|

04.2015 – „Iskierka, pochodnia, ognisko…”

kwiecień 2015, nr 104/82 online
 
 
(Ewa Sitko) Mój mąż, zapalony (świadomie używam tego określenia) piechur i turysta, podzielił się ostatnio refleksją związaną z ekwipunkiem zabieranym na wędrówki. Odniósł się do zapałek. Przypomniał, z jaką uwagą były zawsze pakowane, jak mocno zabezpieczone przed zawilgoceniem. Każdy spotykany na szlaku turysta, a było ich wielu, miał przy sobie taki zabezpieczony pakiecik i umiał w różnych, czasami trudnych warunkach pogodowych z niego skorzystać. Teraz na szlaku turystów jakby zdecydowanie mniej, a ich wyposażenie jest bardzo profesjonalne – to już nie zapałki, ale krzesiwa turystyczne: magnezowe, dwurdzeniowe, wieczne zapałki itp. Korzysta się
z nich z dużą łatwością, są skuteczne, nie trzeba się męczyć.

    Ta rzucona na marginesie rozmowy myśl zakotwiczyła się w mojej głowie i nie chce odejść. Oczywiście nie chcę zachęcać Pani do rozmowy o turystach, ale o cechach koniecznych do wzniecania ognia – wewnętrznego ognia. Ognia zainteresowania, ognia poznawczego i ognia, nazwijmy to, społecznikowskiego.

(Magdalena Bucior) Pani Ewo, mówi się, że potrzeby generują umiejętności. Można więc wypowiedzieć zdanie, że brak ognia wewnętrznego jest związany z brakiem potrzeby. Co sprawia, że niektórzy ludzie (w tym oczywiście także aptekarze) niosą ten ogień w sobie, a w innych jakby go mniej? Czy to kwestia tylko cech osobowościowych, czy też środowiska? A jeżeli środowiska, to jakie powinny być w tym zakresie oddziaływania środowiska aptekarskiego – co zrobić, aby młodym aptekarzom chciało się w sobie ten wewnętrzny ogień wzniecać i podtrzymywać?
 
(E) Zanim zaczniemy odpowiadać na pytania, to chciałabym podzielić się kilkoma ogólniejszymi uwagami. Myślę, że zarysują one tło, na którym wyraźniej widoczne będą nasze spostrzeżenia. W mojej ocenie obraz młodego pokolenia jest zróżnicowany. Z jednej strony słyszymy głosy na temat zniechęcenia młodych ludzi, fal migracji, poczucia, że w realiach naszego kraju trudno jest się usamodzielnić. Z drugiej obserwujemy otwartość młodych na Europę, ich doskonałą znajomość języków obcych, determinację, z jaką chcą być obecni na zachodnich rynkach pracy, brak kompleksów w tym zakresie.
   Podobnie złożone są zależności, które kształtują wewnętrzny ogień. Na jego powstanie wpływają i czynniki osobowościowe, i środowiskowe, i wzajemne między nimi oddziaływanie. Należy podkreślić, że każda okoliczność środowiskowa jest interpretowana zgodnie z własnym skryptem życiowym. Na przykład ograniczenia finansowe dla jednych będą bodźcem do szukania możliwości ich pokonania, wręcz katalizatorem przedsiębiorczości, dla innych – ostatecznym argumentem na rzecz zrezygnowania ze swoich planów. Wieloczynnikowość w rodzeniu się „wewnętrznego ognia” jest równocześnie tym, co bardzo mnie cieszy, bo uwalnia nas od determinizmu np. środowiskowego.
 
(M) Chcę wrócić do zdania wypowiedzianego na początku rozmowy – brak ognia wewnętrznego jest związany z brakiem potrzeby. Czy młodzi ludzie, aptekarze nie dostrzegają zagrożenia związanego z utratą np. wartości i dlatego „nie płoną”? Ogień społecznikowski ich nie trawi, bo nie ma refleksji nad obecnością i ważnością określonych wartości w konkretnych rozwiązaniach prawnych?
 
