Historia farmacji uczy nas… że mamy powody do dumy
Przykrą cechą naszego narodu jest to, że pamiętamy, ba! – rozpamiętujemy klęski wojenne, porażki polityczne, zmarnowane szanse… Ile spośród hucznie obchodzonych w Polsce rocznic, dotyczy wydarzeń konstruktywnych, z których możemy być dumni i dzięki którym czujemy się lepiej i odważniej patrzymy w przyszłość? Przeglądając roczniki prasy farmaceutycznej z okresu dwudziestolecia międzywojennego trudno znaleźć znamienne wydarzenia, którymi moglibyśmy się szczycić. Owszem, aptekarze znani z dobrych i (…) ofiarnych serc, [1] potrafili stanąć w jednym szeregu i powiedzieć nie [2]. Potrafili dbać o wizerunek swojej apteki [3] i wydawanego pacjentom leku [4]. Potrafili także odnieść sukces, [5] prezesować i, jako działacze społeczni, zapisywać się złotymi zgłoskami w historii miast, miasteczek i wsi [6]. Trudniej jednak o wydarzenia zawodowe, których rocznice moglibyśmy z satysfakcją obchodzić: reforma studiów farmaceutycznych, rozwój polskiego przemysłu farmaceutycznego, utworzenie samodzielnego Wydziału Farmaceutycznego w Warszawie… I co jeszcze? W niniejszym artykule chciałbym podpowiedzieć nie tylko, czym moglibyśmy się chwalić, ale także, jakiego wydarzenia moglibyśmy obchodzić rocznicę. To wydanie „Farmakopei Polskiej II”, wbrew nazwie – pierwszego polskiego lekospisu, obejmującego swym prawnym zasięgiem teren całego państwa; lekospisu rodzącego się w wielkich bólach, na który złożyła się ciężka praca, nie tylko uczonych, ale także i zwykłych aptekarzy; lekospisu wreszcie, który usatysfakcjonował wszystkich i nikt po jego wydaniu nie narzekał. W przyszłym roku mija okrągła, 75 rocznica wydania „Farmakopei Polskiej II”!
Ilustracja 1. Strona tytułowa „Farmakopei Polskiej II”. Egzemplarz ze zbiorów autora.
Starania o wydanie „Farmakopei Polskiej II” miały wymiar symboliczny. Pomimo odzyskania przez Polskę niepodległości w roku 1918 aptekarze II Rzeczpospolitej podlegali ustawom aptekarskim państw zaborczych: na terenach dawnej Galicji – austriackiej, na terenie byłego zaboru pruskiego – pruskiej i na terenie niegdysiejszej Kongresówki – rosyjskiej. Te akty prawne, opracowane jeszcze w wieku XIX, były rażąco nieaktualne i całkowicie nie pasowały do nowej rzeczywistości. Polskie środowisko farmaceutyczne, podzielone na dwa obozy – pracowników i właścicieli aptek, a ponadto poróżnione regionalnymi animozjami, nie było w stanie wywrzeć należytej presji na władze, a zarazem skonsolidować się wokół jednolitej ustawy aptekarskiej dla całego państwa polskiego. Ta sama sytuacja dotyczyła także farmakopei: na terenie jednego państwa obowiązywały trzy lekospisy! Niosło to poważne konsekwencje, gdyż monografie tych samych substancji różniły się w trzech farmakopeach często diametralnie. To z kolei uniemożliwiało wymianę handlową pomiędzy wytwórcami w jednym, i odbiorcami w drugim dawnym zaborze. Substancje, zakupione u warszawskich producentów przez aptekarzy z byłej Galicji, wyprodukowane w pełnej zgodności z farmakopeą rosyjską, nie spełniały już wymogów farmakopei austriackiej!
Historia „Farmakopei Polskiej II” zaczęła się w roku 1917, kiedy po powołaniu Rady Lekarskiej, mającej działać przy Departamencie Spraw Wewnętrznych Tymczasowej Rady Stanu, utworzona została tzw. Delegacja. Jej zadaniem było stworzenie nowej polskiej farmakopei, a dorobkiem – opracowanie monografii wielu artykułów, jednak w sposób chaotyczny i przypadkowy. Musiało minąć 5 lat, aby w 1922, na mocy decyzji Rady Ministrów, Delegacja została ukonstytuowana jako Stała Komisja Farmakopei Polskiej. W kolejnym roku powołane zostały jej podkomisje i komitet redakcyjny. Od tego czasu polska prasa farmaceutyczna donosiła skrupulatnie o każdym, najdrobniejszym wydarzeniu, związanym z powstawaniem „Farmakopei”, a najczęściej… o rezygnacji i powoływaniu nowych członków Komisji i podkomisji!
Nie będziemy ukrywać w tym optymistycznym artykule, że członkowie Komisji w latach dwudziestych – mówiąc delikatnie – nie spieszyli się z opracowywaniem polskiego lekospisu! Łączenie niezliczonych stanowisk: uczelnianych, zawodowych, czy wreszcie społecznych, wpływało ujemnie na wydatność ich pracy. Sprawa farmakopei – pisał na łamach „Kroniki Farmaceutycznej” z roku 1925 magister Izaak Cellermajer – jest palącą kwestją dnia i konieczność jej rozstrzygnięcia winna znaleźć wreszcie zrozumienie, tak w kołach rządowych, jak i zawodowych. I rzeczywiście koła zawodowe naciskały coraz mocniej na jak najszybsze wydanie lekospisu. Był to postulat m.in. kolejnych zjazdów Pracowników Aptek Kas Chorych i Związku Zawodowego Farmaceutów Pracowników w Rzeczypospolitej Polskiej. Odsuwanie terminu wydania „Framakopei” zmusiło Zarząd Polskiego Powszechnego Towarzystwa Farmaceutycznego do wystosowania w roku 1929 memoriału, w którym pisano: Zarząd P.P.T.F., znając zbliska dotkliwą niewygodę takiego stanu rzeczy i widząc konieczność jak najszybszego wydania lekospisu, już choćby tylko z racji niemożności zaopatrzenia się w odpowiednie podręczniki przez kolegów, otrzymujących koncesję na nowe apteki, – uprzejmie prosi o przyśpieszenie prac Komisji, której zostało powierzone przygotowanie lekospisu, a dla energiczniejszego jej działalności dokooptowanie do niej kilku aptekarzy-praktyków, jako tych, którzy najlepiej odczuwają wszystkie niedogodności, wynikające z powodu opóźnienia prac Komisji.

Na skutek solidarnej presji środowiska aptekarskiego prace przyspieszono! W prasie farmaceutycznej zaczęto publikować propozycje, dotyczące metod analitycznych, dywagowano nad mającymi wejść do „Farmakopei” surowcami i substancjami, ustalano wykazy niezbędnych odczynników analitycznych… Czasopisma aptekarskie szeroko relacjonowały burzliwą dyskusję członków Komisji „Farmakopei” nad językiem przyszłego lekospisu i układem monografii. Ostatecznie zdecydowano się, aby przepisy na preparaty galenowe podane były w języku łacińskim, zaś opisy substancji, ich właściwości, sposób prowadzenia badań i wykonania leków galenowych – w języku polskim. Członkowie podkomisji opracowywaniu kolejnych monografii poświęcali swój prywatny czas. Sam jeden profesor Marek Gatty-Kostyal, nocami, w laboratorium Zakładu Farmacji Stosowanej krakowskiego Oddziału Farmaceutycznego, opracował aż trzysta monografii, głównie preparatów galenowych. W pierwszej połowie lat trzydziestych Komisja i podkomisje farmakopealne zgromadziły nie tylko najwybitniejszych przedstawicieli świata nauki, ale także praktyków, pracujących na co dzień w aptekach.
Teraz wydanie „Farmakopei” przeciągało się nie ze względu na opieszałość, ale drobiazgową dokładność autorów. Wystarczy powiedzieć, że nad samą monografią Bismuthum subgallicum, a szczególnie nad próbami na tożsamość tej substancji, dyskutowano przez cały rok 1931, a każdy zabierający głos podpierał swoją opinię, powołując się na własne doświadczenia i farmakopee duńskie, amerykańskie, szwajcarskie i wiele, wiele innych… W roku 1932 członkowie Komisji rozpatrywali format „Farmakopei”, a dla wybrania najlepszego, na posiedzenie Komisji, sprowadzono wszystkie obowiązujące europejskie lekospisy! Wiele czasu pochłonęły także kalkulacje nakładu i opracowanie kosztorysu. W roku 1935 trwały przygotowania materiałów do druku, kolejne dyskusje nad typografią planowanego lekospisu i wreszcie nad tytułem. Ostatecznie zdecydowano, że „Farmakopei” nada się numer drugi, aby oddać hołd dziełu „Pharmacopoeia Regni Poloniae”, wydanemu w roku 1817, za czasów Królestwa Kongresowego.
Wreszcie, dnia 6 lipca 1936, w gabinecie dyrektora Departamentu Służby Zdrowia, podpisana została umowa na druk „Farmakopei Polskiej II”. Ostatecznie wydawcą nie było Ministerstwo Opieki Społecznej, a Towarzystwo Przyjaciół Wydziałów i Oddziałów Farmaceutycznych przy Uniwersytetach w Polsce. Drukiem zajęła się Drukarnia Wzorowa, należącą do redaktora „Wiadomości Farmaceutycznych”, magistra farmacji Franciszka Heroda.
Choć, z powodu skomplikowanego procesu drukarskiego, na ukazanie się „Farmakopei Polskiej II” aptekarze musieli poczekać jeszcze blisko rok, końcowy efekt przerósł wszelkie oczekiwania! Z dniem 28 czerwca 1937 roku do sprzedaży trafił lekospis niezwykle dojrzały, dzieło liczące sobie ponad 1100 stron, z mocą obowiązującą od dnia 1 stycznia 1938. Każdy egzemplarz był numerowany. „Wiadomości Farmaceutyczne” pisały: Farmakopea stanowi pokaźny tom (…), oprawny w piękne płótno koloru bordo z grzbietem skórzanym. Na okładce złocony wycisk „Farmakopea polska II. 1937” i wizerunek godła państwowego, na grzbiecie również złocony wycisk. Papier z lekkim odcieniem kremowym, bardzo trwały, druk wyraźny, układ przejrzysty. (…) Wejście w życie nowej Farmakopei będzie pierwszym aktem unifikacji środków leczniczych w Polsce, a więc etapem przełomowym, zarówno dla lecznictwa, jak i dla aptekarstwa. W prasie farmaceutycznej posypały się kolejne recenzje i omówienia. Chwalono szatę graficzną, szczegółowość monografii oraz wysoki poziom naukowy redakcji. Z dumą przytaczano recenzje polskiego lekospisu, zamieszczane w czasopismach zagranicznych. Redakcja „Kroniki Farmaceutycznej” podkreślała, że ukazanie się naszego „kodeksu”, obowiązującego na całym terenie Rzeczypospolitej, zmniejszy bez wątpienia chaos, jaki panuje dotychczas w dziedzinie przyrządzania i przechowywania środków leczniczych w poszczególnych dzielnicach kraju. Z kolei redakcja „Farmacji Współczesnej”, jak zwykle surowa i wymagająca, pisała: nowa farmakopea to dzieło poważne, długo, zbyt długo oczekiwane, będące dobrym, a nieodzownym przewodnikiem dla polskiego farmaceuty w wykonaniu zawodu.
*kliknij, aby powiększyć
Ilustracja 4. Strona tytułowa „Kroniki Farmaceutycznej” z informacją o przekazaniu egzemplarza „Farmakopei Polskiej II” premierowi Felicjanowi Sławoj-Składkowskiemu.
Jedyne zarzuty dotyczyły kilku monografii, szczególnie surowców ziołowych, które opracowane w zaciszu laboratoriów uniwersyteckich, stwarzać mogły duże problemy aptekarzowi-praktykowi. Według recenzentów zbyt zaawansowane i trudne do zrozumienia dla pokolenia starszych aptekarzy mogły być metody analityczne. Niebagatelnym był także fakt, że ich wdrożenie wymagało pokaźnych nakładów finansowych i zakupu co najmniej kilkudziesięciu odczynników. Z kolei Zarząd Polskiego Powszechnego Towarzystwa Farmaceutycznego upraszał władze państwowe o danie aptekarzom i przemysłowi farmaceutycznemu dłuższego czasu na przygotowania do wejścia „Farmakopei” w życie. Prośbę o wprowadzenie „Farmakopei II” jako obowiązującej dopiero z dniem 1 lipca 1938 motywowano wygórowanymi wymogami, dotyczącymi czystości i warunków przechowywania substancji, a także – koniecznością wprowadzenia do użytku wysokiej jakości szkła oranżowego, chroniącego od światła.
Wydaniu „Farmakopei Polskiej II” towarzyszyły kurtuazyjne wizyty przedstawicieli zawodu u najwyższych władz państwowych. 13 lipca 1937 prezes Towarzystwa Przyjaciół Wydziałów i Oddziałów Farmaceutycznych profesor Bronisław Koskowski, ofiarował egzemplarz oznaczony numerem „1” ministrowi Opieki Społecznej Marianowi Zyndram-Kościałkowskiemu. W kilka dni później, 18 lipca, prezesi Polskiego Powszechnego Towarzystwa Farmaceutycznego oraz Związku Zawodowego Farmaceutów Pracowników w Rzeczypospolitej Polskiej ofiarowali kolejny egzemplarz premierowi Felicjanowi Sławoj-Składkowskiemu. Zarówno minister, jak i premier dziękowali delegatom za „Farmakopeę”, wyrażając przy tym swe uznanie i szacunek dla zawodu aptekarskiego, podkreślając przy tym doniosłość wydania polskiego lekospisu. Minister Kościałkowski złożył na ręce prezesów życzenia dalszej owocnej pracy, zarówno dla farmaceutów-naukowców, jak i aptekarzy. A i jedni, i drudzy, po tak długim i uciążliwym wyczekiwaniu na „Farmakopeę”, mieli powody do dumy!
Piśmiennictwo u autora
dr n. farm. Maciej Bilek
[2] Historia farmacji uczy nas… jak stanąć w jednym szeregu i powiedzieć nie. „Aptekarz Polski” 6/2011.
[3] Historia farmacji uczy nas… jak dbać o wizerunek apteki. „Aptekarz Polski” 1/2011.
[4] Historia farmacji uczy nas… jak dbać o wygląd leku. „Aptekarz Polski” 3/2011.
[5] Historia farmacji uczy nas… jak odnieść sukces. „Aptekarz Polski” 4/2011.
[6] Aptekarz burmistrz. „Aptekarz Polski” 2/2009; Aptekarz prezes. „Aptekarz Polski” 3/2009; Aptekarz konspirator. „Aptekarz Polski” 4/2009.