08.2014 – „Lidia Maria Czyż – krajowy konsultant w dziedzinie farmacji aptecznej.”

PRACA W APTECE TO OPIEKA NAD CHORYM
wypowiedź LIDII MARII CZYŻ
Krajowego Konsultanta w dziedzinie farmacji aptecznej
dla Aptekarza Polskiego
Wsłuchać się w oczekiwania środowiska aptekarskiego
   Jako nowy konsultant krajowy w dziedzinie farmacji aptecznej chcę starannie wsłuchać się w oczekiwania izb aptekarskich, a przede wszystkim Naczelnej Izby Aptekarskiej – tu przecież koncentrują się zagadnienia dotyczące Dobrej Praktyki Aptecznej. Izby aptekarskie są najbliższe owej praktyki, chociażby z racji swych zadań ustawowych. Myślę, że będąc niejako „wewnątrz” organów samorządu, nie stracę kontaktu z praktycznym wykonywaniem zawodu i jego problemami. A problemów na pewno jest dużo. Zmienne warunki prowadzenia aptek, jakkolwiek zapowiadane przez ustawodawcę, sprawiają wiele kłopotów wykonującym zawód aptekarza w bezpośrednim kontakcie z pacjentem. To wymusza zmianę w rutynowym zachowaniu aptekarza, dostosowywanie się do warunków wykonywania zawodu. Większość z nas, aptekarzy, te warunki spełnia. Są jednak również sytuacje błędów, niezawinionych, ale jednak takich, za które trzeba ponieść konsekwencje.
 
Fot. Gratulacje w imieniu środowiska aptekarskiego w związku z powołaniem na funkcję Konsultanta krajowego przekazał. Lidii Czyż Prezes NRA Grzegorz Kucharewicz 
Chciałabym też utrzymać bliskie kontakty z Polskim Towarzystwem Farmaceutycznym, jedynym towarzystwem naukowym, na którego niwie każdy aptekarz może spełnić swe ambicje zawodowe. Przecież jest tak wiele tematów, które powinny zostać podjęte właśnie przez farmaceutów „aptecznych” po to, aby farmaceuci „uczelniani” mogli je rozwinąć i pogłębić. To przecież nieprawda, że tylko ci, którzy cyzelują swój kunszt aptekarski na uniwersytetach mają monopol na wkład zawodowy rozwijający profesję. Profesjonalistą może być, a nawet powinien być, każdy z nas, przecież mamy bezpośredni kontakt z bardzo delikatną materią – zdrowiem.
Od czego chciałabym zacząć?
   Swoją misję chciałabym zacząć przede wszystkim od spotkania w gronie wszystkich konsultantów wojewódzkich. Każdy z nas ma swój punkt widzenia – na działalność apteki ogólnodostępnej z jej możliwością wykonania leku recepturowego, indywidualnego, przeznaczonego dla tego właśnie pacjenta, który takiego specyfiku potrzebuje. Inne są w każdym z województw kontakty z ośrodkami akademickimi – a jest to niezmiernie ważna sprawa w sensie oparcia w nauce o leku. Zupełnie różne są problemy na styku ośrodek prowadzący staże specjalizacyjne magistrów farmacji – konsultant oraz izba aptekarska. I oczywiście szkolenie ciągłe farmaceutów w kontekście podwyższania swej wiedzy indywidualnej, ale też wymogów rozporządzenia ministerialnego, a tym samym warunków wykonywania zawodu. No i oczywiście chciałabym nawiązać możliwie szeroki kontakt z wszystkimi aptekarzami, pracującymi w aptekach o różnych czynnościach. Ale nie chciałabym, żeby były to rozmowy o działalności gospodarczej, o problemach finansowych, o kontaktach z instytucjami wymagającymi czy wręcz wymuszającymi przestrzeganie prawa na różnych jego szczeblach. Chciałabym wiedzieć, jak w aptekach postrzegana jest receptura – ten ogromny obszar wiedzy o leku w różnych aspektach, począwszy od technologii wykonania różnych postaci leku w aptece, poprzez kontakty z lekarzami w zakresie przypomnienia tej szerokiej grupie fachowców w ochronie zdrowia, o możliwości zindywidualizowania leczenia chorego, poprzez wykonanie niejako spersonalizowanego leku, aż do wyposażenia obecnych „receptur aptecznych” czyli historycznego „drugiego stołu”.
Praca w aptece to opieka nad chorym
   Zdarzają się tak zwane „powroty do zawodu” po przerwie w jego wykonywaniu w aptece. Wbrew pozorom, jest to bardzo trudne zagadnienie, w sytuacji dynamicznych zmian nie tylko wiedzy o leku jako takim, ale i o wszystkich aspektach jego istnienia na rynku farmaceutycznym. Praca w aptece to nie „obrót masą towarową”, to opieka nad chorym. Ale to również specyficzne „pośrednictwo” w przekazywaniu środka leczniczego, który lekarz uważa za najbardziej stosowny. A jednocześnie dbanie o stronę finansową takiej specyficznej transakcji, tak ze strony pacjenta, jak i instytucji „okołoaptecznych”. Wydaje się nam wszystkim, że czynności związane z przekazaniem środka leczniczego pacjentowi to taka prosta sprawa – byleby nie popełnić błędu w odczytaniu recepty i jej wycenie. A przecież owo „wydanie” leku wcale nie jest tożsame z jego „sprzedażą”. Nie bez głębokiej racji mówiono niegdyś o dyspensowaniu czy ekspedycji leku przy „pierwszym stole”. I właśnie dlatego chciałabym, aby magister farmacji, nawet pracujący w najbardziej szacownej instytucji czy jednostce sprawującej jakikolwiek nadzór nad apteką, ale niemający codziennego kontaktu z tą placówką, był zobowiązany do „przypomnienia” sobie, czym jest officina sanitatis.
Co jest do poprawienia? Na pewno uaktualnienia wymaga sposób prowadzenia i zaliczania tzw. szkolenia ciągłego aptekarzy. Jest to bardzo dobry sposób na podnoszenie swej wiedzy, tym bardziej, że jest wiele form zapoznawania się z rozwojem wiedzy w naszej dziedzinie. Ale są pewne, bardzo irytujące, podejścia niektórych farmaceutów do tego podstawowego obowiązku podnoszenia swej wiedzy zawodowej. Chciałabym, aby bez żadnych gróźb czy kar każdy z nas uświadomił sobie upływający czas, a wraz z nim zmiany wiedzy wyniesionej nawet z najlepszych uczelni. Sam dyplom jest niezmiennie ważny, prawo wykonywania zawodu pozwala na podjęcie pracy, ale dopiero podnoszenie na wyższy poziom swej biegłości zawodowej czyni z nas MAGISTRÓW, jak to dumnie określali nasi starsi koledzy.
Ewidentnie „poprawienia” wymaga specjalizacja magistrów farmacji w zakresie farmacji aptecznej. Nie chcę powiedzieć, że nie podoba mi się zakres kształcenia czy inne jego aspekty. Moje niezadowolenie budzi zupełnie co innego. Od kiedy prowadzenie staży specjalizacyjnych przejęły PT centra kształcenia podyplomowego, usytuowane w ośrodkach akademickich, województwa, które nie mają na swym terenie wyższych uczelni farmaceutycznych, straciły wpływ na politykę kształcenia w tym zakresie. Konsultant wojewódzki, inspektor farmaceutyczny czy izby aptekarskie nie są nawet informowane, kto z magistrów uzyskał tytuł specjalisty. Nie uczestniczą też w procesie naboru na kolejny cykl kształcenia, nie mają wpływu na sposób kwalifikacji, a także prowadzenie swej „polityki” kształcenia koniecznych specjalistów na danym terenie. Indywidualny aptekarz musi na własną rękę uzyskiwać podstawowe wiadomości o naborze, jedynie jego dobrą wolą jest  podjęcie cyklu szkoleniowego. Rozmieszczenie specjalistów jest bardzo nierównomierne. Ponadto uzyskanie tytułu zupełnie nie wiąże się z jakimkolwiek awansem zawodowym – to tylko kwestia ambicji poszczególnego farmaceuty. Ponadto ośrodki prowadzące szkolenie specjalizacyjne są niejednokrotnie zbyt daleko od miejsca pracy aptekarzy. Pracownicy fachowi mają też różnorakie problemy z urlopem szkoleniowym. A może udałoby się pogodzić niektóre moduły teoretycznego szkolenia z otwartymi kursami, organizowanymi poza siedzibą uniwersytetu?
Kadry dla apteki
   Jednym z poważnych zagadnień, które występują nie tylko w ostatnim czasie, jest przygotowanie do pracy i pomoc w wykonywaniu zawodu technika farmaceutycznego. I od razu moja prośba – właśnie „technika farmaceutycznego”, nie „technika farmacji”. A widzę niejednokrotnie taki tytuł zawodowy nawet w najpoważniejszej prasie fachowej. Ale nie do tego chciałam się odnieść. Istnieje w środowisku zawodowym mit „złego fachowca wykształconego w szkółce niedzielnej”, a jednocześnie „taniego pracownika”.  Zdecydujmy się – czy „tani” znaczy „świetny”? W tej grupie fachowców, jak w każdej innej, są bardzo dobrzy fachowcy i są osoby przypadkowe. Są ludzie z tytułami magisterskimi biologii, chemii, biotechnologii, ale są i technicy, którzy swój tytuł uzyskali bez uprzednio zdanego egzaminu dojrzałości, co nie znaczy, że są złymi pracownikami. Ale technik, nawet farmaceutyczny, jest tylko technikiem o ograniczonej możliwości wykonywania zawodu aptekarza w aptece. Chciałabym być dobrze zrozumiana – średni personel nie może, pod żadnym pozorem, pozostać samodzielnie w placówce ochrony zdrowia, jaką niewątpliwie jest apteka. W obecnym czasie nastąpiła niejako „nadprodukcja” tych pracowników, szkoły policealne mnożą się w każdym województwie, co nie znaczy, że kształcenie pracowników apteki na poziomie średnim jest złe – weryfikację przeprowadza każdorazowo zewnętrzny egzamin zawodowy. Problem leży gdzie indziej – mimo tak dużej liczby aptek, młody absolwent nie znajduje placówki, w której odbędzie 24-miesieczny staż zawodowy, prowadzony według zasad prawnych.
Podobne problemy są przy kwalifikacji opiekunów magistrów farmacji -stażystów, studentów szóstego roku. Apteki są kadrowo „słabe”, nie każda podejmuje się trudu przygotowania aptekarza do zawodu. Ponadto płynność kadrowa czy zmiany właścicielskie nie pozwalają na wyodrębnienie stałej grupy placówek „szkoleniowych”. Na pewno są jeszcze inne istotne problemy w wykonywaniu zawodu, z reguły okazuje się jednak, że przy dobrej woli wszystkich zainteresowanych stron, nie są one takie trudne. Ale właśnie musi być ta „dobra wola”.

mgr farm. Lidia Maria Czyż
Krajowy konsultant
w dziedzinie farmacji aptecznej

Podobne wpisy