Fotografia ziół – kilka przemyśleń.
Dobrze wykonanego zielnika nie jest w stanie nic zastąpić i myliłby się ktoś, kto chciałby przekonywać inaczej. Zielnik jest zawsze najlepszym źródłem nauki o roślinach i w amatorskiej praktyce pełni głównie funkcję synoptyczną – pozwala na porównanie niepewnego okazu do tych oznaczonych już wcześniej. Na polskim rynku mamy na ten temat wspaniałą książkę „Zielnik i zielnikoznawstwo” dr farm. Jacka Drobnika ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
Jednak zielnik wymaga sporo pracy, odpowiednich warunków przechowywania okazów, dużego nakładu czasu na etapie suszenia, wreszcie dokładnego i skrupulatnego numerowania i opisywania zbiorów. Delikatność zasuszonych roślin nie pozwala w domowych warunkach na ich szybkie przeglądanie. Wprawdzie zasuszone rośliny można zeskanować płaskim skanerem lub też fotografować je w odpowiednich warunkach oświetleniowych, co rozwiązuje ten problem i pozwala na szybkie przeglądanie zdjęć w komputerze – ale taka archiwizacja to kolejna czasochłonna praca.
Zdjęcie żywej rośliny w terenie jest doskonałą alternatywą dla zielnika w przypadku amatorskiego poznawania ziół. Kolekcję zdjęć można łatwo porządkować i długotrwale cyfrowo archiwizować. Ale dokumentacja fotograficzna jest w stanie dostarczyć potrzebnych informacji tylko wtedy, jeśli przy jej wykonywaniu będziemy przestrzegać pewnych podstawowych zasad.
Wbrew pozorom, zasady te są znacznie ważniejsze niż sprzęt do fotografowania. Fotografia roślin, o ile ma stanowić wyłącznie dokumentację botaniczną, nie wymaga zabierania w teren całej torby sprzętu i długich chwil dobierania np. obiektywu do konkretnego kadru. W wielu przypadkach rośliny łatwiej fotografuje się telefonem, obserwując kadr na wyświetlaczu. Zrobienie analogicznych zdjęć lustrzanką wymagałoby leżenia na ziemi – tylko wtedy można zajrzeć do wizjera aparatu. Telefony komórkowe mają bardzo dobre matryce i nierzadko wbudowane programy np. zdjęć HDR, które uwypuklają detale zarówno w jasnych, jak i ciemnych częściach rośliny. Potrafią też ustawić ostrość na niewielką odległość, która w przypadku lustrzanki nierzadko wymaga stosowania akcesoriów do makrofotografii. Absolutną koniecznością jest tutaj czysty obiektyw w telefonie, bez najmniejszych zabrudzeń.
Fotografia telefonem daje możliwość kodowania współrzędnych geograficznych w zdjęciu (czyli geotagowania). To umożliwiają tylko najdroższe lustrzanki i tu telefon ma kolejną przewagę. W ten sposób nie musimy pamiętać, gdzie napotkaliśmy sfotografowaną roślinę, gdyż miejsce, podobnie jak data i godzina wykonania, są automatycznie zapamiętane wewnątrz zdjęcia. Należy pamiętać o odczekaniu na sygnał satelitarny GPS, inaczej aparat zapisuje jedynie pobieżne współrzędne uzyskane np. z położenia stacji bazowej GSM. A to potem rodzi wiele niejasności.
Telefon powinien być wyposażony albo w manualne ustawienie ostrości, albo przynajmniej w możliwość wskazania miejsca, na które ostrość powinna być ustawiona. Chociaż głębia ostrości w telefonach komórkowych jest dość duża, bardzo często wynikiem mało przemyślanego zdjęcia jest całkowicie nieostra roślina na tle ostrego trawnika lub piasku. Takie zdjęcie nie ma widocznych detali i bardzo często nie pozwala na dokładne rozpoznanie okazu, nie mówiąc już o znikomej wartości dokumentacyjnej.
Warto wykonać kilka zdjęć minimalnie różniących się kadrowaniem, za każdym razem łapiąc ostrość od nowa na pożądane miejsce rośliny. Pozwoli to potem na wybranie najlepszego ujęcia. Praktyka pokazuje, że telefon może czasem ustawić ostrość niedokładnie, co zobaczymy dopiero w domu na dużym ekranie. Jeśli taka nieostrość będzie na jedynym zdjęciu, mamy problem.
Najlepsze fotografie wychodzą w dzień słoneczny, ale nie przy ostrym słońcu (światło powinno być lekko rozproszone). Aparaty w telefonach mają stosunkowo szeroki zakres tolerowanego oświetlenia, jednakże po zachodzie słońca zdjęcia wychodzą najczęściej poruszone lub zaszumione.