(E) Odpowiedź na to pytanie wiąże się z kontekstem polityczno- gospodarczym, w jakim dorasta młodsze pokolenie. Wartości takie jak wolność słowa, prawo do samostanowienia, prawa pracownicze wydają się być dla nich oczywiste. Młodzi ludzie nie mają doświadczenia, że to wartości, o które kiedyś trzeba było walczyć, że nie zawsze były realizowane, że są na przykład zdobyczą systemów demokratycznych. A przecież wartości nie są dane raz na zawsze. Trzeba zabiegać o to, aby pojawiały się na przykład w konkretnych rozwiązaniach prawnych regulujących charakter wzajemnych zobowiązań państwa i obywatela. Dopiero sytuacja zanegowania wartości, zagrożenie ich utratą sprzyjają uświadomieniu sobie, jak bardzo są ważne i jak istotne jest ich chronienie. Młode pokolenie nie doświadczyło, na szczęście oczywiście, konieczności zawalczenia o wartości związane na przykład z prawem do przedsiębiorczości i nie ma poczucia, że o to prawo należy dbać, a o jeszcze korzystniejsze warunki jego spełnienia – ustawicznie zabiegać.
(M) Cały czas wybrzmiewa we mnie pytanie, czy niekorzystne okoliczności zewnętrzne, poczucie braku, niedostatku są wystarczającym przyczynkiem do podejmowania wysiłku, "zapalenia ognia"? Na ile skłonność do minimalizowania lub maksymalizowania wysiłku jest wynikiem zewnętrznych okoliczności (prawnych, ekonomicznych, politycznych), a na ile cechą od niech niezależną? Czy można powiedzieć, ze upowszechnia się unikanie wysiłku, brak gotowości do rozniecenia w sobie wewnętrznego ognia?
 
(E) Z całą pewnością to, jaki charakter funkcjonowania zawodowego młody człowiek wybierze, jest uwarunkowane, tak jak powiedziałyśmy, wieloczynnikowo: i cechami osobowościowymi, i modelowaniem rodzinnym w tym zakresie, i realnymi możliwościami finansowymi. Nieść ogień można na różne sposoby: można być aptekarzem niezwykle pacjentom oddanym, ale unikającym zaangażowania w inicjatywy na przykład samorządu aptekarskiego lub działania polityczne. Tak więc gotowość do wzbudzenia w sobie wewnętrznego ognia zawsze rozpatrywałabym w kontekście indywidualnym – historii konkretnego człowieka. Z całą pewnością pokolenie, które pamięta wielki społeczny zryw lat osiemdziesiątych, teraz będzie miało niedosyt. Ale pamiętajmy o bardzo licznych działaniach lokalnych, organizacjach pozarządowych, które działają na rzecz małych społeczności, o ważnych projektach edukacyjnych, nierzadko realizowanych przez mniej znaczące, wydawałoby się, ośrodki badawcze, które są trampoliną do sukcesów na europejskich rynkach pracy. Chociażby one są wyrazem wciąż obecnej gotowości do wysiłku, tylko już w innym obszarze, w innym (co nie oznacza – w mniejszym) zakresie.
 
(M) Wróćmy więc do analizy czynników, które warunkują wewnętrzny ogień. Jako jeden z pierwszych wymienia Pani uwarunkowania osobowościowe. Przy ich analizowaniu warto posiłkować się tak zwaną wielką piątką, czyli pięcioczynnikowym modelem osobowości autorstwa Paula Costa i Roberta McCrae [1]. Natężenie danej cechy umiejscawia ją na kontinuum, opisanym właśnie przez cechę i jej przeciwieństwo. Wśród czynników osobowości wymienia się neurotyczność, rozumianą jako emocjonalne niezrównoważenie i skłonność do przeżywania negatywnych emocji oraz podatność na stres. Przeciwieństwem neurotyczności jest stałość emocjonalna. Kolejny czynnik – ekstrawersja – odnosi się do poziomu aktywności, energii oraz zdolności do doświadczania pozytywnych emocji. Osoba silnie ekstrawertywna jest towarzyska, serdeczna, aktywna, poszukuje doznań, potrafi zachować się asertywnie.
 
(E) W takim razie myślenie o ogniu jako prezentowaniu silnej motywacji do wykonania działania będzie bliskie właśnie osobom ekstrawertywnym?
 
(M) Tak, ale równie istotną cechą wydaje się być otwartość na doświadczenie, rozumiana jako ciekawość poznawcza, tolerancja na nowe rzeczy i tendencja do pozytywnego wartościowania doświadczeń życiowych oraz, kolejny czynnik, sumienność. Sumienność opisuje się w perspektywie działań zorientowanych na cel. Osoba sumienna jest zdyscyplinowana
i obowiązkowa. Piąty czynnik tworzy ugodowość (antagonizm). Duża ugodowość to zaufanie, altruizm, prostolinijność, ustępliwość i skromność. Jak widać pewne cechy osobowości sprzyjają niesieniu i pielęgnowaniu w sobie ognia społecznikowskiego, inne – na przykład poznawczego. Ponownie mówimy tu nie o liniowych zależnościach, ale o pewnych konstelacjach, które służą „rozniecaniu i niesieniu ognia”.
 
(E) Dwukrotnie zwraca Pani uwagę na aspekt poznawczy jako jedno z źródeł wewnętrznego ognia. Ja myślę wręcz o ciekawości poznawczej jako starannie przygotowanym, gotowym do użycia, niezależnie od warunków, "spiritus movens" tego ognia.
 
