styczeń 2015, nr 101/79 online
(E) Pani Magdo, pretekstem do naszej rozmowy chciałabym uczynić dwie sprawy. Po pierwsze, refleksje redaktora Tomasza Baja, który pisze „Dookoła coraz częściej wyrastają nam dwudziestoparoletni eksperci, posłowie, ministrowie etc. Zastanawia mnie, skąd się to bierze. Za mojej młodości, uczyłem się od osób, przed którymi czułem respekt i którym okazywałem szacunek: profesorów na Uczelni, Prezesa w samorządzie. Aktualnie, studenci po roku nie wiedzą, u kogo zdawali egzamin, zaś w samorządzie „młodzi" chcą robić rewolucję”. Po drugie, potwierdzające tę myśl fakty medialne dotyczące np. kampanii prezydenckiej. Obserwujemy, jak odważnie pełnienia ważnych, a nawet więcej, bardzo ważnych ról publicznych podejmują się osoby coraz młodsze.
(M) Przekaz dotyczący zalet i ograniczeń reprezentantów różnych grup wiekowych jest bardzo zróżnicowany. Na przykład młodość staje się synonimem świeżości, nieuwikłania, jasności spojrzenia i dalekowzrocznej, wolnej od obciążeń perspektywy, a równolegle brak doświadczenia, życiowej mądrości i obycia postaci na przykład życia politycznego, daje się we znaki.
(E) Odnoszę wrażenie i jestem przekonana, że Pani się ze mną zgodzi, iż w publicznym dyskursie na temat współistnienia pokoleń opisywane są najczęściej tylko krańce kontinuum i powiększający się dystans między pokoleniami. Zapominamy o naturalnym współistnieniu pokoleń. Stawiam więc dzisiaj przed nami pytanie: Czy w dzisiejszym świecie istnieje przestrzeń wspólna, którą z jednakową satysfakcją wypełnia i młodszy, i starszy pracownik, obywatel? Na jakiej drodze (w perspektywie pożytku społecznego) ma dokonywać się określenie przez młodych własnego zawodowego i społecznego stylu funkcjonowania? Czy powinno dokonywać się ono na zasadzie rewolucji, a więc gwałtownego zanegowania wypracowanych przez starsze pokolenie standardów, czy też ewolucji, a więc powolnej zmiany i jednych i drugich, dokonującej się poprzez wymianę myśli, otwartość i dialog?
(M) Pytanie o ewolucję i rewolucję wydaje się kluczowym dla tematu naszej rozmowy. Pogłębiona teoretyczna refleksja nad tymi pojęciami, osadzona później w realnym kontekście – przestrzeni apteki i samorządu aptekarskiego będzie przyczynkiem do mądrości w relacjach. Mądrości rozumianej jako coś więcej niż tylko sprawność w myśleniu.
(E) Przygotowując się do naszej rozmowy trafiłam na zdanie wypowiedziane przez Augusta hr. Cieszkowskiego [1] – „Otóż jak każdy organizm w żywotnej naturze wzrastać i przekształcać się może bez koniecznej choroby – jeśli tylko zewnętrzne przyczyny jej zarodu weń nie wniosą – tak też i organizm ludzkości wkroczyć by mógł zaiste w okres dojrzałego zdrowia, bez dalszych konwulsji – bez zwykłych dotąd cierpień i rozdarcia. I to właśnie zowie się ewolucją bez rewolucji. Lecz skoro tylko organiczny postęp dozna jakiejkolwiek tamy – skoro normalna ewolucja przygłuszona zostanie – oczywiste, iż oddziaływa na tamę, sprawia dopiero rewolucję w samym organizmie, i rodzi boleść, której można było uniknąć!” Język wskazuje, iż myśl została wypowiedziana dawno, ale zastanówmy się, co niesie i czy zachowała swoją aktualność? Dla mnie na początku tego cytatu wybrzmiewa myśl, że życie ludzkie i społeczne ze swej natury podlega zmianie.
(M) Ja zatrzymuję się nad wyrażonym przekonaniem, iż proces ten może zachodzić bez spektakularnych wstrząsów, czyli, jak pisze autor, na drodze ewolucji bez rewolucji.