Uchwycenie na jednym zdjęciu wszystkich istotnych taksonomicznie cech jest w zasadzie niemożliwe. Dlatego poprawna dokumentacja rośliny wymaga najczęściej kilku albo całej serii zdjęć:
-
Zdjęcie całej rośliny. W kolekcji warto mieć zdjęcia tych samych roślin w całości zarówno w stadium kwitnienia, jak i owocowania. Niekiedy roślina charakterystycznie wygląda przed kwitnieniem, w stadium pąków kwiatowych.
-
Zbliżenie łodygi, ukazujące ulistnienie (naprzemianległe, skrętoległe itd.). Jeśli ulistnienie zmienia się wraz z wysokością, należy wykonać kilka zdjęć.
-
Górna i dolna strona liścia – niekiedy dokumentacja wymaga oddzielnego zdjęcia (zwłaszcza np. w przypadku krwawników).
-
Jeśli roślina posiada liście odziomkowe, należy sfotografować je osobno. Bardzo często różnią się one od reszty liści i stanowią istotną cechę diagnostyczną. Zgrubienie nasady łodygi przy ziemi może być istotną cechą w przypadku jaskrów.
-
Jeśli roślina ma kwiatostany, fotografujemy cały kwiatostan.
-
Pojedynczy kwiat (lub koszyczek w przypadku roślin z rodziny Asteraceae) powinien być udokumentowany w widoku „z góry” (celem uchwycenia np. liczby pręcików i znamienia słupka), „z boku” (co pozwala na ocenę proporcji między częściami kielicha i korony), a często jeszcze trzeba wykonać dodatkowe zdjęcie prawie „z tyłu” ukazujące np. układ listków okrywy koszyczka.
-
W przypadku fotografii roślin z rodziny Apiaceae, zdjęcie baldacha powinno wyraźnie zawierać obecność lub brak pokryw i pokrywek. Niekiedy roślina ma trzy typy liści (odziomkowe, środkowe i górne) – warto udokumentować wszystkie.
-
Rośliny z rodziny Brassicaceae fotografujemy, gdy na roślinie znajdują się również owoce. Kształt owocu jest konieczny do poprawnego oznaczenia gatunku.
-
W przypadku roślin dwupiennych konieczne jest uchwycenie płci okazu – nie jest to wcale łatwe, gdy kwiaty bywają zamknięte, a cechy płciowe są dopiero widoczne wewnątrz (np. lepnice i bniece).
-
Wnętrze kwiatów dziewanny powinno pokazywać kolor pręcików oraz kształt znamienia słupka, a dodatkowo dokumentujemy zbiegającą nasadę liścia – tylko wtedy jest możliwa pełna identyfikacja gatunku.
-
Dokumentując nawłocie, konieczne jest uchwycenie owłosienia łodygi lub jego braku.
Nie da się w krótkim artykule przekazać wszystkich zaleceń, a dodatkowo istnieją rośliny, których oznaczenie co do gatunku nigdy nie będzie możliwe na podstawie nawet najbardziej dokładnych zdjęć. Czasem (np. mniszki) konieczna jest mikroskopowa obserwacja dojrzałych nasion. Rumiany i rumianki wymagają dokumentacji wnętrza koszyczka (obecność plewinek). Jeszcze inne rośliny mogą wymagać obserwacji wielu detali morfologicznych, a liczba ich bardzo podobnych gatunków jest ogromna (np. wiesiołek). W takim przypadku należy zabrać ze sobą klucz i fotografować wszystkie detale sprawdzane na etapie oznaczania, albo szczerze oznaczyć roślinę tylko z dokładnością do rodzaju, nie przejmując się gatunkiem. Sporo wskazówek zawiera też wspomniana wyżej książka dra Jacka Drobnika.
Zdjęcia najlepiej umieszczać w folderach z nazwami odpowiadającymi łacińskiej nazwie gatunku. Mimo rozwoju wolnego oprogramowania nie znalazłem dotychczas czegoś w rodzaju prostej, a wygodnej bazy danych ułatwiającej zarządzanie takimi zdjęciami. Oczywiście przyjemność z robienia zdjęć będzie tylko połowiczna, jeśli częścią z nich nie podzielimy się z innymi entuzjastami. A tutaj możliwości jest sporo – poza licznymi forami dyskusyjnymi mamy również co najmniej dwie grupy na Facebooku – „Poszukiwacze roślin” oraz „Herbarium Polonicum”. Oprócz dzielenia się rozpoznanymi roślinami, możemy tą drogą uzyskać pomoc w oznaczeniu napotkanego okazu.
Zachęcam do fotografowania mijanych na spacerach dzikich roślin. Oprócz odświeżenia naszej farmaceutycznej wiedzy o wyglądzie gatunków leczniczych, wiele osób doświadczy jeszcze innej przyjemności – zwrócenia uwagi na to, że przy zwykłej drodze można spotkać tak wiele ciekawych roślin, których do tej pory po prostu się nie zauważało.
Miłego polowania na ziołowe okazy życzy
prof. dr hab. n. farm. Łukasz Komsta
Fotografie z archiwum Autora