|

11.2013 – „Obfitość pożądana – świąteczny, prezentowy zawrót głowy.”

listopad 2013, nr 87/65 online
 
 
 
(Ewa Sitko) Pani Magdo, usłyszałam wczoraj w radio: brytyjscy naukowcy stwierdzili, że statystycznie tylko przez pierwsze dwadzieścia trzy minuty robienia zakupów jesteśmy w stanie zachować zdrowy rozsądek. Później narażamy się na kupowanie mniej kontrolowane i stąd niebezpieczeństwo rozrzutności i nadmiaru. Lektor przekazujący informację podkreślił, że warto skorzystać z tej wiedzy w czasie, kiedy rzucamy się w wir przedświątecznych zakupów, ze szczególnym uwzględnieniem wybierania prezentów. Obdarowywanie się w czasie świąt Bożego Narodzenia jest mocno wpisane w naszą kulturę i zachowanie rozwagi przychodzi czasami ze szczególnym trudem. Odczytałam tę informację jako zachętę do umiaru i uwagi w obdarowywaniu się.
   Moja myśl ewaluowała jednak przewrotnie i pojawiło się pytanie, czy są takie prezenty, gdzie obfitość jest jak najbardziej dopuszczalna, a każdy prezent pożądany i trafiony? Myślałam dalej, kto może dać mi taki prezent, który będzie jak najmniej naznaczony ryzykiem przypadkowości? Jaki to powinien być prezent? Czy materialny, czy też nie?
(Magdalena Bucior) Odpowiedź na te pytania nasuwa mi się jedna. Najlepiej siebie obdarzymy tylko my sami. Myślę również, że najcenniejszy, najbardziej przydatny podarunek świąteczny powinien mieć niematerialny wymiar (on jest najmniej narażony na przemijalność, zniszczenie, zgubienie czy schowanie na dnie szafy). Pojawia się więc kolejne pytanie: co znaczy – obdarzać siebie i czym niematerialnym można siebie samego obdarzyć?
(E) Można przyjąć, że ponieważ ludzie najlepiej wiedzą, czego chcą, a czego nie chcą, to obdarzanie samego siebie będzie polegało na skrzętnym zbieraniu dobrych doświadczeń i budowaniu własnej osoby w oparciu o te „zbiory”.
(M) No tak, ale czy obdarzać siebie oznacza aktywnie poszukiwać nowych przeżyć, czy też tylko interpretować to, co nam się przytrafia?
(E) Myślę, że obdarzać siebie oznacza i jedno, i drugie. Z jednej strony, aby czegoś doświadczyć, trzeba stworzyć przestrzeń takich doświadczeń. Czyli aktywnie wykreować zdarzenie, na którym nam zależy. Jeżeli mam ochotę na to, aby zobaczyć piękne górskie widoki – muszę wyjść z domu. Przestrzegałabym jedynie przed pewnym mitologizowaniem aktywnego wypoczynku – wartościowe jest jakoby jedynie to, co jest kolejnym wyjazdem, co łączy się ze zmianą miejsca, z zobaczeniem dodatkowego filmu, z poznaniem nowych osób. Każdy weekend zaplanowany – ani chwili straconej na „nicnierobieniu”. A przecież przestrzeń nowych doświadczeń nie musi być taka dynamiczna, bo często okazuje się, że w tym szukaniu przeżyć jesteśmy po prostu bardzo zmęczeni. Na przykład pidżama-breakfast, czyli niespiesznie celebrowany poranek, może być takim czasem, w którym wreszcie możemy porozmawiać z najbliższymi, nie spinać się upływem godzin, doświadczyć nie wychodząc z domu, tego, co także istotne. „Pidżama-breakfast” może być symbolem takiego czasu, w którym od „dziania się” jest ważniejsze „bycie”, chociażby razem. I taki czas też jest nam potrzebny. Taki czas także warto czasami sobie wykreować.
   Ale wracając do wątku obdarzania siebie poprzez doświadczenia – darem może być czerpanie także z tego, co nam się przytrafia a czego aktywnie nie poszukiwaliśmy. Są ludzie (do takiego spojrzenia chciałbym farmaceutów w trakcie naszej rozmowy zachęcić), dla których darem jest każde nowe doświadczenie – i to, w którym świadomie i aktywnie wzięli udział, i to, którego się nie spodziewali, a które, nawet jeżeli było trudne, zostało zinterpretowane w kategoriach doświadczenia wartościowego, rozwijającego.
(M) Jak warunek musi spełniać zdarzenie, aby było drogą takiego właśnie rozwoju?
