październik 2009, nr 38/16 online
SZCZYPTA HISTORII
WE WSPÓŁCZESNEJ APTECE
Opisane w niniejszym artykule małe „muzeum” farmacji z pewnością nie może w żaden sposób konkurować z innymi tego typu placówkami, znanymi czytelnikom „Aptekarza Polskiego”. Dotyczy to zarówno liczby zgromadzonych eksponatów, jak i powierzchni ekspozycji. Naszym celem było stworzenie nie placówki muzealnej o typowo naukowym charakterze, a jedynie uczynienie z małej, rodzinnej, osiedlowej apteki przy ulicy Miechowity 19A w Krakowie, miejsca wyjątkowego. A takim właśnie miejscem apteka nie tylko może być, ale być powinna! Kierowaliśmy się chęcią pokazania naszym Pacjentom choć kilku wycinków z przebogatej historii dawnego aptekarstwa i pod tym kątem gromadzimy eksponaty. Wszystkie one prezentowane są w izbie ekspedycyjnej apteki, w przeszklonych gablotkach: wiszących i stojących. Osobom zainteresowanym, w miarę możliwości, staramy się przedstawić i opisać wszystkie eksponaty, przytaczając liczne, aptekarskie anegdoty i opowieści, zasłyszane od emerytowanych farmaceutów i potomków dawnych aptekarzy.
Ilustracja 1.
Wystawa nasza odbierana jest przez pacjentów bardzo emocjonalnie, a szczególnie – kolekcja opakowań po przedwojennych lekach. Najstarsi pacjenci pośród wystawionych pudełeczek rozpoznają leki, które stosowali jako nastolatkowie (np. „Panflavin”, bayerowskie Aspiryny, znane „proszki z kogutkiem”, „Panacrin”, „Purgan”, „Pastilles Valda”, czy też „Pastylki mentolowo-eukaliptusowe”). Często zdarzało się, że to właśnie te osoby przyczyniały się do powiększenia naszej kolekcji, przekazując opakowania, które zachowały się z ich dawnych apteczek.
Jak wygląda nasze apteczne muzeum i jakie prezentujemy w nim eksponaty? Wchodzącego do apteki, poza dźwiękiem starego dzwonka, wita obszerny kącik (il. 1) z dużymi gablotami. Podświetlone wieczorem, często kuszą przypadkowych przechodniów, zachęcając do wejścia i dalszego oglądania. Wzbudzają zachwyt i zaciekawienie wśród młodych ludzi u których kontakt z apteką, a tym bardziej z historią farmacji, należy do rzadkości; wśród starszych odżywają wspomnienia dawnych aptek i stosownych kiedyś preparatów.
Ilustracja 2.
Ilustracja 3.
W gablotach wiszących (ilustracje 2 i 3) znajdują się dawne naczynia apteczne, które mają zilustrować bogactwo ich kształtów, kolorów, kartuszów i czcionek. Mamy więc kilka pojemników ze szkła oranżowego w różnych odcieniach (m.in. na olejek kajeputowy, nalewkę z konopi indyjskich, wodzian chloralu i olejek z pomarańczy gorzkich), pojemnik ze szkła uranowego na kwas fosforowy i ze szkła kobaltowego – na kantarydy. Piękne są XIX-wieczne naczynia z pozłacanymi obramowaniami kartuszów. Nie mniejsze bogactwo kształtów ukazują naczynia porcelanowe. Niewątpliwie najciekawsze są naczynia pochodzące z praskiej apteki „Pod Złotym Wężem”, wokół których kartusza owija się pozłacany wąż.
Ilustracja 4.
Pomiędzy gablotami prezentowane są zasuszone bukiety roślin leczniczych (m.in. jemioły, lnu, skrzypu polnego, babki lancetowatej, kocanek, mięty pieprzowej, lebiodki, dziurawca, krwawnika, kopru) oraz elementy wyposażenia dawnej apteki. Są to XIX-wieczna waga z cesarskim orłem, przedwojenna czopkarka wiedeńskiej firmy Hermann Steinbuch oraz zgniatarka do korków (il. 4).
Ilustracja 5.
Ilustracja 6.
Ilustracja 7.
W trzech dużych, stojących gablotach umieszczono pokaźną kolekcję opakowań po dawnych, XIX i XX-wiecznych lekach i kosmetykach o nierzadko artystycznym projekcie (il. 5, 6, i 7). Część z nich posiada jeszcze dawną zawartość, co skrupulatnie zaprezentowano (np. „Cudowny krem Halina” i szklane rurki z amoniakiem i olejkiem lawendowym, służące do… cucenia mdlejących pań). Niektóre z opakowań są dobitnymi świadectwami historii, jak chociażby „Kaiser Borax”, czyli boraks cesarski, opisany na każdym boku pudełka w innym języku: austriackim, polskim, węgierskim i czeskim… Tak wielonarodowościowa była monarchia austro-węgierska! Na specjalną uwagę zasługuje kompletne wyposażenie zestawu pierwszej pomocy z okresu dwudziestolecia międzywojennego, na które składają się liczne bandaże, plastry, strzykawki i igły, opatrunki oraz ampułki z zawartością, m.in. kamfory, strofantyny, strychniny, lobeliny. Nie mniej ciekawe są bardzo eleganckie, oklejone imitacją skóry opakowania na leki, stosowane w chorobach wenerycznych. Jako ciekawostkę wskazujemy pacjentom aluminiowe opakowania po podjęzykowych tabletkach z nitrogliceryną (dawka 0,8 mg!) wyprodukowanych w Wolnym Mieście Gdańsku, „Tabletki kefirowe” z lat trzydziestych, będące odpowiednikiem dzisiejszych preparatów z bakteriami probiotycznymi oraz kilka preparatów, stosowanych u osób słabowitych i anemicznych, zawierających obok potężnych dawek żelaza i fosforu – strychninę i związki arsenu!