(M) Jeżeli tak, to należałoby życzyć sobie, aby młodzi ludzie (i nie tylko młodzi) mieli w sobie ten poznawczy zryw, chcieli badać, mierzyć się z wyzwaniami, przekraczać granice, kreować rzeczywistość. Przyszłość wszystkich zawodów rysowałaby się wtedy niezwykle obiecująco. O ile mniej byłoby wtedy marnotrawionej energii na chybione działania, nieprzygotowane decyzje. Zbiorowa mądrość, jako efekt synergii poznawczej, pozwalałaby szybciej i efektywniej się rozwijać.
(E) Pani Magdo, to obraz pożądanej rzeczywistości, ale na ziemię sprowadzają nas bezwzględne wyniki badań. Coraz więcej ludzi cechuje wyuczona bezradność poznawcza. Na jej syndrom składają się:
 
•    deficyt motywacyjny – maleje skłonność do inicjowania działania, apatia.
•    deficyt emocjonalny – pogorszenie nastroju, np. pojawienie się nastroju depresyjnego.
•    deficyt poznawczy – obniżenie zdolności radzenia sobie w problemami w innych, kontrolowalnych sytuacjach.
 
 
   Nie chcę wskazywać na przyczyny tego zjawiska, tylko na efekt – „[…] Ludzie w stanie wyczerpania poznawczego nie są ani motywowani, ani zdolni do generowania nowych programów aktywności (deficyt motywacyjny i poznawczy)" [2]. Ich kondycję osłabia również niskie poczucie skuteczności i kontroli.
(M) Właśnie, dobrze, że zwróciła Pani wagę na słowo "poczucie". Bo to ono, a nie wiedza, intelektualne przekonanie na temat własnych kompetencji są tutaj kluczowe. Są ludzie, którzy mają wiele obiektywnych przesłanek świadczących o ich własnej skuteczności, a mimo to nie mają o niej przekonania. I odwrotnie, są tacy, którzy nawet pomimo niewielu dobrych doświadczeń wierzą, że sobie poradzą.

   Wyuczona bezradność poznawcza rodzi się w określonych sytuacjach – na przykład wykonywania zadań, których cel jest niejasny i wydaje się być bez znaczenia, zdarzeń, które budują przekonanie, że np. nepotyzm ma większą siłę niż fachowość. Kiedy mówimy o zobowiązaniach decydentów względem młodych pracowników – to podkreślajmy ogromne znaczenie budowania takich ram ich pracy, które sprzyjają sensowności działania, kreatywności, przyjmowaniu odpowiedzialności i chociażby współtworzeniu celu.

 
(E) Zaznaczyłyśmy już wpływ czynników osobowościowych na otwartość na działanie, co z czynnikami środowiskowymi?
 
(M) Na pewno ważny jest przekaz rodzinny, służący wzbudzaniu „ognia”. Również ten przekaz może działać na wielu poziomach. Przekonanie, że tak należy robić, bo takie działania obserwowaliśmy u swoich rodziców jest efektem bardzo ważnego modelowania, które jest rodzajem uczenia się: dzieci, w biegu życia rodzinnego, "na żywo" doświadczają wiary opiekunów i w siebie, i w ich aktywności. To pobudza przekonanie o własnej skuteczności i procentuje na przyszłość. Rodzice nie są oczywiście jedynymi osobami, które modelują nasze zachowanie. Mogą robić to inni: przyjaciele, współpracownicy. W opisie modelowania rodzinnego nie możemy pominąć tradycji aptekarskich przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Na łamach Aptekarza Polskiego pojawiają się artykuły opisujące historię takich rodów. Przywołam chociażby obszerny materiał z lutego 2014 zatytułowany: „Łazowscy – ród polskich aptekarzy".
(E) W perspektywie wpływu środowiskowego znaczenie ma również sposób formułowania  zadań i celów. Zadania zbyt trudne frustrują i skłaniają do wycofywania  się z prób ich rozwiązania, a zadania zbyt łatwe, z którymi radzimy sobie bez trudu, nie dają radości. Sytuacja, w której, wydawałoby się, nic już zmieniać nie trzeba, usypia i rozleniwia. Tylko sytuacja, która interpretowana jest jako wyzwanie (a więc znacząca, z możliwością realnego rozwiązania, nie łatwa, ale też nie o paraliżującym stopniu trudności) jest w stanie wzniecić ten wewnętrzny żar. Stawianie przed młodymi adeptami zawodów wyzwań, które sprzyjają przetwarzaniu informacji i tworzeniu nowych reguł wydaje się szansą na pobudzenie ich osobistej aktywności.

Ewa Sitko
Magdalena Bucior
Fot. Fotolia.com
[1] David G. Myers „Psychologia społeczna”, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań, Wydanie I
[2] Tomasz Jarmakowski, Zakład Psychologii Społecznej i Organizacji Instytut Psychologii UŁ "Style atrybucji a reakcje na własną porażkę – projekt badań własnych"
 

Podobne wpisy