Apteka była, jest i będzie… Sponiewierana godność zawodowa

SPONIEWIERANA GODNOŚĆ ZAWODOWA

Wnętrze apteki w Mszanie Dolnej w okresie okupacji niemieckiej.
Ze zbiorów Anny i Kazimierza Kajów.
„Farmacja Współczesna” stawała w obronie godności zawodowej jeszcze wielokrotnie. Ciekawym przykładem może być felieton z roku 1937, w którym piętnowano zwyczaj przyjmowania brudnych flaszek w aptece do receptury. Anonimowy autor miał tu na myśli obniżanie ceny leku, jeżeli pacjent przyniósł własne naczynie, dodajmy: lepkie i wstrętne butelki, (…) flaszki, w których było już przedtem dziesięć innych lekarstw. Raz do zewnętrznego użytku, raz do wewnętrznego. Zdaniem autora zwyczaj ten był dla farmaceuty wręcz poniżający, a brak sprzeciwu ze strony właścicieli aptek – brakiem szacunku nie tylko dla zawodu, ale przede wszystkim dla pracowników. Dla przykładu przytoczono postać młodego farmaceuty, który naraził się na nieprzychylność szefunia, tylko dlatego, że z dumą odmówił umycia butelki po oliwie, do której pacjentka chciała kupić… kropli miętowych.
Nie mniej szokujące dla „Farmacji Współczesnej” były… wizytówki aptekarzy. Cytowany już powyżej Antoni Ossowski w roku 1936 pisał z goryczą: widzimy młodzież akademicką, z zachwytem marzącą o tem, że po skończonych studjach teoretycznych i praktycznych w szkole i w życiu korzystać będzie z tytułu aptekarza, i widzimy aptekarzy, którzy wstydliwie ukrywają swój zawód, chętniej sobie na biletach wizytowych drukują „naczelnik straży ogniowej” niż „aptekarz”. I zaraz za tym dodawał: kto się nie szanuje i swojej pracy zawodowej nie ceni, ten nie może być szanowanym i przez innych cenionym. Co ciekawe Ossowski pisał, że jest to zło specyficznie aptekarskie, nie spotykane w zawodach innych.
Także kolejny redaktor „Farmacji Współczesnej”, magister Stanisław Junosza Piaskowski, w artykule pt. „Cel i metody propagandy aptek” z roku 1939 zabrał głos na temat godności zawodowej aptekarzy. Dodajmy – traktowanej w bardzo specyficzny sposób, który można było sprowadzić do zdania: kto sam się nie szanuje, tego inni również nie szanują. Piaskowski pisał: czyż ekspediujący, który klientowi „nadskakuje”, „rączki całuje” i prawi pięknie brzmiące słówka w postaci „jestem do usług” lub „co Pani każe”, może u każdego zdobyć szacunek? (…) przeciwnie urabia sobie opinię zwykłego kupca, który nie wiadomo co jeszcze zdolny byłby wypowiadać, aby tylko (…) klienta zjednać. Zdaniem Piaskowskiego załatwienie z całą godnością, powagą, a zarazem w granicach utrzymanej uprzejmości i grzeczności wyjdzie na lepsze z pewnością zawodowi, aniżeli ta grzeczność, mogę powiedzieć poniżająca.
Czego powyższe wypowiedzi przedwojennych aptekarzy mogą nas dziś nauczyć? Przede wszystkim tego, aby w codziennej pracy za pierwszym stołem pamiętać o godności zawodowej, o wspaniałej przeszłości naszego zawodu i dostojeństwie naszych poprzedników. Nie można pacjentom pozwalać „wchodzić sobie na głowę”, gdyż zazwyczaj ustępstwo takie odbierane bywa jako przyznanie się do winy, a czy winą naszą jest nieczytelna recepta, której nie można zrealizować ze zniżką? Brak stosownego wyjaśnienia w takiej choćby kwestii, pacjent odbierze jako złą wolę aptekarza. Brońmy dobrego imienia naszego zawodu i głośno mówmy, kto w danym wypadku zawinił – lekarz, wadliwa ustawa, rozporządzenie.
Nauczmy także pacjentów szacunku dla apteki i aptekarza, pokażmy, że postawą roszczeniową i niegrzecznym zachowaniem niczego na nas nie wymuszą. Kapitulacja wobec tak wyrażonych żądań będzie wyłącznie zachętą do kolejnych prób „terroryzowania” w aptece. Pacjent, któremu wyjaśnimy skąd biorą się różnicę w cenie leków pomiędzy aptekami, być może dalej będzie kupował w tej tańszej, ale przynajmniej ze świadomością, że wyższa cena nie jest efektem chęci wykorzystania go i pozbawienia większej ilości pieniędzy, a jedynie następstwem braku odpowiednich uregulowań prawnych.
Najwięcej powinniśmy egzekwować od siebie: jak będzie postrzegał nas pacjent i jak sami będziemy myśleć o naszej godności zawodowej, gdy świadomie wydamy lek z kończącym się terminem ważności? Jak wymagać możemy poważania autorytetu farmaceuty, gdy bez cienia wątpliwości wydamy preparat, o którym wiemy, że działanie, deklarowane przez producenta, jest czystą fikcją? A co pomyśli pacjent, któremu zaproponujemy „promocyjną” cenę lub gdy zapukamy do niego z ulotką, reklamującą niepowtarzalne rabaty? Będzie nas traktował wy-łącznie jako dyplomowanych kupczyków…
Miejmy swoją godność i dbajmy o nią, a z pewnością się to opłaci: poza satysfakcją, zy-skamy respekt i szacunek – u pacjentów, pracodawców i współpracowników. A to wszystko z kolei uczyni naszą pracę znacznie bardziej celową i… piękniejszą! Wiele się mówi o kryzysie naszego zawodu, albo wręcz – o jego upadku. Zanim jednak będziemy narzekać na to „co się dzieje”, zapytajmy siebie co zrobiliśmy, aby cokolwiek zmienić w naszym zawodzie. Ile spośród nas może śmiało powiedzieć w ślad za cytowanym powyżej Antoni Ossowskim: sam bronię spraw zawodowych, pielęgnując zawodową godność?