luty 2014, nr 90/68 online

Ostatnio na łamach „Aptekarza Polskiego” zastanawiałam się, czy farmacja była dla wielu moich rówieśników świadomym wyborem… Czas biegnie bardzo szybko: wystarczy, że tylko na chwilę zamyślimy się i już trudno jest powiedzieć, który mamy dzień tygodnia, albo jaka to data. Jedno jest jednak pewne – jestem coraz bliżej uzyskania tak wyczekiwanego tytułu magistra farmacji! A wydawało się, że pięć lat studiów to tak długi okres, że zdążymy oswoić się z przyszłym zawodem i nakreślimy plany na przyszłość. Wiem jednak z doświadczenia, że pisanie własnych scenariuszy na nic się zdaje, gdyż wszystko ulega ciągłym przemianom, na które trzeba reagować szybko, tu i teraz. Podobnie jawi się nasza sytuacja, sytuacja przyszłych absolwentów farmacji, których oczekiwania z początku drogi ku zawodowi uległy częściowej lub nawet całkowitej zmianie. Widać to dopiero będąc blisko jej końca, który sprowokował mnie nie tylko do własnych przemyśleń, ale także do rozmów z koleżankami i kolegami, z których poczyniłam krótkie notatki.
Kiedy rozmawialiśmy kilka lat temu, większość z nas miała nadzieję, że kończąc ten kierunek studiów, szybko znajdziemy satysfakcjonującą pracę, która zagwarantuje nie tylko dobry zarobek, ale i poważanie w społeczeństwie. Przez pierwsze lata studiów nasze wyobrażenia na ten temat nie były weryfikowane. Skupieni całkowicie na nauce i zaliczaniu kolejnych, bardzo trudnych egzaminów, nie mieliśmy możliwości poznania panujących w aptekarstwie realiów. Dopiero teraz wszystko się zmienia. Na naszej drodze pojawiają się osoby, które pokazują, co tak naprawdę nas czeka, kiedy zdobędziemy w końcu upragniony tytuł.
Sama przez długi czas żyłam w przeświadczeniu, że nasz zawód jest bardzo stabilny i – podobnie jak mój kolega Przemek – wierzyłam, że pozwoli mi wykonywać pracę, która zapewni mi stosunkowo dobry start w dorosłym życiu bez konieczności zdobywania doświadczenia zawodowego już na studiach. Jednak z wielu stron dowiaduję się, że „złote lata” farmacji już dawno minęły. Obecnie dużo trudniejsza jest sytuacja kadrowa aptek. Widać znaczne zmniejszenie liczby miejsc pracy w aptekach dla magistrów farmacji ze względu na niezbyt dobrą sytuację finansową aptek. Mój narastający od jakiegoś czasu niepokój, spotęgowała rozmowa z asystentami jednej z katedr mojej Uczelni. Starsi o trzy lata koledzy, którzy postawili już pierwsze kroki na tym rynku pracy, wyraźnie stwierdzili, że „w aptekach” jest ciężko i dlatego swojej szansy szukają właśnie na Uczelni. Nie można tak jak kiedyś przebierać swobodnie w ofertach, oczekiwać zarobku adekwatnego do wykonywanej, bardzo odpowiedzialnej pracy, a pogarszająca się sytuacja ekonomiczna odbija się nie tylko na stosunkach ze współpracownikami, ale także pacjentami. Mimo że wszyscy śmialiśmy się, kiedy ostatnio na zajęciach prowadzący wspomniał o pierwszym zarejestrowanym bezrobotnym farmaceucie, który jak się domyślamy zrobił to celowo, to tak naprawdę nie wiemy, co niesie ze sobą przyszłość. I choć, jak wskazują statystyki, około 80% absolwentów zaczyna pracę w aptekach, to jednak te mało optymistyczne perspektywy mogą zmusić wielu z nich do szukania innego pomysłu na siebie i na swoją zawodową drogę.
Na szczęście w jednej kwestii nic się nie zmieniło. Farmacja daje nam uniwersalne wykształcenie! Możemy pracować w laboratoriach, w przemyśle – choć tutaj jeszcze wciąż przegrywamy z inżynierami, czy chemikami, ale także możemy podjąć się studiów III stopnia, czyli studiów doktoranckich, przygotowujących do późniejszej pracy naukowej. Moi znajomi są zgodni i początkowo wszyscy będą szukać zatrudnienia w aptece ogólnodostępnej, bo jak powiedziała Martyna: doświadczenie w niej otwiera furtkę do innych dziedzin farmacji. Ja, chociaż wciąż z tyłu głowy mam słowa o trudnościach, które wiążą się z pracą w aptece, chcę się z nią związać na dłużej. Kontakt z pacjentem, któremu tak naprawdę nie byłam jeszcze w stanie pomóc, kiedy byłam na praktyce po zaledwie trzech latach nauki, sprawiał mi ogromną radość. Jestem świadoma wielu różnych sytuacji, niekiedy trudnych, stresujących, a nawet niebezpiecznych, których doświadczę, ale obcowanie z człowiekiem jest dla mnie bardzo ważne.
Zauważyłam jednak wśród swoich rówieśników i inny „trend”. Coraz częściej wspominają o pracy w aptece szpitalnej, a właściwie o specjalizacji z farmacji klinicznej. Myślę, że duży wpływ na to ma wprowadzony w zeszłym roku fakultet z tej dziedziny, a obowiązujący teraz nas wszystkich przedmiot obowiązkowy na naszym Wydziale. Wszyscy liczą, że rola farmaceuty klinicznego w Polsce będzie tak ważna, jak w innych państwach. Jednak czy nasze szpitale są na to gotowe? Myślę, że jeszcze długo przyjdzie nam poczekać, kiedy będziemy równorzędnymi partnerami razem z lekarzami w walce o zdrowie i życie pacjentów w szpitalach.
Zgadzam się z Magdą: pokazano nam, że możemy wykazać się w różnych sektorach, tylko musimy mieć chęć i umiejętność przebicia i nie możemy popadać w kompleksy, że znaczymy mniej niż inni w służbie zdrowia i nauce, bo naprawdę możemy zdziałać wiele dobrego. Dróg, którymi możemy podążać po ukończeniu studiów jest wiele. Tylko od Nas samych zależy, którą wybierzemy. Ukończenie Naszych studiów zawsze da Nam stabilną pracę, czy to w aptece, czy to w laboratorium, czy w wielu innych miejscach […] Oczywiście, trzeba zacząć od apteki, żeby poczuć jak jest „u podstaw tego zawodu”, ale pod względem pracy jesteśmy „urządzeni” i o to troszczyć się nie musimy – to usłyszałam może nie od siwej, bo jeszcze młodej, ale za to bardzo mądrej głowy. To daję nam nadzieję na przyszłość.
Anna Rogalska
studentka V roku
Wydziału Farmaceutycznego
Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu