Apteka była, jest i będzie. Waśniące się ze sobą światy

październik 2010, nr 50/28
 
 

CZĘŚĆ DZIESIĄTA

WAŚNIĄCE SIĘ ZE SOBĄ ŚWIATY

 

  
   Referując Czytelnikom „Aptekarza Polskiego” przypadłości i nieszczęścia, trapiące dawnych aptekarzy, nie mogę nie wspomnieć o odwiecznym konflikcie aptekarza z… lekarzem! Co ciekawe, na prowincji i w małych miasteczkach konflikt ten był niezwykle rzadki, gdyż aptekarz i lekarz, wraz z księdzem proboszczem, organistą, naczelnikami poczty i stacji kolejowej byli jedynymi przedstawicielami miejscowej inteligencji i jako tacy bezwzględnie „trzymali się razem”, organizując i zasiadając wspólnie w lokalnych instytucjach kulturalnych i społecznych. Także współpraca lekarza z aptekarzem układała się zazwyczaj pomyślnie. Konflikt miał miejsce w znacznie bardziej anonimowych dużych miastach. Tu walka aptekarza z lekarzem przybierała często najostrzejsze formy.
 
 
   I tak np. galicyjscy aptekarze zwalczali lekarzy piszących… nieczytelne recepty! Jak informowało „Czasopismo Towarzystwa Aptekarskiego” farmaceuci uzyskali w tej sprawie wsparcie samego cesarsko-królewskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które w roku 1904 wydało przepis, ażeby recepty we wszystkich swoich częściach były czytelne. Na recepty nieczytelne lub dla aptekarza niezrozumiałe nie należy wydawać lekarstwa, bez poprzedniego wyjaśnienia ze strony ordynującego lekarza. Na receptach powinien z reguły znajdować się adres pacyenta, a mianowicie nazwisko jego i miejsce zamieszkania.

*kliknij, aby powiększyć
 
Ilustracja 1 i 2

   Dwie recepty lekarskie, pochodzące z lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Ich porównanie od razu nasuwa wnioski, co do staranności i szacunku lekarza dla aptekarza. Ze zbiorów autora.