(E) Tak Pani Magdo, ale został podany warunek takiego łagodnego postępu: (…) jeśli tylko zewnętrzne przyczyny jej [choroby] zarodu weń nie wniosą (…). Wykreujmy dla tego zdania współczesne realia. Mamy aptekę, w której od wielu lat pracują ci sami farmaceuci. Zbudowali wizerunek tego miejsca. Mają wypracowany model relacji z pacjentem, sposób komunikowania się ze środowiskiem lokalnym i jeszcze wiele innych elementów składających się na funkcjonowanie apteki. Przychodzi do zespołu nowy młody pracownik. Ma za sobą nie tylko studia, ale i praktyki zagraniczne. Jest pełen młodzieńczej energii. Ma wiele do zaoferowania. Jego wiedza i zapał mogą przyczynić się do rozwoju tej apteki. Mogą uruchomić wcześniej nie dostrzegane zasoby. Mogą, ale… nie muszą. Jak Pani myśli, kiedy taki potencjał może okazać się „zarodem choroby”?
(M) Nie mogę z przekonaniem stwierdzić, że znam jednoznaczną odpowiedź na to pytanie, ale pierwsza przyczyna, o której pomyślałam, to pycha. Myślę, że sposób wprowadzania zmiany jest istotniejszy niż same zmiany. Jeżeli rozwój apteki interesuje młodego farmaceutę ze względu na niego samego, jeżeli lepiej funkcjonująca apteka ma być „lustrem” w którym on lub ona będzie mógł się „przeglądać” i podziwiać swoją własną doskonałość to jest prawdopodobne, że nie będzie dobrego klimatu do ewolucji. Postawa, język komunikowania będzie dotykał i umniejszał dokonania innych. Pycha pragnie równie często być szybko zaspokojona. Stąd rewolucyjna gwałtowność i nieprzemyślane nowatorstwo. Trudno, aby w tak przebiegającym procesie powstała przestrzeń wspólna dla starszych i młodych.
(E) Ten rodzaj pychy – narcyzm – jest najczęściej opisywany. Ale z pychy wyrasta również „mania wielkości” czy „pogoń za sukcesem i dobrobytem”. Powszechny jest obraz młodych ludzi (szczególnie wyraźnie młodych pracowników korporacji) dążących do celu za wszelką cenę.
(M) Można do tego zbioru zachowań włączyć też inne pochodne pychy: próżność, duma, ambicja, arogancja, zarozumiałość czy nadmierna wiara w siebie. Myślę, jak wielka odpowiedzialność ciąży na rodzicach i wychowawcach, na wszystkich znaczących dla młodych ludzi osobach, aby wychowawcze oddziaływania nie generowały takich postaw.
(E) Powyższe przykłady pokazują, jak duże znaczenie w oddziaływaniach wychowawczych ma kształtowanie postaw (a nie tylko zachowań), odnoszenie się do wartości i autorytetów, wzmacnianie postawy skromności w stosunku do swoich osiągnięć, rozwijanie postawy uważności. Niektórzy młodzi adepci np. farmacji nie pamiętają, u kogo zdawali egzamin, czy też z wielką nonszalancją podchodzą do wypracowanych wzorów, bo nie zbudowali w sobie wdzięczności i szacunku do mistrza, a nawet potrzeby jego poszukiwania.
(M) Jest jednak rzecz, na którą koniecznie musimy zwrócić uwagę. „Zarodem” choroby mogą okazać się także postawy i przekonania po drugiej, senioralnej stronie. Ja także mogę pielęgnować i wzmacniać z wiekiem wewnętrzne poczucie nieomylności, przywiązania do rutyny, opieszałość w reflektowaniu tego, co mnie i pacjentom się zdarza i przede wszystkim niechęć do zmiany, która jest niechęcią do porzucenia bezpiecznych i dobrze poznanych kolein postępowania. Narcyzm seniora może oblec się w szaty omnipotencji i życiowego doświadczenia.
