lipiec 2015, nr 107/85 online
(Ewa Sitko) Pani Magdo, kolejny temat naszej rozmowy zrodził się, jak zwykle, z… okruchów otaczającej rzeczywistości. Używam tego sformułowania, bo chodzi o drobne, mało istotne rzeczy (a może tylko pozornie mało istotne): coś przeczytam, co usłyszę i rodzą się pytania. Do odpowiedzi na nie chciałbym się przybliżyć, rozmawiając z Panią.
Okruch pierwszy: Przeczytałam artykuł w Aptekarzu Polskim: „Zawodowej dorosłości nadszedł czas”, a w nim między innymi: "[…] Tak więc z jednej strony otaczająca rzeczywistość prawna, a z drugiej konfrontacja wiedzy teoretycznej wyniesionej ze studiów z praktyką zawodową. Jest to bardzo istotny aspekt nie tylko dla tych młodych ludzi, ale również sprawa, która implikuje postrzeganie całego środowiska farmaceutycznego i farmaceutów, a także w jakimś sensie stanowi o tożsamości zawodu farmaceuty – aptekarza […]”.
Okruch drugi: Spotkanie towarzyskie. Jeden z uczestników dzieli się wrażeniami z wycieczki do Izraela. Jedno spośród wielu wypowiedzianych wspomnień – "Widziałem obraz: łódź przy brzegu, opuszczony żagiel, ułożone wiosła, spokojnie siedzący rybacy i podpis – Dopłynęliśmy."
Między tymi dwoma „okruchami” zaistniała przestrzeń do refleksji nad zasadami, jakimi powinien kierować się młody farmaceuta, aby mieć poczucie, że te zasady pozwolą mu być zawodowo w jak najlepszej kondycji, rozwijać się i dążyć do spełnienia?
(Magdalena Bucior) Oczywiście rodzi się pytanie, co kryje się w poczuciu „Dopłynąłem”. Czy oznacza to świadomość zakończenia zawodowej drogi, poczucie dobrze wypełnionego obowiązku, czas spokojnej emerytury? Czy raczej, i odnoszę wrażenie, że to doprecyzowanie będzie Pani bliższe, w tym przypadku – poczucie „umoszczenia się”, odnalezienia pomysłu na siebie, pewnej skrystalizowanej wizji, która jest podpowiedzią co do dalszych życiowych kroków.
(E) Z całą pewnością poczucie „Dopłynąłem” i w jednym, i drugim rozumieniu ma wiele odcieni i każdy jest wart omówienia. Chciałabym jednak, aby nasza rozmowa dotyczyła wąskiego aspektu zagadnienia, które jeszcze raz doprecyzuję: jak postępować, aby wypracować w sobie to poczucie zadowolenia, spełnienia, które można opisać jako poczucie dopłynięcia – nie tyle do końcowego portu, co na szerokie, ale spokojne wody?
(M) Myślę, że w doprecyzowaniu owego poczucia warto wesprzeć się między innymi badaniami dotyczącymi mechanizmów podejmowania decyzji. W naszej rozmowie chciałabym odnieść się do spostrzeżeń amerykańskiego profesora psychologii – Barry´ego Schwartza [1]. Badane przez niego mechanizmy ujawniają się i w decyzjach błahych, na przykład podczas zakupów, i w decyzjach niezwykle poważnych, na przykład dotyczących wyboru uczelni, życiowego partnera, zawodowej ścieżki. Barry Schwartz mocno akcentuje, że „rzeczy wystarczająco dobre naprawdę takimi są”.
(E) W którym momencie teoria Schwartza może nieść wartościowe przesłanie dla młodego farmaceuty?
(M) Profesor poprzez swoje badania pokazuje, jak negatywną moc niosą ze sobą mnożące się wręcz w nieskończoność możliwości wyboru. Oczywiście ich zaistnienie jest wynikiem bogacenia się społeczeństw oraz zwielokrotnienia tempa i kanałów przepływu informacji. W mnogości wyborów trudno jest dokonać tego, który dawałby nam poczucie, że wybraliśmy dobrze. Zawsze będziemy odczuwać niepokój, że nie analizowaliśmy zbyt głęboko, że nie zastanowiliśmy się zbyt dobrze, że w wyniku podjętej decyzji wybór idealny przemknął nam koło nosa. Wskutek tego odwlekamy czas podjęcia decyzji, trzymamy wszystkie drzwi otwarte, nie możemy zdecydować się, którą drogą konsekwentnie podążać, a którą zamknąć. Barry Schwartz wprowadza pojęcie wystarczająco dobrego wyboru, zachęca do tego, aby w tym zakresie zostać satysfakcjonistą. Satysfakcjonista zgadza się na to, co wystarczająco dobre, nie szuka w nieskończoność, nie bombarduje siebie nadmiarem informacji.