   W podobnym tonie wypowiadały się czasopisma farmaceutyczne okresu międzywojennego, akcentując krzywdy wyrządzane aptekarzom przez lekarzy. W drugiej połowie lat trzydziestych najgłośniejszym echem odbijały się opinie lekarzy-analityków, którzy formalnie podważali wykształcenie aptekarzy, głosząc, że nie są oni zdolni do samodzielnego prowadzenia analiz do celów diagnostyki lekarskiej. Twierdzili, że jedyną osobą uprawnioną do tego powinien być wyłącznie lekarz medycyny. Za aptekarzami stały jednak stosowne rozporządzenia rządowe i parlamentarne, a już samo porównanie programów studiów farmaceutycznych i medycznych jednoznacznie wskazywało, że do prowadzenia wszelkich analiz bez porównania lepiej przygotowani są oczywiście aptekarze! Na lekarzy, publikujących najczęściej anonimowe, kłamliwe artykuły propagandowe, sypały się gromy. Pracownicy naukowi warszawskiego Wydziału Farmaceutycznego w spokojnym tonie uzasadniali prawo kształconych przez nich aptekarzy do prowadzenia wszelkich analiz: chemicznych, lekarskich, spożywczych… W ślad za nimi szli dyrektorzy Oddziałów Farmaceutycznych w Krakowie, Lwowie, Wilnie i Poznaniu. W końcu aptekarze przekornie sprawę postawili tak: to nieprzygotowani do prowadzenia analiz lekarze, stwarzają farmaceutom-fachowcom konkurencję, a nie na odwrót!
   Jednym z pierwszych, który wypowiedział się za współpracą farmacji z medycyną, był profesor krakowskiego Oddziału Farmaceutycznego Marek Gatty-Kostyal. Jako wieloletni pracownik aptek znał sprawę doskonale z autopsji, a dzięki charakteryzującemu go pogodnemu i życzliwemu usposobieniu, dążył do wychwycenia we wzajemnych stosunkach samych pozytywów; szukał tego, co łączy, a nie dzieli. W roku 1933 wygłosił na wspólnym posiedzeniu Warszawskiego Towarzystwa Lekarskiego i Warszawskiego Towarzystwa Farmaceutycznego wykład pt. „Współpraca medycyny z farmacją”. Na wielu przykładach pokazał, że współpraca farmacji z medycyną jest wręcz koniecznością: nie tylko na gruncie analiz lekarskich i syntez nowych leków, ale także przyrządzania preparatów recepturowych, które mogą odpowiadać najbardziej wyszukanym wymaganiom lekarzy.
   W podobnym, bardzo interesującym, oryginalnym i twórczym tonie, podchodziła do zagadnienia redakcja „Farmacji Współczesnej”. W roku 1937, opisując wzajemne stosunki lekarzy i aptekarzy, pisała, że zawody te mają cały szereg wspólnych interesów, a także, że wzajemne narzekanie dwóch zbliżonych do siebie i właściwie skazanych na współpracę zawodów, odbija się wysoce ujemnie na istotnych interesach zarówno świata medycznego jak farmaceutycznego. Redaktor naczelny „Farmacji Współczesnej”, magister Kornel Piotrowski marzył o tym, jak bardzo owocnym mógłby być jednolity front lekarzy i farmaceutów, idących ramię przy ramieniu, front który wyrzekłby się przeróżnych bardziej lub mniej zasadniczych sporów czy konfliktów. Piotrowski postulował, że taki właśnie wspólny front mógłby wyeliminować większość bezwartościowych specyfików, zalewających polski rynek oraz przywrócić należytą pozycję lekowi recepturowemu. W swym artykule redaktor „Farmacji Współczesnej” skrytykował przy okazji obydwie strony konfliktu: lekarzy za to, że bez żadnej dyskusji agresywnie odparowują z miejsca słuszne czy niesłuszne ataki aptekarzy. Aptekarzom z kolei wytknął brak godności zawodowej, a także i to, że przemilczają nawet zgoła niesłuszne zarzuty. Tymczasem tylko pod warunkiem przestrzegania godności zawodowej stworzyć może świat aptekarski atmosferę bardziej przychylną dla pożądanej współpracy obu waśniących się z sobą światów.
   Stowarzyszenie Nowa Farmacja, którego „Farmacja Współczesna” była organem prasowym, nie pozostawało gołosłowne i urządzało dla lekarzy wykłady, głoszone przez swych członków, np. w roku 1939 „Współpraca medycyny i farmacji na polu fytoterapji” dla sekcji lekarzy wolnopraktykujących Związku Lekarzy Państwa Polskiego. Przewodniczący sekcji, zagajając wykład, podkreślał celowość nawiązania kontaktu między obu organizacjami, mającymi wspólne płaszczyzny porozumienia. Z kolei redakcja „Farmacji Współczesnej” komentowała, że właśnie przez organizowanie podobnych odczytów w następstwie których powstają dyskusje, cały szereg problemów dotychczas niezupełnie jasnych, zostanie w należyty sposób oświetlonych i bardziej zrozumiałych, co odbije się niewątpliwie na poziomie lecznictwa i stanu zdrowia w Polsce. Przesłanie redaktorów „Farmacji Współczesnej” było bardzo wyraziste: należy jak najwięcej dyskutować i współpracować z lekarzami, ale wcześniej godną postawą i posiadaną wiedzą nauczyć ich respektu; pokazać, że rozmawiają z przedstawicielami zawodu wolnego i samodzielnego, stojącego w szeregu ochrony zdrowia ramię w ramię z zawodem lekarskim.

 
dr n. farm. Maciej Bilek
 

Podobne wpisy