wrzesień 2015, nr 109/87 online

(Ewa Sitko) Pani Magdo, nawet jeżeli wydaje się, że otaczająca rzeczywistość jest uporządkowana (a do takiej rzeczywistości dążymy – zabiegamy o regulacje prawne, opracowujemy kodeksy, wyprowadzamy zasady) – to „zza rogu życia” wyłania się coś, co nie pozwala wyłącznie cieszyć się zdobyczami. Wrześniowe świętowanie aptekarzy też w tym wartkim nurcie życia było zanurzone. Z jednej strony radość – „Gorąco pozdrawiamy wszystkich aptekarzy, członków naszego samorządu. Dziękujemy Wam, Koleżanki i Koledzy, za codzienną pracę i zaangażowanie w opiekę nad pacjentami. Wykonując zawód zaufania publicznego, zawsze jesteście gotowi służyć chorym swoją wiedzą i doświadczeniem. To dzięki profesjonalizmowi i wrażliwości na potrzeby cierpiących cieszycie się ogromnym uznaniem swoich pacjentów i zaufaniem całego społeczeństwa" – wyrażana słowami Zarządu Naczelnej Izby Aptekarskiej, z drugiej wzywająca do refleksji wypowiedź działacza samorządu aptekarskiego – „Nasze podejście do DEMOKRATYCZNIE wybranych władz samorządu świadczy o naszym stosunku do prawa i reguł demokracji. Wybierając, pokładamy nadzieję w naszych przedstawicielach. Nie możemy zatem im podcinać skrzydeł. Naszym obowiązkiem jest nie tylko wybór, ale i wspieranie. Tego się po nas, członkach NRA, oczekuje. Mamy być pozytywnie postrzegani przez naszych adwersarzy w różnych sporach i dyskusjach. Nieważne, kto to będzie. Jako skłóceni niczego nie osiągniemy i nie będziemy traktowani poważnie”. Na kanwie tych wypowiedzi, ale także w osadzeniu w szerszym społecznym kontekście chciałabym porozmawiać o potrzebie przynależności wskazywanej jako jedna z podstawowych potrzeb życiowych.
(Magdalena Bucior) Jeżeli przynależność zdefiniujemy jako potrzebę, to naturalnym, oczywistym staje się, że wszyscy ludzie (farmaceuci, aptekarze także) dążą do jej zaspokojenia. Nie zawsze jesteśmy świadomi, na jakiej drodze to się dzieje, nie zawsze tę drogę reflektujemy. Musimy także pamiętać o tym, że im bardziej pierwotna potrzeba, z tym większą determinacją dążymy do jej zaspokojenia. Czasami oznacza to narażenie statusu lub własnego życia. Na przykład zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa (m. in. spokoju, wolności od strachu) jest tak wielkie, że wyzwala gotowość do podejmowania długotrwałych i niebezpiecznych działań (wędrówki uchodźców).
(E) Doprecyzujmy, czym jest potrzeba przynależności. Zobaczymy wtedy, ile jesteśmy w stanie dla jej realizacji poświęcić i na jakich drogach możemy jej doświadczać. Psycholodzy społeczni definiują potrzebę przynależności jako „motywację do wchodzenia z innymi ludźmi w trwałe związki, zapewniające ciąg pozytywnych, powtarzających się interakcji” [1]. Ta potrzeba zaspokajana jest w relacjach rodzinnych (partnerskich, rodzicielskich) i w bliskich relacjach z osobami niespokrewnionymi.
Intuicyjnie wiemy, że istnieje ścisła zależność pomiędzy zaspokojeniem potrzeby przynależności a dobrostanem. Zależność ta została także sprawdzona empirycznie: sześć obszernych badań klinicznych potwierdziło pozytywną zależność pomiędzy stanem zdrowia a utrzymywaniem bliskich relacji z innymi. „W porównaniu z tymi, którzy posiadali nieliczne kontakty społeczne, ludzie otoczeni przez zażyłe grono przyjaciół i krewnych oraz aktywnie działający w organizacjach kościelnych lub społecznych byli mniej narażeni na przedwczesny zgon. Utrata wspomnianych więzi znacznie zwiększała niebezpieczeństwo choroby”. [2]
Możemy zadać sobie pytanie, dlaczego przynależenie do organizacji, stowarzyszenia, a więc grupy innej niż intymna grupa rodzinna, grupa przyjaciół, może sprzyjać zaspokojeniu naszej potrzeby przynależności.