(E) To, co teraz opisujemy to przejawy pychy, dla których, jak widać, granicą nie jest wiek, a raczej wzmacniane przez lata (lub przez długie lata) przekonanie, że osoba drugiego człowieka, usłyszenie i dostrzeżenie go nie jest nam przydatne w rozwoju. Poszukując odpowiedzi na pytanie, co możemy zrobić, aby ten „zarod” choroby wykluczyć, natrafiłam na wzruszający artykuł pana Przemysława Staronia „Lekcje między pokoleniami”. [2]
To zapis wspólnych działań podejmowanych przez licealistów Trójmiasta oraz seniorów – słuchaczy Sopockiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku i nie tylko. Warsztaty kreatywne (nagrodzone zresztą przez Komisję Europejską w ramach konkursu „Generations@School”), wydarzenie „Kwiaty Europy”, a wreszcie fakultety filozoficzne, prowadzone w mieszkaniach pań Elżbiety i Danusi, to tylko przykłady działań, które jednoczyły pokolenia. Ujmujący jest ten zapis – pokazuje z jaką ufnością i szacunkiem i młodzież, i seniorzy uczyli się od siebie. Pokazuje także potrzebę takiego wspólnego działania – wszyscy chcieli tej wymiany myśli, energii i wzajemnego wzmacniania się. „To, jak wzajemnie widzą siebie młodsze i starsze pokolenia, można zmienić tylko dzięki kontaktom między nimi. Tylko one pozwolą odkryć pokłady ciepła, wsparcia, pasji, wyrozumiałości oraz akceptacji.” [3] To zdanie bardzo trafnie odzwierciedla ideę i warunki przyjaznej pokoleniom ewolucji.
(M) Odnieśmy się teraz Pani Ewo do myśli wypowiedzianej prze Augusta Cieszkowskiego w kolejnym zdaniu cytowanego tekstu. Tu również mam przeświadczenie, że nic ona nie straciła na świeżości – „Lecz skoro tylko organiczny postęp dozna jakiejkolwiek tamy (…) oczywiste, iż (…) sprawia dopiero rewolucję…”. Kiedy możemy mówić o tamie dla postępu w kontekście działań zawodowych aptekarza? Pierwsza myśl – komputery, drukarki, wewnętrzna sieć informatyczna. Czym skutkowałby oporowanie wobec tych, wpisanych w organiczny postęp, zmian?
(E) Jeżeli obserwacja, przekaz tych, którzy już zmierzyli się z problemem, pokazuje, że oswojone nowinki technologiczne rzeczywiście usprawniają funkcjonowania apteki, to oporując, muszę zadać sobie pytanie, co stoi u przyczyny tego oporu: lęk przed uczeniem się nowych rzeczy, obawa, że sobie nie poradzę, powątpiewanie w zasoby własnej pamięci, czy taki pomysł na siebie, że wartością jest kontestacja i negowanie tego, co wnoszone przez innych. Z całą pewnością informatyzacja, wpisana w zawodowe funkcjonowanie aptekarza, jest procesem i nieuchronnym, i właściwym. Stawianie jej tamy to zazwyczaj niepotrzebne blokowanie wartościowych procesów, skutkujące napięciami. Zazwyczaj, bo w procesie międzypokoleniowego uczenia się powinno być miejsce dla pogłębionej refleksji tego działania. Pokusa spłycenia kontaktu z pacjentem, symbolicznego „schowania się” za ekranem komputera, odnoszenia się tylko do twardych danych, pomijania leczniczej roli bezpośredniego spotkania pacjent – farmaceuta, także powinna być rozpoznana i nazwana. Wzajemna wymiana nie tylko informacji, ale i przekonań, doświadczeń, obaw i wizji naprawdę jest szansą na opracowanie dobrych rozwiązań.
Konkludując, w codziennym funkcjonowaniu, tak zawodowym jak i społecznym jest miejsce dla ewolucji i rewolucji. Jest miejsce i dla doświadczenia, które siłą rzeczy dostrzega życiowe złożoności, nieoczywistości i ostrożnie podchodzi do zmian i dla nowatorstwa, które jest ich siłą napędową. Dążenie do rozwoju zawsze jest zaletą, lecz sposób postępowania na tej drodze może już być wadą.
Magdalena Bucior
[1] August Cieszkowski herbu Dołęga – polski ziemianin, ekonomista, działacz i myśliciel społeczny i polityczny, współtwórca i prezes Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk.
[2][3] Przemysław Staroń „Lekcje między pokoleniami” w: „Psychologia w szkole”, nr 5 (46)/2014