06.2009 – „Czasem lato nad wodą…” – poezje Marii Lidii Czyż

czerwiec 2009, nr 34/12 online
 
CZASEM LATO NAD WODĄ,
 
CZASEM WODA LETNIĄ BURZĄ PRZYCHODZI…
 
   Bywa i letnią porą, że pogodny i ciepły poranek zapowiadający kolejny słoneczny, wakacyjny czas, zmienia się w dzień z nisko wiszącą ciemną chmurą, czasem tylko pozornie burzową. I, gdy w nieskazitelnie błękitnym mazowieckim widnokręgu unoszą się przeciwności losu, krok za krokiem, mijają godziny.

 
 
 
Zły dzień

Ten dzień miał być zupełnie inny
kropla po kropli spływały barwy pogodnego
nieba
zmywały szare godziny,
a jednak zgubiłam się,
czyżby w minutach złego dnia
czy w słowach głośnych wczorajszej gazety?
Pozostaje mi tylko
iść powoli
w stronę zachodzącego dnia.

 
 
 
 
 
 
   Przełamując nadchodzącą niechęć do chwil trudnych, podziwiam rozkwitłe w letnią noc kwiaty. Niszcząc blask rozrzuconych klejnotów rosy, idę przed siebie, patrząc w błyszczące oczy spotykanym „majstersztykom natury”.    

 
 
 
 
Oczy kwiatów

Gdy cisza zamienia się
w szelest sekund porannych
rozgniatam chwilę w dłoniach –
pachnie dziką miętą.
Gdy jeszcze nie ranią
złe godziny
mogę spojrzeć w oczy
najpiękniejszemu z kwiatów.

 
 
 
 
 
   Urodziłam się w okolicy leśnej, gdzie sosny nieobjęte uściskiem ramion, przyglądały się sobie w mazowieckiej Wiśle. Letnie dni płynęły równie leniwie jak pozornie spokojna Rzeka. Na wiślanych łachach piasek parzył stopy a z zielonego brzegu pachniały poziomki. I tylko gęsi budziły nieokreślone związki kapitolińskie. Poprzez lektury i wyobraźnię. 
 
 
 
 
 
Lipcowe objawienie

Moja dusza
wylęgła się w lipcowe
skwarne południe,
w grubej sośnie
starej i samotnej.
Przywarowały białe obłoki,
rzeka lekko woda szeptała
światło było
i cisza.

 
 
   Dla lepszego docenienia własnej ziemi, należy czasem zmienić krajobraz. Słońce hiszpańskie, bezlitosne dla dzikiej zieleni,  przynosi bujne, aż wystawne tło dla muzyki w ogrodach Aranjuez. Po powrocie należy porównać z muzyką wikliny przed nadchodzącym zmierzchem.

 
 
 
 
W drodze do Madrytu

W ogrodach Aranjuezu
przekwitły już rododendrony
stoję nad brzegiem
spokojnej wody
i patrzę w błękitne oczy nieba,
a wokół południe.

 
 
 
 
 
 
 
   Wszystko jednak zmierza do początków zadumy i lekkiego smutku przemijania. Do wspomnień nie tylko minionego lata, również tych wszystkich, które już tylko były. Im wcześniejsze tym bardziej ciepłe, długie i tkane z bardziej kolorowych przędzy i słodsze od przejrzałego agrestu. 
 
 
 
 
 
Młode wino

Wypadły mi z rąk
dni spokojne pachnące orzechami w trawie
i noce,
gdy uśmiechają się sny i słowa opustoszały.
Rozlała się mgła po łąkach –
białe spojrzenie wiśniowego zachodu.
Tam, gdzie wiosną rwałam kwitnące minuty
pachnie młode wino i wczesne astry.
Piękne dziś było pożegnanie słońca
lecz już nie będę rozważać losów
przypadkowej łzy.

                 
 
 
   Lidia Maria Czyż
 

Podobne wpisy