(M) Myślę, że odpowiedź na to pytanie odnajdujemy chociażby w analizach międzykulturowych. Kultury Europy Zachodniej oraz Ameryki Północnej są uważane za kultury indywidualistyczne – stwarzają możliwość cieszenia się niezależnością, prywatnością i premiują sukcesy osobiste. Kultury Azji, na przykład Japonii to kultury kolektywistyczne – pielęgnują silniejsze związki społeczne. Są cenione za to, że oferują ochronę przed samotnością, wyobcowaniem i chorobami wynikającymi ze stresu. Oczywiście kładą nacisk na interes grupy (np. rodziny), a nie pojedynczej osoby. Przynależność do stowarzyszenia, związku zawodowego może być w świecie indywidualistycznym ważnym elementem na drodze zaspokajania właśnie potrzeby przynależności. Literatura przynosi nam mnóstwo zdań i sentencji odpowiadających na pytanie, dlaczego zaspokojenie potrzeby przynależności jest tak ważne. Francis Bacon pisze, że posiadanie przyjaciół „podwaja nasze radości, a zmniejsza o połowę smutki”, a w Księdze Koheleta odnajdziemy wersy „Lecz samotnemu biada, gdy upadnie, a nie ma drugiego, który by go podniósł” [3]. Czy wszyscy mają jednak na tym samym poziomie wykształconą potrzebę przynależności? Czy startują do społecznego życia z tego samego punktu?
(E) Członkowie Izb Aptekarskich stanowią mikroświat, którego obywatele podlegają tym samym mechanizmom rozwoju i realizacji potrzeby przynależności jak inni. Przeczytałam ostatnio wyniki badań nad empatycznością i związanych z nią konsekwencjami. Mówię o tym, ponieważ jednym z następstw jest otwarcie na społeczne, wspólnotowe funkcjonowanie. Badania prowadzono przez 30 lat na grupie ponad 14 tysięcy osób. Okazało się między innym, że studenci badani w 2000 roku mają o 40% niższy poziom empatyczności od studentów badanych wcześniej [4]. Ten niższy poziom przekłada się na mniejszą gotowość do współpracy, rozumienia innych, wychodzenia poza własne interesy. Odpowiadając Pani muszę powiedzieć, że nie wszyscy mają na tym samym poziomie wykształconą potrzebę przynależności, ponieważ nie wszyscy mają na tym samym poziomie rozwiniętą empatię. Nie wszyscy więc startują w życie społeczne, funkcjonowanie organizacji i stowarzyszeń z tego samego miejsca.
(M) Słyszę, jak zaczyna wybrzmiewać społeczny głos samousprawiedliwienia (mówiłyśmy ostatnio o tej coraz powszechniejszej skłonności) – „To nie nasza wina, taki jest współczesny człowiek i taki jest współczesny świat.”
(E) W tym wypadku nie ma dla tej praktyki usprawiedliwienia, ponieważ neuropsychologia potwierdza, że empatia jest automatyczną reakcją organizmu.
(M) Jeżeli automatyczną, to powinna wyzwalać się pod wpływem określonych bodźców. Przyczynkiem może być świadome i odpowiedzialne uczestniczenie we wspólnocie, jej życiu. Wspólnota staje się areną na której ćwiczymy empatię i zdolność „(…) do wchodzenia z innymi ludźmi w trwałe związki, zapewniające ciąg pozytywnych, powtarzających się interakcji”. Aby rzecz wyraźniej rozpoznać, uczyńmy ponownie punktem odniesienia krytyczne słowa działacza samorządu aptekarskiego, przytoczone na wstępie i na ich tle zobaczmy, jakie znaczenie dla kondycji psychicznej mają negatywne uwagi. Ta psychiczna dyspozycja ma niebagatelne znaczenie, bo wpływa na wzajemne relacje, otwartość na współpracę, zdolność do słuchania i słyszenia innych. Już w latach sześćdziesiątych Ellen Berscheid ze współpracownikami stwierdziła, że negatywna uwaga, dodana do przeważających uwag pozytywnych znacząco zmniejsza sympatię (w sytuacji eksperymentalnej: ludzie bardziej lubią kogoś, kto wypowie na ich temat osiem uwag pozytywnych, niż kogoś, kto wypowie siedem uwag pozytywnych i jedną negatywną) [5]. Niby nic nie powinno nas w wynikach tego eksperymentu zaskoczyć. To oczywiste, że lubimy tych, którzy przekazują nam pozytywne spostrzeżenia. Uderzająca jest jednak siła tej, wydawałoby się, nieistotnej jednej uwagi. Negatywna uwaga waży dla nas więcej niż pochwały. Zarzuty bardziej niż pochwały zwracają i absorbują naszą uwagę – znaczą więcej, niż przekazy pozytywne.