(E) W dzisiejszych czasach, w moim przekonaniu, poczucie odnalezienia swojego zawodowego „miejsca na ziemi” nie jest w modzie. Kojarzy się ze stagnacją, zgodą na marazm, brakiem motywacji do ciągłego doskonalenia się. Wyzwaniem nie lada staje się więc zachęcenie do odrzucania nadmiaru wyborów i uczynienie z tej skłonności filozofii życiowej.
(M) Tak. To z pewnością mało popularna teza, ale to nie znaczy, że nie warto się nią zająć. Upowszechnienie myśli, że czasami „więcej oznacza mniej” i „lepsze jest wrogiem dobrego” warte jest, w moim przekonaniu, wysiłku. Nie wyklucza takiego myślenia o rzeczy także fakt, iż na rynku pracy zróżnicowania ofert, o którym moglibyśmy napisać, że jest przytłaczające, po prostu nie ma. Ważne jest bowiem to, w jaki sposób przeżywamy dokonanie wyboru. Satysfakcjonista jest otwarty na podjęcie ostatecznej decyzji, nie zamartwia się tym, że być może powinien szukać jeszcze dłużej i jeszcze dalej. Maksymalista (jego przeciwieństwo), nawet jeżeli nie ma luksusu szukania pracy marzeń, i tak jest w swoich preferencjach sparaliżowany. Nie potrafi cieszyć się z wyboru, którego dokonał, frustruje się przekonaniem, że wkraczając na wybraną ścieżkę, oddala się od opcji idealnej. Nie umie zrezygnować z pewnych działań na rzecz tych wiodących. Pielęgnuje w sobie przekonanie, że wszystkie ścieżki powinny być wciąż aktywne, bo nigdy nie wiadomo, która może się przydać.
(E) Wspomniała pani, że mechanizmy podejmowania decyzji są takie same i w przypadku wyboru kierunku studiów, i wyboru uczelni, i wreszcie drogi zawodowej. Wygląda na to, że w teorii Barry´ego Schwartza możemy znaleźć odniesienie także do poczucia satysfakcjonującego życia w ogóle. Swego czasu głośno mówiło się o „wystarczająco dobrym rodzicu” jako cennej alternatywie dla rodzica w gruncie rzeczy niekompetentnego z powodu przytłaczającego poczucia winy, że nie jest rodzicem idealnym. W teorii Schwartza znajduję odniesienie do wystarczająco dobrego życia, jako życia przepełnionego względnym spokojem, wolnego od nadmiernego porównywania się z innymi i roztrząsania, co zaprzepaściliśmy wraz z odrzuceniem innych ścieżek. Życia przepełnionego raczej wdzięcznością za to, co dobre wraz z wyborem naszej drogi nam się przytrafiło. Myślę w tym miejscu o młodym farmaceucie wkraczającym na zawodową ścieżkę. Dostrzeżenie wartości, ważności tego, czego w danym momencie doświadczam, ma budujący, rozwijający charakter.
(M) Bardzo często prezentowana jest postawa niepodejmowania działań lub szybkiego ich zaniechania, bo coś lub sama osoba wydaje się nie wystarczająco dobre lub dobra. W języku codziennych wypowiedzi pojawiają się określenia „Muszę być najlepszy/a”, „Jeżeli nie robię czegoś idealnie, nie jestem perfekcyjna, to nie warto się sprawą zajmować”. Podobnie, jeśli krytycznie oceniane jest miejsce pracy, to niski jest poziom zaangażowania.
A przecież podejmowanie działań nie powinno być ograniczone tym, co zewnętrzne, lecz wyrastać z tego, co wewnętrzne. Ustawiczne poruszanie się, użyję filozoficznego języka, między kategoriami porównywalności: lepszości czy gorszości bardzo to poruszanie ogranicza. Warto pamiętać o wszystkich kategoriach, a wiec również równowartości i równorzędności. [2]
(E) Refleksja nad własną filozofią działania powinna zakładać, iż dużo lepiej jest robić coś, niż nie robić nic, bo to blokuje ustawiczne przeświadczenie niedoskonałości.
