może się zaliczać do grona sklepów, gdyż żaden „szanujący się” sklep nie ma tak niskiej marży nie w postrzeganiu jej „procentowości”, ale realnego zysku! Pomimo to apteka, w rozumieniu społecznym, jest głównie miejscem handlu. Absurdem jest to, że obraz ten jest pielęgnowany, a jakiekolwiek głosy o przywróceniu do codzienności etyki zawodowej są odbierane jako „przejawianie poglądów anachronicznych rodem z przeszłości”. A ideą funkcjonowania apteki jest przecież to, by dokonywało się tam zaopatrywanie pacjentów w wymagane ich stanem zdrowia produkty lecznicze, wraz z udzieleniem informacji na temat działania tych produktów i poleceń co do zasad ich stosowania, celem zagwarantowania skutecznej i relatywnie bezpiecznej farmakoterapii chorób, z uwzględnieniem działań ubocznych, a także interakcji w przypadku polipragmazji czy też interakcji z produktami spożywczymi.*
   Warto się zatem poważnie zastanowić nad kilkoma kwestiami. Czy chcemy utrzymać status quo aptek na obecnym poziomie – czyli handel, ale wtedy apteka nigdy nie będzie uznawana jako placówka ochrony zdrowia publicznego, nie będziemy mieli tam ani właściwej etyki, ani opieki farmaceutycznej, czy też będziemy zmierzać do uczynienia aptek tym, czym one być powinny – a wówczas nie handel będzie tam kierunkiem wiodącym. Dyspensacja leków musi stać się głównym źródłem dochodu apteki. Praca ma być podyktowana realnymi potrzebami społecznymi, a nie generowanymi sztucznie, wyimaginowanymi przez ludzi, dla których leki są zwykłymi towarami. Co można lub należałoby zrobić? Patrząc na powyższy opis, który tylko w zarysie pokazuje obraz współczesnej apteki i roli farmaceuty, wydaje się, że przede wszystkim należy jak najszybciej zacząć od zmiany pozycji farmaceuty oraz powolnej i konsekwentnej zmiany obrazu apteki. Skoro na lekach apteka obecnie nie może zarobić, a jednocześnie nie wolno nam namawiać społeczeństwa, by „zechciało nas wesprzeć, spożywając zwiększoną ilość preparatów OTC bądź kosmetyków”, to śmiało można powiedzieć, że liczba aptek musi ulec dużemu ograniczeniu. Jednocześnie należałoby wprowadzić bardzo restrykcyjną politykę wydawania zezwoleń na otwieranie nowych aptek, opartą na REALNYM ZAPOTRZEBOWNAIU SPOŁECZNYM. Jest to do wyliczenia w oparciu o charakterystyczne dla aptek dane statystyczne. Tak jak to ma miejsce w przypadku lekarzy, również wobec farmaceuty „świadczeniobiorca” (pacjent) będzie go godziwie wynagradzał jako „świadczeniodawcę” za jego pracę, dzięki czemu będzie on musiał stale spełniać wysokie wymagania stawiane dla jego profesji. Jestem przekonany, że ta sytuacja niewątpliwie wpłynęłaby na ograniczenie ilości aptek (jako miejsc świadczenia opieki farmaceutycznej) oraz wprowadziłaby nowe zasady weryfikacji zarówno standardów jakości aptek, jak i personelu. Ważnym elementem dla jakości obu byłoby wprowadzenie zasady „apteki dla aptekarza lub spółki farmaceutów”.
   Musi dojść do zmiany podejścia do naszego zawodu, gdyż może się zdarzyć, iż nikt się nie zgodzi na postrzeganie go jako zawodu zaufania publicznego, gdy jego koronną kompetencją zawodową będzie tylko i wyłącznie obrót produktami leczniczymi.* Wysoka ranga zawodu i jego postrzegania w społeczeństwie dałaby zachętę do nauki młodym ludziom, którzy w tym zawodzie będą widzieli szansę realizacji swojego powołania życiowego – służby drugiemu człowiekowi.

dr n. farm. GRZEGORZ PAKULSKI
Członek Naczelnej Rady Aptekarskiej
Prezes Kaliskiej Rady Aptekarskiej
*Fragmenty pochodzą z opracowania przygotowanego przez dra n. farm. Kazimierza Jakubca, Wielkopolskiego Wojewódzkiego Inspektora Farmaceutycznego na Zjazd Kaliskiej OIA 2012.
 
 

Podobne wpisy