Ponad opisanym kącikiem, na drewnianych belkach, podwieszono kolejne bukiety ziół oraz tzw. wagi palcowe, będące bodaj najbardziej charakterystycznym atrybutem dawnego aptekarza.
Ilustracja 8.
Ilustracja 9.
Ilustracja 10.
W kolejnej, dużej wiszącej gablotce prezentowane są nie mniej ciekawe eksponaty, pogrupowane według ustalonego porządku (il. 8, 9, 10). I tak nasi Pacjenci ze zdziwieniem mogą oglądać pojemniki porcelanowe i buteleczki ze szkła oranżowego, służące niegdyś do przechowywania stricte aptecznych surowców, znanych dziś głównie z kuchni: kardamonu, gałki muszkatołowej, kory cynamonu, owoców papryki, goździków, miodu oraz olejków eterycznych: kardamonowego, cytrynowego, cynamonowego, kminkowego oraz z gałki muszkatołowej i kardamonu. Obok tych pojemników wyłożone są same surowce. Zaprezentowane zostały także pojemniki apteczne do przechowywania substancji stosowanych po dziś dzień w aptecznej recepturze, m.in. siarki, glinki białej, tymolu (ze szkła kobaltowego), gumy arabskiej, kamfory, pepsyny, oleju kakaowego. Także i te surowce zaprezentowane zostały na szkiełkach zegarkowych lub w szczelnych naczynkach. Osobne miejsce zajmują przepiękne, unikalne tekturowe opakowania firmowe dawnych aptek, głównie krakowskich, lwowskich i krynickich, ale także z Katowic, Dukli, Zaleszczyk, Wiśnicza, Głogówka. Szereg aptecznych opakowań firmowych przywieźliśmy z podróży do Czech (il. 11). Na poczesnym miejscu wyeksponowaliśmy również pudełeczka po lekach najsłynniejszych przedwojennych polskich firm, m.in. Klawe, Karpiński i Spiess (il. 12).
Ilustracja 12.
Nastroju dawnego aptekarstwa dopełniają naczynia apteczne, infuzorki, lampy naftowe, moździerze i wagi wyeksponowane na regałach aptecznych (il. 13). Większość z nich pochodzi z lat czterdziestych i pięćdziesiątych, ale także i tutaj można znaleźć perełki: przedwojenne naczynia kamionkowe na maści z dekoracją w stylu Art-deco (il. 14), młyn kulowy do proszkowania surowców ziołowych oraz naczynia na odczynniki analityczne, pochodzące z krynickiej apteki Henryka Nitribitta.
Jedyną niedostępną Pacjentom częścią naszej kolekcji jest pokaźna biblioteka z licznymi, interesującymi pozycjami, które – jak się okazuje – posiadają nie tylko wartość historyczną, ale mogą służyć także w codziennej praktyce aptecznej, głównie na recepturze. Obok polskich i austriackich farmakopei oraz wydawnictw autorstwa słynnego doktora Hermanna Hagera, cenna jest kolekcja kilkudziesięciu podręczników do nauki farmacji, pochodzących z przeciągu ponad stu lat, poczynając od drugiej połowy XIX wieku. Nie mniej ciekawe są studenckie zeszyty do ćwiczeń farmakognostycznych (koniec XIX wieku), apteczne książki laboratoryjne i eterowe oraz kilka spisywanych odręcznie oryginalnych receptariuszy. Całość dopełnia kilkaset reklam, folderów i katalogów polskich i zagranicznych firm oraz hurtowni farmaceutycznych. Bardzo ciekawy jest także zbiór kilkunastu folderów, wydanych przez przedwojenne apteki, proponujących indywidualne, skomponowane przez farmaceutów kuracje ziołowe. Wiele spośród opisanych powyżej książek, czasopism i rękopisów prezentujemy czasowo w gablotach i antyramach w izbie ekspedycyjnej.
Nie trzeba chyba dodawać, że w tak urządzonej aptece nie ma miejsca na ani jedną reklamę, czy plakat… W urządzenie naszego małego „muzeum” włożyliśmy wiele wysiłku, jednak najwspanialszym wynagrodzeniem jest usłyszeć od Pacjenta: u was jest jak w dawnej aptece…
dr n. farm. Maciej Bilek
Fot. z archiwum Autora