(M) W Pani rozważaniu na temat tego, że dużo lepiej jest robić cokolwiek, popełniać błędy, czasami robić krok wstecz, ale mimo wszystko podejmować aktywności odnajduję zachęcanie do tzw. przekraczania strefy komfortu. [3] Kryje się pod tym odwaga w podejmowaniu nieszablonowych działań, odwaga myślenia, wreszcie twórczego podejścia do zadań.
(E) Czy jednak nie dotykamy tutaj sprzeczności: z jednej strony rozmawiamy o radości, płynącej z tego, czego w danej chwili doświadczamy, z drugiej o rzutowaniu poza ten obszar, o odwadze w przekraczaniu go?
(M) To, czy rzeczywistość nas ogranicza, w jakiejś części zależy od nas. Zachęcamy do takiego spojrzenia na „tu i teraz”, które jest pytaniem o szanse, a nie o ograniczenia. Nasza uważność nie powinna być umniejszana stanowiskiem, które zajmujemy, nie powinna być zatruta goryczą. Jest przydatna na każdym szczeblu farmaceutycznej kariery. Co ważniejsze, pierwsze lata nowej pracy mogą być bezcennym czasem zdobywania wiedzy na temat lokalnego otoczenia, jego potrzeb, jego potencjału. Czasem, w którym z niestępioną wrażliwością możemy prawdziwie poznać, jakie działania, jakie inicjatywy są tutaj potrzebne, jakich oddanych sprawie sojuszników możemy pozyskać. Jeszcze raz wracamy do problemu krytycznego oceniania miejsca pracy. Jeżeli to zawodowe „tu i teraz” potraktujemy z zaangażowaniem, z uważnością, jako szansę, a nie „zdławienie”, to wypracujemy w sobie wewnętrzny spokój, satysfakcję i zyskamy czas na zdobycie doświadczeń, przydatnych na kolejnych etapach działania. „Wystarczająco dobry wybór” nie ogranicza nas w rozwoju, raczej pokazuje, że to wybrane miejsce może być i ostateczną przystanią, i dobrą przestrzenią do rozważenia, co jeszcze chciałbym w życiu robić, i miejscem, w którym zdobędziemy ważne umiejętności.
(E) W świecie, który tak dynamicznie się zmienia, znaczenie ma uważność na to, co dzieje się dookoła, realizacja nie tyle projektów na coraz wyższym stopniu, co projektów coraz ciekawszych, na przykład dla różnych organizacji, odczytywanie świata nie tyle poprzez zadzieranie głowy do góry, co raczej uważne rozglądnie się na boki. To troska o rozwój nie tylko konkretnych umiejętności, poszerzania wiedzy fachowej, ale także kształtowanie kompetencji takich jak: obecność, uwaga, jasność umysłu, elastyczność, gotowość do zgodnego z sobą i własną misją zawodową wykorzystywania różnych okazji.
Myślę, że dla zdrowia psychicznego i fizycznego burty zawodowego i prywatnego życia dobrze byłoby oflagować następującymi przekonaniami:
- Wystarczająco dobrą okazją jest troska o pacjenta nawet wtedy, gdy spotykam go na krótko, bo miejsce pracy w moich planach życiowych nie jest przeżywane jako docelowe.
- Wystarczająco dobrą jest najrzetelniejsza praca i współpraca, niż obnoszenie się ze swoim niezadowoleniem, bo apteka „nie taka”, a właściciel, kierownik „nie po mojej myśli”.
- Wystarczająco dobre jest posiadanie pracy, niż jej brak w związku z przekonaniem, że to, co jest, jest za mało atrakcyjne.
- Wystarczająco dobre jest wykorzystanie własnej wiedzy, choćby w najbardziej powszednich okolicznościach, niż odkładanie tego na później, kiedy znajdzie się w naszej ocenie, odbiorca wart zaangażowania.
Ewa Sitko
Magdalena Bucior
[1] Schwartz Barry „Paradoks wyboru. Dlaczego więcej oznacza mniej” Wydawnictwo Naukowe PWN, 2013
[2] Włodek Rabinowicz „Relacje wartości”, Uniwersytet w Lund, źródło: internet
[3] Jacek Santorski, Mirosław Konkel, Bertrand Le Guern „Prymusom dziękujemy. Nowe spojrzenie na życie i karierę” Jacek Santorski &Co Agencja Wydawnicza, Warszawa 2007