(E) Ale czy to znaczy, że zawsze powinniśmy się zgadzać z oponentem i za wszelką cenę „nie podcinać mu skrzydeł”?
(M) Warto być świadomym tego, jak pracują w nas negatywne uwagi i jak potrafią zmienić odbiór całego przekazu. A wracając do Pani pytania – oczywiście, że nie. Stałe wyrażanie aprobaty powoduje, że traci ona wartość. Wydaje się, że przy osiągnięciu pewnego poziomu zażyłości i autentyczności stały dopływ gratyfikacji, a więc zadowolenie obu stron, następuje w sytuacji otwartości i szczerości, która polega na tym, że obie strony nie próbują siebie oszukiwać. Skrywanie negatywnych emocji i prawienie nieustannych komplementów blokuje wejście relacji (także i tej nawiązywanej w kontekście współpracy) na wyższy, nasycony prawdziwością, poziom. W działaniach wspólnotowych chodzi jednak i o osiągnięcie założonych celów, i o doświadczenie w tym poczucia wspólnoty, bliskości i lojalności. Przynależność do Izby Aptekarskiej do takich właśnie wspólnotowych doświadczeń należy. Cel opisany jako „mówienie jednym głosem” w kontaktach z różnymi adwersarzami powinien być osiągany w dobrej atmosferze.
(E) Ustalenie wskaźników dobrej i konstruktywnej atmosfery, sprzyjającej współpracy i realizacji podejmowanych zadań jest poważnym i wymagającym przedsięwzięciem. Dotyka bowiem głęboko wielu sfer. Zwrócę uwagę tylko na wybrane, ale i tak jestem przekonana, że zilustruję złożoność zagadnienia. Musimy myśleć o indywidualnej zdolności do empatyzowania (empatia scala społecznie), umiejętności efektywnej komunikacji (negatywne komunikaty i krytykanctwo nie powodują spodziewanej zmiany) [6], zdolności przekraczania samego siebie i widzenia interesów grupy (prywata „ma krótkie nogi”).
(M) Chciałabym, na koniec naszej rozmowy, wskazać członkom Izb Aptekarskich korzyści (i łatwo, i trudno mierzalne) wynikające z przynależności do Izby. Dostrzeganie tych zalet może być wsparciem w budowaniu spójnego wizerunku i hierarchii wartości życiowych i zawodowych celów.
Po pierwsze, złożenie uroczystego ślubowania jest równocześnie ukoronowaniem długiej ścieżki przygotowania do zawodu i nadaniem mu określonej wagi. Jest przypieczętowaniem wiedzy oraz życiowej i moralnej postawy. Włączenie w społeczność zawodową aptekarzy jest przejęciem prestiżu i szacunku, jakim otaczany jest ten zawód. Po drugie, imperatyw przestrzegania Kodeksu Etyki jest drogowskazem w trudnych sprawach, pozwala podejmować właściwe decyzje i wobec pacjentów, i współpracowników.
Po trzecie, obligatoryjny obowiązek doskonalenia zawodowego daje szansę na ustawiczny rozwój, zarówno poprzez zdobywanie nowej wiedzy, jak i przez spotkania z innymi farmaceutami i wymianę doświadczeń.
Po czwarte, wypracowane procedury dyscyplinarne i Sądy Aptekarskie dają szansę (w wypadku popełnienia błędu) na niezależny osąd prowadzony przez aptekarzy, czyli osoby znające specyfikę zawodu.
Po piąte, samorządowe działania kulturalne i towarzyskie mają ogromne znaczenie dla pielęgnowania tradycji i budowania przyszłości.
(E) Nie jestem aptekarzem, ale jestem pewna, że świadome i aktywne przeżywanie stowarzyszenia się, choćby ze względu na wymienione korzyści, może w wartościowy sposób wesprzeć osobisty i zawodowy rozwój.
Ewa Sitko
Magdalena Bucior
Fot. Fotolia.pl
[1] David G. Myers „Psychologia społeczna” Zysk i S-ka Wydawnictwo, Wydanie I, str. 531
[2] David G. Myers „Psychologia społeczna” Zysk i S-ka Wydawnictwo, Wydanie I, str. 532
[3] Księga Koheleta 4, 10
[4] Badania prowadzone na Uniwersytecie w Michigan
[5] David G. Myers „Psychologia społeczna” Zysk i S-ka Wydawnictwo, Wydanie I,
[6] Na drodze eksperymentu ustalono, że ocena negatywna odbierana jest jako bardziej profesjonalna, dlatego też mamy tendencję do jej nadużywania. Łatwiej jest w cudzych działaniach doszukać się krytycznych elementów, niż mądrze je wspierać.