(E) To nie jest tak, że rozwijamy się (lub nie rozwijamy) w wyniku wydarzeń trudnych, traumatycznych, że na przykład człowiek, który nie doświadczył cierpienia nie ma szansy na rozwój. Nie to, co mi się zdarzyło, ale to, co z tego wyniosłem, jest istotne. Pod wpływem jakiegoś zdarzenia i mojego myślenia o nim mogę podjąć pracę nad związkiem, zmienić relację z dziećmi, z pracownikami. Przeżycie zdarzenia jako rozwoju oznacza podjęcie pod jego wpływem jakieś wewnętrznej pracy na przykład odstąpienia od przekonania „zawsze mam rację” i zaufania drugiej osobie. Ktoś podejmie pracę ze specjalistą, ktoś inny poprosi przyjaciela o rozmowę, zapyta się go „Co ty o tym myślisz”. Przeżycie doświadczenia jako daru oznacza wyjście z jego centrum i przeanalizowanie go z pozycji zewnętrznego obserwatora, ze wszystkim trudnymi konsekwencjami. Takie doświadczenie staje się szansą na poznanie na przykład własnych motywacji. Nie wiem, czy będzie nam później z taką wiedzą łatwiej, czy trudniej… Ale trudno wyobrazić mi sobie dążenie do dojrzałości bez pozyskiwania takiej wiedzy.
(M) Chciałabym jeszcze wrócić do wątku obdarzania siebie w postaci aktywnego, czasami łączącego się także z kosztami finansowymi, wydarzenia. Skąd, na jakiej drodze, można uzyskać gotowość do obdarzania siebie samego?
(E) Obdarzanie siebie bierze się z przekonania, że mam prawo taki prezent sobie zrobić. Nie jest to przekonanie oczywiste. Postawy altruistyczne często utożsamia się ze zgodą na zaniedbywanie siebie, świadome pomniejszanie swoich potrzeb, przesuwanie ich na dalszy plan.
   Czymś innym jest jasna, prawdziwa w stosunku do siebie deklaracja, że w tym i w tym momencie pracuję na rzecz zadowolenia i szczęścia drugiej osoby, czymś innym poczucie niemożności zadbania o siebie. Nie chcę czegoś zrobić, odczuwam dyskomfort, czuję się źle, mam poczucie wykorzystania, ale mimo wszystko na przykład nie potrafię odmówić i przyjmuję na siebie dodatkowe obowiązki zamiast wreszcie skorzystać z wolnego dnia.
   W pierwszym przypadku darzy się dwóm stronom. Osoba obdarowywana doświadcza przyjemności, ale obdarowująca także jest zadowolona i szczęśliwa. Świadomie podejmuje decyzję o obdarzaniu innych, nie czuje się do tego ani zewnętrznie przymuszona, ani też przymuszona jakąś swoją nieumiejętnością. Daje jej to zadowolenie i radość. W drugim przypadku brakuje dobrych emocji – pojawiają się złość, poczucie krzywdy, przekonanie o naiwności. Mamy prawo zrobić coś dla siebie, mamy prawo odmówić, mamy prawo poprosić o pomoc. Wewnętrzne przyzwolenie na zadbanie o siebie nie ma nic wspólnego z „byciem nie w porządku”.
(M) Biblijne „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego” jest zawołaniem o przeżywanie siebie jako człowieka, który zasługuje na troskę, zainteresowanie i wsparcie. Przeżywanie siebie jako osoby wartościowej i ważnej pozwala na dzielenie się z innymi. Nie można obdarzać czymś, czego się nie ma. Jeżeli chcę dawać innym chociażby radość, szacunek – muszę zadbać o to, aby to uzyskać, najpierw od samej siebie. Jest to szczególnie ważne w bliskich, dorosłych relacjach na przykład z partnerem, rodzicami, dorosłymi dziećmi.
   W partnerskiej relacji z innymi mogę równorzędnie obdarzać i czerpać z wartościowego kontaktu. W sytuacji braku wewnętrznej sympatii do siebie łatwiej o manipulowanie lub rezygnowanie ze swoich potrzeb.
(E) Zaczynam pakować świąteczny prezent dla siebie i do „koszyka” wkładam: przekonanie o mojej wartości oraz moją gotowość do obdarowywania siebie.
(M) Wypełniajmy ten „koszyk” dalej. Darem jest także czas dla siebie. Obdarowywanie siebie wolnym czasem nie jest łatwe. To dar, którego złożenie wymaga świadomej strategii i świadomej rezygnacji z, niekiedy bardzo kuszących, głasków: poczucia perfekcjonizmu, profesjonalizmu, powszechnego uznania lub sympatii, poczucia rozwoju. Obdarzanie siebie czasem jest trudne, bo trudno nam z tych wymienionych społecznych wzmocnień zrezygnować. Pojawiające się od kilku lat pojęcie osoby „wystarczająco dobrej” utożsamia się z postawą bylejakości, zadowolenia z przeciętności, brakiem dążenia do sukcesu. Tymczasem na każdym z poziomów (także fizjologicznym) czas dla siebie przynosi mnóstwo korzyści. Wystarczy wspomnieć chociażby o zyskach mentalnych: uporządkowaniu myśli, odstąpieniu od rutyny, zyskaniu oddechu na twórcze rozwiązanie problemu.
   Darem dla siebie jest także czas dany innym. Farmaceuta, tak jak każdy inny człowiek wypełnia swój prezentowy koszyk nie tylko doświadczeniami z pracy, ale także z życia osobistego. Niektórzy terapeuci zachęcają, aby budowanie ważnej relacji, na przykład małżeńskiej, zawierało elementy wzajemnego obdarowywania się „prezentami”. Darowanie czasu bliskim tak, aby mogli zrobić coś ważnego dla siebie, zrealizować jakieś swoje marzenie wpisuje się w obszar obdarowywania i otwiera drogę wdzięczności za dar. Dar zaangażowania, przekierowania wysiłku, obdarzenia zaufaniem i wolnością. Warto przy tej okazji przypomnieć, że to podejście trochę odmienne od tego, które nazywa się kompromisem.
W poszukiwaniu kompromisu obie strony wypośrodkowują pomiędzy swoimi potrzebami a potrzebami partnera („nie nad morze i nie w góry, pojedziemy na Mazury”). W rezultacie nikt nie ma w pełni tego, na czym najbardziej mu zależy. W podejściu „prezentowym” uwzględnia się wzajemne obdarzanie. A więc żona pozwala mężowi na zrealizowanie na przykład wymarzonego wyjazdu i on odwdzięcza się jej tym samym.
(E) Ujawnia się nam kolejne warte zachodu wypełnienie prezentowego kosza – wdzięczność. Wdzięczność, którą człowiek czuje wobec kogoś i ta, która jest wobec niego wyrażana. „Koszyk” farmaceuty, który na co dzień spotyka się z ludźmi potrzebującymi pomocy i który tej pomocy im udziela, powinien być wypełniony, czy wręcz przepełniony od wdzięczności.
(M) Spotkanie z farmaceutą przy pierwszym stole jest zazwyczaj spotkaniem krótkim: opis problemu, porada, wydanie leku. Nie zmienia to faktu, że może być spotkaniem wartościowym. I farmaceuta, i pacjent mogą dołożyć wszelkich starań, aby takie spotkanie było ważne i wartościowe. Wielokrotnie o warunkach takiego spotkania pisaliśmy. Dla wielu osób (np. starszych) przyjście po poradę do apteki staje się zwyczajem, rytuałem, odwiedzeniem przyjaznego, bliskiego miejsca. Dawką energii, czasami jedyną chwilą uważności ze strony innych, wręcz bardzo ważnym wydarzeniem w planie dnia. Jestem pewna, że w sytuacji doświadczania i życzliwości, i profesjonalizmu pacjenci odczuwają wdzięczność, nawet jeżeli tego nie werbalizują. Wyrażają to pośrednio – wracając do naszej apteki, polecając ją innym, czasami „zamęczając” nas pytaniami czy wątpliwościami.
   Ale dzisiaj chciałabym skoncentrować się na wdzięczności nie tylko tej zawodowej, ale na wdzięczności w szerszym, bardziej osobistym planie. Wdzięczność jest uczuciem wartościowym, bo pozwala nam na dostrzeżenie czyjegoś wysiłku, chęci. I warto swoją wdzięczność wyrażać – słowa „dziękuję, bardzo mi pomogłeś” są sygnałem, że czyjaś praca, często bezinteresowne zaangażowanie zostały docenione. Warto pisać o tym, że także w bardzo bliskich, rodzinnych relacjach wyrażenie wdzięczności jest ważne. Warto jednak pamiętać, że wdzięczność wymuszona nie jest wdzięcznością autentyczną, prawdziwą. Są takie relacje, w której długoletnie działanie na rzecz innej osoby, wypełnione nie tyle miłością, chęcią obdarowywania, co właśnie nadzieją na późniejsze dowody wdzięczności skutkuje nie tyle autentyczną, szczerą wdzięcznością, co poczuciem winy, uwikłania i złością. To nie budowanie wdzięczności, a raczej budowanie poczucia „zadłużania”, czyli manipulowanie.
(E) Warto więc przyglądać się temu, co dzieje się na naszym pierwszym motywacyjnym planie. Jeżeli mocno dążymy do uruchomienia poczucia wdzięczności zamiast cieszyć się z dawania, pomagania, służenia komuś, to nie otrzymamy prawdziwej wdzięczności, szczerego „dziękuję”.
(M) Tak. Wdzięczność, którą warto mieć w świątecznym „koszyku”, to wdzięczność prawdziwa, niewymuszona, taka, która jest niejako produktem ubocznym mojego zaangażowania i prawdziwej radości drugiej strony.
(E) Do momentu obdarowywania się prezentami w wigilijny wieczór pozostało jeszcze trochę czasu. Proponuję (sobie, Pani – Pani Magdo – i czytelnikom) wykorzystać go na dopełnienie „kosza prezentów” od siebie dla siebie. Mamy już w nim: prawo do daru, czas dla siebie i innych, wdzięczność „od” i „wobec”. Co jeszcze w nim być może?
 
   Odpowiedź na to pytanie najpełniej zna ten, który pragnie siebie obdarowywać i wydobędzie te dary zanurzając się odważnie w historię własnego życia.

Ewa Sitko
Magdalena Bucior

Fot. Fotolia.pl

 

Podobne wpisy